Bassett, John - Unearth

Artur Chachlowski

ImageJohna Bassetta znamy z kilkukrotnie prezentowanych u nas płyt jego zespołu King Bathmat (małoleksykonowa recenzja ostatniej płyty pt. „Overcoming The Monster” pod tym linkiem). Teraz Bassett próbuje sił jako solista i przedstawia pierwsze dzieło firmowane swoim imieniem i nazwiskiem – „Unearth”.

Album ten jest zbiorem 10 akustycznych piosenek utrzymanych w melancholijnej atmosferze. Właściwie w trakcie tych trzech kwadransów, które trwa płyta, słyszymy jedynie charakterystyczny, nosowy wokal Bassetta, jego gitarę akustyczną i pojawiające się gdzieniegdzie dźwięki fortepianu. No i jest jeszcze dyskretna perkusja, na której gra jedyny muzyk zaproszony przez Bassetta do pomocy w nagraniu albumu „Unearth” – Nathan A. Summers.

To w sumie bardzo minimalistyczna muzyka łącząca w sobie subtelne elementy progresywnego rocka, popu, a także folku. Trzeba przyznać, że nasz bohater ma dar do pisania ładnych melodii, umie układać przyjemne dla ucha harmonie, potrafi intrygować słuchacza swoimi piosenkami. Nuty i dźwięki, które docierają do naszych uszu płyną w sposób naturalny, bez zbędnych udziwnień i niepotrzebnych szaleństw. To bezsprzeczny fakt, który niewątpliwie stanowi wystarczający powód, by sięgnąć po płytę „Unearth”.

Tyle po stronie plusów. A co znajduję w tym albumie na „nie”? Wydaje się on odrobinę zbyt monotonny i niezróżnicowany. Praktycznie przez cały czas jesteśmy w tym samym klimacie, bez żadnych wzlotów i upadków. Nuda? Być może to za mocne określenie, ale właściwie tylko instrumentalny temat „Kylerhea” wyróżnia się na tle innych (bo nie ma wokalu) oraz może jeszcze otwierający płytę „Stay Away From The Dark” (bo posiada szybko zapadającą w pamięć melodię) wybija się spośród reszty piosenek. Pozostałe, niestety, zlewają się w podobną do siebie całość.

Ale „Unearth” nie jest słabym albumem. Nagrał go utalentowany twórca, można powiedzieć: mistrz melancholii. W takich razach zwykło się mówić, że to album idealny na długie jesienne wieczory, pomagający w wewnętrznym wyciszeniu i skłaniający do przemyśleń. Szalejąca za oknem radosna wiosenna aura i budząca się do życia przyroda nastraja mnie jednak zupełnie inaczej. Być może dlatego płytą „Unearth” Johnowi Bassettowi nie do końca udało się mnie przekonać.

www.stereohead.co.uk
MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Zespół Focus powraca do Polski z trasą Hocus Pocus Tour 2024 Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!