Wydawnictwo, które ukazało się w połowie maja nakładem Metal Mind Productions powinno zainteresować spore grono słuchaczy preferujących hardrockowe granie w wykonaniu czwórki muzyków ukrywających się pod nazwą Wami. Doświadczenie i zaangażowanie trójki z nich, tworzących od kilkunastu lat historię muzyki rockowej, jest doskonale znane wielbicielom takich zespołów jak Rainbow, Black Sabbath, DIO czy Thin Lizzy. Taka rekomendacja powinna już na początek zaintrygować starszych fanów tych, już dziś kultowych kapel, cieszących się nieustającym zainteresowaniem również młodych adeptów klasyki rocka. Ciekawostka jest fakt, że wspólny pomysł nagrania albumu „Kill The King” zrodził się po występie Thin Lizzy w Polsce. Wtedy, jako support zagrał Anti Tank Nun, a Marco Mendoza zainteresował się bardzo młodym gitarzystą tej formacji, Igorem Gwaderą.
Czas rozpakować album „Kill The King” i wsłuchać się w jedenaście kompozycji. Muzycy nagrywając je nigdy nie spotkali się w studio, lecz dogrywali swoje partie instrumentalne i wokale indywidualnie. Utwór „The Rider” brzmi jakby pochodził z dawnych czasów i kosi nas niezwykłymi partiami gitary oraz sekcji rytmicznej. Połączenie tradycji i młodego gitarowego talentu emanuje niesamowitą energią, partie wokalne i przebojowość nie pozwalają nudzić się podczas tej muzycznej przygody. „Young Blood” i „One More For Rock’n Roll” są tego żywym przykładem. Wytchnieniem może być kolejny utwór - „Guardian Of Your Heart”. To bardzo nastrojowy kawałek, w którym wspólnie zaśpiewali Doogie White i… Piotr Cugowski. Hardrockowa kawalkada Wami rusza dalej, wzbudzając bardzo żywiołowe reakcje w „Transition” i „The Resistance”. Niezwykły początek ma nagranie „Exodus (The Red Sea Crossing)” - połączenie orkiestrowych aranży z ciężkim brzmieniem nie zawsze jest efektowne i odnosi zamierzony rezultat, lecz warto próbować, by przekonać się czy ma to sens. Powracamy do przebojowo wdzierających się do uszu nagrań: „Heart Of Steel” i „Get Out Of My Way”. Ten drugi ma moim zdaniem zacięcie na kolejny singiel z tego albumu. Z pewnością porwie on publiczność podczas koncertów. Ostatnia kompozycja „I Don’t Wanna Lose You” z akustyczną gitarą, w balladowy sposób kończy debiutancki produkt tych (po części) weteranów rocka. Czas pokaże, czy ta współpraca będzie kontynuowana poprzez następne wydawnictwa.
Warto było spędzić te kilkadziesiąt minut z – co by tu nie napisać - doborowym towarzystwem w osobach: Doogie White (rocznik 1960), Vinny Appice (rocznik 1957), Marco Mendoza (rocznik 1963) i Iggy Gwadera (rocznik 1999). Pierwszy krok został zrobiony, nowa nazwa warta jest zapamiętania, a wraz z nią muzyczne dokonania doświadczonych muzyków i nadzieja na kontynuację ich wspólnych nagrań, w sprzyjającym takim projektom czasie. Warto jeszcze dodać, że zaangażowanie do tego zespołu naszego młodego Igora oraz braci Cugowskich, którzy są współproducentami płyty, świadczy o dobrze prosperującym rynku muzycznym, z którego można wyłowić talenty, niepotrzebujące medialnego „show”. W mojej ocenie album „Kill The King” jest próbą, która ma pokazać czy Wami potrafi przyciągnąć swym hardrockowym produktem fanów macierzystych grup muzyków i da siły twórcze na następny krążek, czego im życzę z całego muzycznego serca.