McCartney, Paul - New

Artur Chachlowski

ImagePo siedmiu latach przerwy (płyta „Memory Almost Full” z 2006 roku) Paul McCartney przypomina się nowym – adekwatnie zatytułowanym albumem „New” z kilkunastoma premierowymi piosenkami. W zależności od edycji (podstawowa, deluxe, wersja japońska) jest ich 12, 14 lub 15 plus umieszczony na końcu ukryty utwór w postaci chyba najbardziej tradycyjnie, niemalże wzorcowo maccartneyowsko, brzmiącego (fortepian + głos) utworu „Scared”.

Aczkolwiek w wielu utworach, szczególnie w warstwie tekstowej McCartney odwołuje się do czasów jeszcze przedbeatlesowskich, to brzmieniowo album „New” zaskakuje. Brzmi on dosyć nowocześnie jak na obchodzącego w tym roku 71. urodziny sir Paula. Prawdopodobnie to zasługa aż czterech różnych producentów, którym McCartney powierzył swoje nowe piosenki. Są nimi Paul Epworth, Mark Ronson, Giles Martin i Ethan Jones. No i te różnice czuć i słychać dość wyraźnie. Na przykład utwory wyprodukowane przez Epwortha („Save Us”, „Quennie Eye”, „Road”) nie były komponowane, a powstały w wyniku improwizacji. Co ciekawe, wszystkie trzy należą do najlepszych na płycie. „On My Way To Work” i „Early Days” w sposób autobiograficzny sięgają do czasów przedbeatlesowskich. W obu piosenkach McCartney opowiada o swoim Liverpoolu z czasów dzieciństwa. Kilka utworów jest dedykowanych (choć nie w sposób formalny) jego nowej żonie, Shirley. Chyba najlepiej oddaje ten stan szczęśliwej rodzinnej harmonii naszego bohatera tzw. hidden track w postaci przeuroczego, wymienionego już wcześniej, utworu „Scared”. Trzeba przyznać, że utwory nominalnie przewidziane na single („New”, „Save Us”) to bardzo udane przeboje utrzymane w prawdziwie beatlesowskim stylu. Jeżeli doliczyć do tego kilka piosenek, które – przewiduję to – wkrótce zostaną włączone w żelazny repertuar koncertowy sir Paula (stadionowy „Everybody Out There”, chwytliwy „Quennie Eye”) oraz brzmiące bardzo nowocześnie „Alligator”, „Road” i „Appreciate”, to widzimy już, że „New” jest albumem o ogromnym potencjale. Wprawdzie pod koniec płyty napięcie jakby odrobinę opada i mamy kilka jakby mniej udanych nagrań („Looking At Her”, „I Can Bet”, „Hosanna”, a także bonusowe w wersji deluxe „Turned Out” i „Get Me Out Of Here”), ale w sposób znaczący nie obniżają one i tak wysokiej oceny, która należy się tej płycie.

Biorąc pod uwagę wyłącznie wydane w XXI wieku płyty Paula McCarteneya, „New” ustawiłbym dokładnie pośrodku stawki: za „Chaos And Creation In The Backyard” i „Driving Rain”, ale przed „Memory Almost Full” i coverową „Kisses On The Bottom”. Wysoka forma ex-Beatlesa niewątpliwie cieszy, ale i tak jestem przekonany, że nie powiedział on jeszcze swojego ostatniego muzycznego słowa.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Zespół Focus powraca do Polski z trasą Hocus Pocus Tour 2024 Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!