Saga o trzech braciach dobiegła końca. Ryszard Kramarski i spółka mogli więc zająć się całkowicie nowym tematem. Jest nim historia o naszym życiu. O życiu pewnego człowieka, a właściwie o kolejnych etapach jego życia. Tym człowiekiem może być każdy z nas i każdy może w bohaterze albumu „Exist” odnaleźć samego siebie.
Płyta zawiera zaledwie cztery, ale za to bardzo rozbudowane, epickie, trwające po kilkanaście minut, utwory. Pierwszy, „Embryo”, to lekcja nienarodzonego jeszcze dziecka. Fikcyjny narrator przygotowuje małego embriona do życia i opowiada mu, co go czeka po urodzeniu. Drugi to „Up & Down”. To kolejna lekcja życia od chwili narodzin, poprzez dzieciństwo, zabawę, szkołę, przyjaźń, naukę, pierwszą miłość i pierwszy seks. Trzeci epik, „Rat Race”, to już lekcja dojrzałości, to praca, rodzina i pogoń za lepszym życiem. Wreszcie czwarty, „Road To Infinity”, mówi o ostatniej lekcji życia, o starości i drodze do „nieskończoności”.
Cztery malowniczo piękne, przecudowne kompozycje, które już dzisiaj mogą uchodzić za kanon polskiego prog rocka. Płyty tak dobrej, tak dojrzałej, tak przesyconej emocjami, a przede wszystkim wypełnionej tak wspaniałą muzyką, nie słyszałem od czasów wczesnego Collage’u. Tu nie ma miejsca na wydziwianie, zbędne poszukiwania i eksperymenty. Grupa Millenium niczym prog rockowi hardcorowcy idzie na całość. Czerpie z bogatej tradycji gatunku, wpisuje się w najlepsze wzorce oraz kanony i gra swoje. Gra bez żadnych zahamowań, bez ograniczeń i bez kompleksów. „Exist” to rock progresywny najczystszej próby. Od pierwszej do ostatniej minuty na płycie. Sympatycy art rocka najczystszej postaci balansującego gdzieś w rejonach dokonań wspaniałych mistrzów pokroju Pink Floyd, Genesis, Marillion, IQ, Pendragon, Pallas i Arena - wymieniać można by bez końca – z pewnością znajdą na tej płycie coś dla siebie. Nawet nie znając możliwości zespołu Millenium, ani jego dotychczasowego dorobku, sądząc wyłącznie po wymienionych przeze mnie nazwach wiadomo już czego należy się spodziewać po płycie „Exist”. I nie dość, że oczekiwania spełniają się w 100%, to w ogóle nie ma mowy o jakimkolwiek rozczarowaniu.
Dobre pomysły muzyczne i renomowane nazwy grup będących artystyczną inspiracją dla Millenium to jednak dopiero połowa sukcesu. Aby wszystko zagrało jak trzeba, niezbędni są jeszcze odpowiedni ludzie. Grający na klawiszach Ryszard Kramarski, który jest autorem zarówno całej muzyki, którą słyszymy na albumie „Exist”, jak i samego konceptu, otoczył się w swoim zespole wspaniałymi muzykami. Jak zawsze bardzo mocnym atutem brzmienia Millenium jest wokal Łukasza Gałęziowskiego. Łukasz jest również współautorem tekstów poszczególnych utworów. Na gitarze basowej gra Krzysztof Wyrwa, na gitarach Piotr Płonka, a na perkusji Tomasz Paśko.
„Exist” to płyta inna niż wszystkie. Inna od poprzednich płyt grupy Millenium. Zasadnicza zmiana w stosunku do poprzednich albumów zespołu polega na tym, że dzięki temu, iż poszczególne utwory są długie, pozostaje w nich więcej miejsca na popisy instrumentalne oraz długie pasaże, które wypełnia rozbudowana epicka muzyka ilustracyjna. Dzięki temu cały album nabiera rozmachu i monumentalizmu, a brzmienie zespołu staje się bardzo spójne, epickie i majestatyczne.
Pierwsze próby mariażu muzyki Millenium z tak dużymi formami muzycznymi miały miejsce na EP-ce „Three Brothers Epilogue”. Już suita „Epilogue” wypadła wtedy wielce okazale. Mam wrażenie, że teraz jest jeszcze lepiej. W kolejnych utworach bardzo dużo się dzieje. Zespół wznosi się na wyżyny art rockowego kunsztu, a muzyka, którą słyszymy na całej płycie jest przemyślana, wycyzelowana i logicznie poukładana. Naprawdę jestem zbudowany poziomem tego albumu.
„Exist” jest albumem na wskroś progresywnym. Rzekłbym: progresywnym aż do bólu. I tutaj upatruję jego największych zalet. Konsekwencja, zero kompromisów, uczciwość - to kolejne plusy, które nasuwają się przy słuchaniu tej płyty. Czyżby to pewniak do tytułu polskiej prog rockowej płyty roku? Jeżeli nawet nie, to na pewno mocny kandydat.