Gösta Berlings Saga - Sersophane

Artur Chachlowski

O tym jak wielką renomą w swojej ojczystej Szwecji cieszy się grupa Gösta Berlings Saga świadczy fakt, że bilety na promocyjny koncert nowej płyty, który odbył się 26 listopada br. w Hörsalen Kulturhuset w Sztokholmie, rozeszły się w trzy dni. Spytacie: co to jest na tle naszego Riverside, na którego lutowy występ w Progresji biletów brakło już po kilkunastu minutach? Słuszna uwaga. Ale pamiętajmy, że Gösta Berlings Saga płytą „Sersophane” nie wychodzi z tak trudnego zakrętu jak zespół Mariusza Dudy. Od kilkunastu lat regularnie wydaje swoje płyty ciesząc nimi coraz większe grono sympatyków i wznosząc się na nich na coraz wyższy poziom. Poziom, rzekłbym, już kultowy. Przynajmniej w niektórych kręgach.

„Sersophane” jest czwartym studyjnym albumem Szwedów, wydanym równo pięć lat po świetnie przyjętym „Glue Works”, dzięki któremu kwartet sięgnął wyżyn popularności muzyki alternatywnej. Alternatywnej?... Właściwiej byłoby powiedzieć: postrockowej. Albo: psychodelicznej. A może retro-psychodeliczno-postrockowej?... Bo akurat w takich właśnie klimatach utrzymana jest muzyka Gösta Berlings Saga. Jest przy tym bardzo wciągająca oraz pełna intensywnie intrygujących dźwięków i melodii. I choć jest ona w stu procentach instrumentalna, to w trakcie jej słuchania wyobraźnia odbiorcy mimowolnie kreuje fascynujące obrazy i filmy. Często o mrocznym wydźwięku. No bo taka jest muzyka grupy Gösta Berlings Saga. Łączy w sobie minimalizm i epickość, delikatne frazy z agresywnymi rytmami, misternie budowanie harmonie z niesfornym hałasem, a nawet i kakofonią. Oczywiście traktowaną tu jako środek artystycznego wyrazu.

Na płycie „Sersophone” zespół oprowadza słuchacza po królestwie swojej muzyki demonstrując nokturnowy spokój (jak w kończącym album ledwie jednominutowym utworze „Naturum”), ale i rozpędzony dynamizm (np. utrzymany w pinkfloydowskim duchu „Konstruktion”), soniczną zwięzłość i precyzję („Dekonstruktion”) z rozbudowanymi formami muzycznymi (zwracam uwagę na trwającą ponad kwadrans minisuitę „Chanelling The Sixth Extinction”). Ta muzyczna podróż jest hipnotycznie wciągająca. A przy tym fascynująca i zniewalająca. Wystarczy posłuchać tytułowego utworu – „Sersophane” – i przekonacie się sami, że nie sposób przejść wobec tej muzyki w sposób obojętny. Zresztą wykonują ją naprawdę bardzo profesjonalni muzycy: Alexander Skepp (perkusja), Einar Baldursson (gitary), Gabriel Tapper (bas) oraz znany z Necromonkey (niedawno na naszych łamach recenzowaliśmy tegoroczną EP-kę „The Shadow Of The Blind Man”) pianista David Lundberg. W kilku utworach gościnnie na perkusji zagrał też Mattias Olsson (kiedyś w Ånglagärd, teraz w Nocromonkey). Grają, i to jak! Posłuchajcie, bo naprawdę warto.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Zespół Focus powraca do Polski z trasą Hocus Pocus Tour 2024 Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!