Soord, Bruce - Bruce Soord

Przemysław Stochmal

ImageBruce Soord znany jest w art-rockowym świecie przede wszystkim jako założyciel i lider formacji The Pineapple Thief, tymczasem jego nazwisko zaczyna coraz częściej pojawiać się na płytach innych wykonawców, gdzie występuje on w roli inżyniera dźwięku oraz producenta. Zainteresowania Soorda procesami realizacyjnymi nagrań, najpierw egzekwowane w pracy nad albumami macierzystej formacji, bądź ich reedycjami, doprowadziły do założenia własnego studia i opieki nad wydawnictwami tak uznanych kolegów po fachu, jak Tim Bowness, Anathema, Opeth czy Katatonia. Stworzyły również znakomitą okazję, by przygotować album solowy, na własną rękę skomponowany, niemal zupełnie w pojedynkę zagrany, osobiście zmiksowany i wyprodukowany.

Po zapowiedziach publikacji pierwszego solowego wydawnictwa Bruce’a Soorda nie bardzo było wiadomo, czego tak naprawdę można się spodziewać - czy powstanie płyta będąca tworem przede wszystkim artysty-muzyka, czy też studyjnego inżyniera, przedstawiającego w sposób najbardziej swobodny, bo pod własnym nazwiskiem i na własnych dźwiękach, pewnego rodzaju portfolio. Wydaje się, że Soord był świadomy zagrożenia przerostem technicznej formy nad czysto muzyczną zawartością, bo proporcje między tym, co słyszymy a tym, w jaki sposób to słyszymy wydają się być wyważone dość starannie. Przy czym nie da się ukryć, że jakkolwiek dobre nie byłyby piosenki zawarte na płycie, to jednak o produkcji, o wielkiej atencji do detali oraz o genialnym wyczuciu i pomysłowości aranżacyjnej nie da się nie wspominać – słucha się tego wybornie!

Solowy album Soorda to dzieło zdecydowanie osobiste (zresztą w samej warstwie tekstowej niemal autobiograficzne) i przy tym brzmiące wyjątkowo intymnie. Artysta postawił przede wszystkim na niespieszną, delikatną nutę, akustyczne brzmienie gitary; bardziej energiczne granie jest tu raczej wyjątkiem i nie ma wiele wspólnego z gitarową energią co bardziej dynamicznych kompozycji The Pineapple Thief. Niestety, tylko do pewnego momentu udaje mu się jednak zachować zdrowy balans i nie przekraczać na dobre granicy sentymentalnej posępności, stanowiącej oczywiste zagrożenie przy muzycznych podróżach do własnej młodości - w połowie albumu melancholijny nastrój jednak bierze górę. Nie chciałbym przy tym czynić zarzutu nagraniom, które wypełniają drugą część płyty, wszak w moim przekonaniu materiał ten przyćmiewa podobne utwory pochodzące z dwóch ostatnich, raczej średniej jakości płyt The Pineapple Thief. Wydaje się jednak, że nastrojowość materiału to jedyna kwestia, w której Soordowi mimo wszystko nie do końca udało się zachować równowagi na tej udanej pod wieloma względami płycie.

Dla niektórych więc być może łatwiej będzie traktować solowy album lidera The Pineapple Thief niekoniecznie jako wymagającą pojedynczego, ciągłego odsłuchu całość, ale jako zbiór piosenek - zdecydowanie urokliwych, melodyjnych i oczywiście niezwykle atrakcyjnie brzmiących.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!