Jethro Tull - Christmas Album

Artur Chachlowski

Image35 lat istnienia, 60 milionów sprzedanych płyt, ponad 2500 koncertów w 40 krajach, 20 doskonałych albumów oraz miliony wielbicieli na całym świecie. Czy grupa Jethro Tull jest jeszcze w stanie czymkolwiek zaskoczyć swoich fanów? No, może tylko okolicznościowym albumem na Gwiazdkę. No to proszę bardzo...

„Dokładnie dwa dni przed Bożym Narodzeniem 2002 roku otrzymałem od szefa naszej wytwórni płytowej list z zapytaniem o możliwość przygotowania przez nasz zespół okolicznościowej płyty poświęconej Bożemu Narodzeniu. Zmagałem się z myślami przez kilka dni, by wreszcie powiedzieć: czemu nie?!!!” – tak oto genezę płyty „Christmas Album” wspomina lider Jethro Tull, Ian Anderson. W trakcie lat, które zespół spędził na estradzie już nie raz przychodziło mu grywać specjalne set listy związane z okresem bożonarodzeniowym. Wykaz konkretnych utworów, które mogłyby wypełnić program tej „świątecznej” płyty od dawna istniała w głowie Iana niemalże w formie „gotowca”, więc nie powinno nikogo dziwić, że zarządzający firmą Fuel 2000, Len Fico szybko otrzymał sygnał z obozu Jethro Tull o gotowości opracowania bożonarodzeniowej płyty. Prace nad wdrożeniem pomysłu w życie trwały od samego początku bieżącego roku, gdyż by płyta ujrzała światło dzienne przed Gwiazdką 2003 trzeba było wykorzystać praktycznie każdą wolną chwilę w napiętych terminarzach członków zespołu. Pierwotnie bowiem rok 2003 miał być przeznaczony wyłącznie na trasy koncertowe Jethro Tull po obu Amerykach oraz na od dawna odkładane w czasie solowe plany wydawnicze gitarzysty Martina Barre oraz lidera, flecisty i wokalisty w jednej osobie Iana Andersona (o jego niedawno wydanym solowym krążku „Rupi’s Dance” opowiadał on w wywiadzie udzielonym polskiej redakcji MH w ubiegłym miesiącu – przyp. AC). Dlatego też „Christmas Album” nagrywano niemal w każdej wolnej chwili w różnych studiach nagraniowych rozrzuconych po całym świecie. Najpierw, niczym osnowę dla całej muzyki, nagrywano sekcję rytmiczną. Swe partie perkusji Doanne Perry rejestrował w Los Angeles, a basowe podkłady Jonatana Noyce’a dogrywane były w Wielkiej Brytanii. W cały projekt ochoczo włączył się były basista Jethro Tull, Dave Pegg, który z kolei w swoim domowym studiu nie tylko nagrywał swoje partie, ale i miksował je z gitarowymi dźwiękami przygotowywanymi przez Martina Barre. Trzeba pamiętać jeszcze o klawiszowych popisach Andy Giddingsa, który z kolei pracował głównie w londyńskich studiach na West Endzie. Z kolei aranże skrzypcowe i partie kwartetu smyczkowego powstawały w budapeszteńskich studiach nagraniowych pod bacznym okiem Laszlo Benckera. Ten poszatkowany materiał spływał sukcesywnie do rąk Iana Andersona, który pieczołowicie dogrywał swoje instrumenty (flety, mandolina, gitary, piccolo) oraz wokal, by wreszcie czuwać nad finalnym miksem całości przy technicznej pomocy inżyniera dźwięku Kenny Wheelera. A więc nie w wyniku jednej sesji nagraniowej, a raczej żmudnych i nieco chaotycznych prac powstał ten niezwykły, a zarazem jakże urokliwy album. Duch świątecznej radości i niepowtarzalnej bożonarodzeniowej atmosfery dociera do uszu słuchacza niemal z każdego pojedynczego dźwięku płyty „Christmas Album”. Jej program wypełniło 16 kompozycji, z których część to premierowy materiał, część stanowią tradycyjne angielskie kolędy, część instrumentalne opracowania utworów wielkich mistrzów muzyki klasycznej, a część stare, lecz nagrane na nowo  i dość luźno powiązane z atmosferą Świąt Bożego Narodzenia utwory z wcześniejszego repertuaru Jethro Tull. Do tej ostatniej kategorii zaliczyć można utwory „Ring Out Solstice Bells”, „Fire At Midnight” (oba ze słynnej płyty „Songs From The Wood” z 1977r.) oraz „Weathercock” (album „Heavy Horses” z 1978r.). Z szuflady mistrzów muzyki poważnej znajdujemy tu „Pawanę” Gabriela Faure’, „We Five Kings” Hopkinsa oraz niesamowicie piękny „Bouree” J.S. Bacha, którego wcześniejszą wersję sympatycy Jethro Tull powinni doskonale pamiętać z albumu „Stand Up” (1969). Klasycznym może być chyba też nazwany instrumentalny utwór autorstwa Martina Barre pod tytułem „A Winter Snowscape”, który zamyka program tej świątecznej płyty. Brzmi on niczym dzieło starych mistrzów gry na gitarze akustycznej. A gdzie tradycyjne melodie kolędowe? Proszę bardzo: na „Christmas Album” usłyszeć można  instrumentalną wersję jednej z najsłynniejszych anglosaskich kolęd „God Rest Ye Merry Gentlemen” oraz opartą na słynnym świątecznym motywie Mendelssohna melodię „Holly Herald”. Wreszcie, na „Christmas Album” znajdziemy 6 premierowych utworów skomponowanych przez Iana Andersona tematycznie powiązanych z atmosferą Świąt i zaśpiewanych przez niego w chwytający wręcz za serce sposób. Wszystkie one posiadają w sobie wszystkie cechy typowe dla muzyki Jethro Tull, a więc zgrabną melodię, wyeksponowane partie fletu i charakterystyczny bluesowy feeling.

