Dziś sięgamy po album - kompilację jeszcze z 2017 roku. Odkurzamy rzeczy znalezione na dnie szuflady i od razu w największym skrócie donoszę, że jest to album zwierajacy instrumentalny stoner z domieszką progresywności i nostalgią alternatywy. Jednak o ile mogłoby się wydawać, że gatunkowo jest świetnie, to w którymś momencie po przesłuchaniu ma się wrażenie jakby chaos zaczął odgrywać na nim wiodącą rolę.
Wiem, że ten krążek z muzyką, jak się okazuje, dwóch składów (członkowie grup Karma To Burn i Sons Of Alpha Centauri współpracowali już wcześniej, w 2007 roku, nad projektem zatytułowanym „Alpha Cat”, co przyniosło efekt w postaci płyty „Last Day Of Summer”) został wypuszczony tylko w ilości 200 egzemplarzy, zatem jest to pewnego rodzaju gratka dla kolekcjonerów 7-calówek…
Niestety nie ma tu wokalu, no i może właśnie dlatego brak jest też jakiegoś elementu, który potrafi scalić i nadać charakteru temu projektowi. Skojarzenia?… Jazda motocyklem, saloon, wiatr i znów jazda… Trochę bez celu, niestety.