Leap Day - Awakening The Muse

Artur Chachlowski

ImagePoznańskiej firmie Oskar należą się duże brawa. Nieczęsto zdarza się, by polska wytwórnia płytowa dokonywała światowej premiery albumu grupy, którą tworzą uznane sławy progresywnego rocka. Bo za takie należy niewątpliwie uznać postaci, które wchodzą w skład formacji Leap Day. Została ona niedawno powołana do życia przez pianistę Gerta van Engelburga. Akurat jest on najmniej znany z całego towarzystwa, ale proszę tylko zobaczyć, kogo zaprosił on do pracy w zespole: Peter Stel to basista znany z grupy Nice Beaver, Dirk Ebert Waalkens to keybordzista formacji King Eider, Koen Roozen to perkusista Flamborough Head, a gitarzystę Eddie Muldera znamy także z grupy Flamborough Head, ale również i z projektu o nazwie Trion oraz cover bandu Pink Floyd Project, z którego wywodzi się też główny wokalista Leap Day, Jos Harteveld. Jak więc widać, Leap Day to prawdziwa holenderska neopregresywna supergrupa.

Czegóż można się więc spodziewać po wydanej niedawno ich pierwszej płycie długogrającej? Dokładnie tego, co możecie sobie, drodzy Czytelnicy, wyobrazić czytając nazwy grup, z których wywodzą się członkowie Leap Day. W materiałach reklamowych przeczytałem ponadto adnotację, iż zespół inspiruje się muzyką Yes, Genesis, Camel, The Flower Kings, Marillion oraz IQ. Wydaje mi się, że nazwy tych zespołów są dość dobrym drogowskazem co do stylistycznego oblicza zespołu. No, może wykluczyłbym z tego grona The Flowers King i Yes, ale ślady twórczości pozostałych wymienionych wykonawców z łatwością można znaleźć w każdym z 7 utworów wypełniających płytę „Awakening The Muse”. Do tego grona dołożyłbym jeszcze formację The Alan Parsons Project. Po pierwsze, dlatego, że barwa głosu Hartvelda do złudzenia przypomina Erica Woolfsoona, a po drugie – melodyjne, bardzo spokojne utwory Leap Day wyraźnie mają w sobie coś z ducha, szczególnie balladowych, kompozycji tego legendarnego już dzisiaj zespołu.

Wszystkie nagrania, które znajdujemy w programie tego albumu to bardzo melodyjne, utrzymane w dość spokojnym tempie, utwory. Bardzo często pojawiają się w nich piękne gitarowe solówki oraz zgrabne pasaże grane na instrumentach klawiszowych. Do tego pełno jest w nich ładnych, płynnych melodii, efektów pozamuzycznych (dźwięk tłuczonego szkła, śmiech niemowlaka, skrzypiące drzwi, stukot kroków, świergot ptaków…), a całej płyty słucha się od A do Z z prawdziwą przyjemnością.

Nie sposób wyróżnić żadnego z utworów stanowiących program albumu „Awakening The Muse”. Nie dlatego, że nie ma w nich nic szczególnego i niewiele z nich zostaje po wysłuchaniu. Wprost przeciwnie. Bo przecież sympatycy melodyjnego, dojrzałego prog rockowego grania znajdą w nich dziesiątki, jak nie setki wspaniałych momentów, przy słuchaniu których na sercu robi się wyjątkowo miło. Po prostu nie ma na tej płycie słabego nagrania. Nieważne czy jest to otwierający ten zestaw utwór „When Leaves Fall” czy finałowy, wyposażony w długą, epicką część instrumentalną, „Little Green Man” czy umiejscowione gdzieś po drodze „What Would You Do”, „Eyes Wide Open” oraz „Sandgrains” – wszystkie one to prawdziwe małe arcydzieła neoprogresywnego rocka.

Polecam. Szczególnie tym wszystkim, którzy ukochali sobie brzmienia w stylu The Alan Parsons Project, Camel czy typowo niderlandzkiego „neoprogressivu” spod znaku grup pokroju Knight Area, Flamborough Head oraz King Eider.

Słyszałem, że Leap Day przygotowuje się do pierwszego tournee w swojej karierze. Od ludzi z Oskara wiem, że na pewno za około pół roku ta holenderska supergrupa pojawi się na koncertach w naszym kraju. Już teraz nie mogę się ich doczekać.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!