Chociaż „Christmas Album” nie odwołuje się wprost do znanych pod wszystkimi szerokościami geograficznymi takich uniwersalnych znaków i symboli, jak żłóbek, pasterze, Święty Mikołaj, roziskrzona migotliwym światłem choinka, czy wisząca przy kominku czerwona skarpeta wypełniona prezentami, to w trakcie słuchania tej płyty do naszych uszu, a przede wszystkim do wyobraźni docierają miłe obrazy i dźwięki jednoznacznie kojarzące się z atmosferą Świąt. Tak naprawdę to do głowy przyszło mi określenie, które najlepiej chyba oddaje klimat całej płyty: to taki ”świecki świąteczny” album. Zresztą jest to odzwierciedleniem poglądów Iana Andersona na samą atmosferę świąt: „Nie jestem jakoś szczególnie praktykującym chrześcijaninem, ale wychowałem się i od 57 lat żyję w społeczeństwie, którego obyczaje mocno zakorzenione są w religijnej tradycji. Dlatego zawsze czuję szczególne ciepło i pewien rodzaj oczekiwania, a nawet tęsknoty związanej z Bożym Narodzeniem. Mam wrażenie, że bez tej specjalnej świątecznej atmosfery, rodzinnego pojednania, uroczystego nastroju, który dzięki Świętom udziela się każdemu jeden, jedyny raz w roku, na ziemi jest więcej pokoju i wszyscy żyjący na tym zatroskanym świecie mamy więcej powodów do radości. I zawsze w takich okazjach w sercu rodzi mi się nadzieja, że Boże Narodzenie stanie się prawdziwym świętem dla wszystkich: dla chrześcijan, dla muzułmanów, Hindusów, buddystów, ateistów i agnostyków. A nawet dla mojego psa Fido i ukochanego kota Felixa. Święta powinny być czasem terapii dla zmysłów zmęczonych rygorami i przeciwnościami codziennego życia. Dlatego warto odwiedzić w tym bożonarodzeniowym okresie dawno niewidzianego kuzyna, zapukać do drzwi sąsiada, z którym przez cały rok nie było czasu, ani okazji zamienić choćby jednego słowa, wycałować się z bliskimi pod jemiołą, zapomnieć na kilka dni o diecie, upiec indyka i rozkoszować się szklaneczką ulubionego ginu w miłym towarzystwie”. Nic dodać, nic ująć. Choć od siebie dodałbym jeszcze, że ta świąteczna szklaneczka ginu z pewnością smakować będzie jeszcze lepiej, gdy w trakcie nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia włączymy odtwarzacz kompaktowy, wsuniemy doń „Christmas Album” grupy Jethro Tull i oddamy się całkowicie prawdziwej uczcie dla ciała i duszy. Czyż przecież tak naprawdę nie o to chodzi w ten świąteczny czas?...

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Zespół Focus powraca do Polski z trasą Hocus Pocus Tour 2024 Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!