Argos - Argos

Artur Chachlowski

ImageCzy kiedykolwiek słyszeliście o grupie Superdrama? Nie?.. Ja też nie. Ale z tego właśnie niemieckiego zespołu wywodzą się dwaj muzycy, którzy postanowili, jako Argos, nagrać dość obszerną, a przy tym nieco eksperymentalną, płytę. Eksperymentalną nie w sensie stylistyki, a raczej podejścia do granych i komponowanych przez siebie dźwięków. Panowie Thomas Klarmann (bg, k, g, fl, v) i Robert Gozon (k, g, v) nie kryją swoich fascynacji muzyką przełomu lat 60. i 70. Wspólnie z perkusistą Ulfem Jacobsem założyli zespół, któremu nadali nazwę Argos i nakładem wytwórni Musea wydali płytę podzieloną na 3 tematyczne części. Każda z nich różni się od siebie stylistycznie i, na dobrą sprawę, każda mogłaby istnieć samodzielnie. Ich tytuły jednoznacznie wskazują po jakich rejonach obraca się grupa Agros. Tak więc „Nursed By Giants” to oczywiście ukłon w stronę twórczości grup Genesis i Gentle Giant. 5 utworów wchodzących w skład tego rozdziału płyty faktycznie utrzymanych jest w duchu muzyki wyżej wymienionych mistrzów. „The King Of Ghosts” i „A Name In The Sand” to ewidentne nawiązania do wczesnogabrielowskiego okresu Genesis, a „Core Images” ze swoimi wielopiętrowymi harmoniami wokalnymi od razu przywodzi na myśl produkcje spod znaku Gentle Giant.

Część druga, zatytułowana „Canterbury Souls”, to – zgodnie ze swoim tytułem - utwory utrzymane w stylu tak zwanej „sceny Canterbury”. Grupa Argos z łatwością przełącza się na zupełnie inne tory; muzyka w tej części płyty jest głównie instrumentalna, z mnóstwem jazz rockowych odniesień i utrzymana w charakterystycznym feelingu twórczości grup w rodzaju Caravan, Soft Machine czy Gong.

Część trzecia albumu, której tytuł „From Liverpool To Outer Space” mówi praktycznie wszystko, jest, zgodnie z oczekiwaniami, hołdem dla dokonań The Beatles oraz twórców psychodelicznego rocka. 5 piosenek wypełniających ten segment płyty to melodyjne i dość proste piosenki o miłych i łatwo wpadających w ucho liniach melodycznych z nieskomplikowanymi melodiami podkreślanymi dźwiękami fortepianu, prostymi gitarowymi akordami oraz innymi „ozdobnikami” w postaci na przykład partii granych na fletach.

Przyznacie, że ten dość karkołomny pomysł zastosowany przez grupę Argos, by w jedną całość skleić trzy różne muzyczne światy jest nad wyraz oryginalny. Ostatnio coraz więcej płyt tego rodzaju ukazuje się na świecie (vide ubiegłoroczny krążek grupy Unifaun), na których to młodzi twórcy w jednoznaczny sposób składają hołd gwiazdom rocka. Trzeba przyznać, że aby zrobić to w tak misterny sposób, jak Argos, swobodnie „przełączając się” z jednego na drugi, a potem i na trzeci gatunek, trzeba sporej odwagi. No i umiejętności. I trzeba też być do końca zakochanym w starej, dobrej muzyce legendarnych twórców…

Osobną sprawą jest jakość prezentowanej przez Argos muzyki. Nie jest ona jakąś ewidentną podróbką, a efekt charakterystycznego brzmienia zespół osiąga poprzez zręczne korzystanie z odpowiednich środków artystycznego wyrazu. Słychać, że panowie Klarmann i Gozon są bardzo osłuchani i odtworzenie klimatu epoki nie sprawia im najmniejszego kłopotu. Pod tym względem są bardzo przekonywujący. Zawodzą natomiast jako twórcy. Ich oryginalne kompozycje ani przez moment nie nawiązują swoim poziomem do słynnych nagrań mistrzów gatunku.

Osobiście traktuję ten krążek jako swego rodzaju ciekawostkę. Stanowi on chyba chwilową ucieczkę muzyków tworzących Argos od codziennej działalności w swojej macierzystej formacji. To taki mały muzyczny „skok w bok” i być może zrealizowanie młodzieńczych marzeń, by zagrać jak The Beatles, Genesis czy Caravan, nie skrywając przed światem pędzącym za przeróżnymi, wątpliwej jakości, modami swoich inspiracji i muzycznych fascynacji…

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!