Jak często myślą Państwo o podróżach? Tych krótkich, ot, za miasto, za najbliższy róg lub tych dłuższych – hen, gdzieś tam. Czy długo i namiętnie planują Państwo każdą godzinę, każdy krok, co warto zobaczyć, a omijać to, co jest przereklamowane? Czy może, jak w znanej piosence, wsiadają do pociągu byle jakiego z hasłem: niech się dzieje…, ahoj przygodo.
No i te przewodniki, co to ‘uczą’ w którą stronę zwrócić wzrok i jak nadstawić ucha, by dojrzeć i usłyszeć coś niepowtarzalnego, wyjątkowego, coś, co spowodowało, że zdecydowaliśmy się rozpocząć podróż. Proszę wyrzućcie je w tej chwili. Zawartości tej płyty nie da się opisać. Jedyne czego można spróbować, to postarać się przybliżyć, uzmysłowić i dać odczuć jej piękno pomieszane z jakimś żalem, kontemplacją i strachem.
Ale jeszcze nie zaczynamy. Zadajmy przed tą podróżą jeszcze jedno pytanie: czy już doświadczyłem/doświadczyłam podróży życia?… Czy macie w sobie schowaną pamięć wszystkich jej momentów, każdej chwili, która sprawiła, że to właśnie ta podróż, a nie inna była tą wymarzoną, tą jedyną? TĄ podróżą życia? Czy oglądacie (może z łezką w oku) zdjęcia z tych wyjątkowych momentów, może jakiś filmik w telefonie, który pozostał po poprzednim kasowaniu, żeby zwolnić miejsce…?
Jeśli nie, to proszę usiąść wygodnie. Nie, nie będzie przesiadek i przestojów. Nasza podróż potrwa około 30 minut. Dozwolone jest robienie przerw, nawet dłuższych, by dokładnie usłyszeć to, co będziemy mijali.
Początek – „Wonder”.
Zastanówmy się czy wszystko wzięliśmy ze sobą? Bagaże, dokumenty, no i przydałyby się jakieś pieniążki… Mamy 15 sekund na przemyślenie prowadzeni przez delikatne klawisze, bo później, wraz z wejściem perkusyjnego nabijania, czujemy, że za późno na myślenie – czas zacząć chłonąć to, co się będzie działo. Powoli koła są wprawiane w ruch, toczą się wolniutko. Leniwie. Aż do pierwszej minuty ciągle nie możemy uwierzyć, że coś się zaczyna. Bo od tej pierwszej minuty pojawia się przestrzeń, niezmierzone niebo, serce bije szybciej… Nie ma odwrotu. Naprawdę zaczynamy.
Pierwsza minuta i trzydzieści sekund – to moment radości, że się zdecydowaliśmy, że jesteśmy gotowi na doświadczenie czegoś nowego. A potem już do końca utworu – euforia.
Wrażenie pierwsze – „Tunnel”.
To musi być jazda pociągiem przez góry. Nie wiem dlaczego, ale tak być musi. Wychylamy się na prawo, na lewo by zobaczyć łagodny ogrom mijanych szczytów. Zaduma… Tak, musi być zaduma, bo łagodny podkład syntezatorów wymusza zastanowienie nad wielkością i monumentalną łagodnością grzbietów skał. Czy widok gór może być początkiem kontemplacyjnej zadumy? Tak, z pewnością tak. Łagodne, bardzo Vangelisowskie syntezatory każą patrzeć i milczeć. I nagle… 52 sekunda – tunel. Strach… Jak to, skąd ta ciemność? Przecież było jasne niebo. I ta pędząca perkusja wzbudzającą popłoch. Czy ciemność tunelu może być piękna? Czy oprócz przerażenia, może przeistoczyć się w „niedefiniowalne doznanie kruchości ludzkiego życia”? I oby dotrwać do drugiej minuty – widać jasność, jest nadzieja, że z mroku wyłoni się coś nowego…
Wrażenie drugie – „Scars”.
Czy doświadczenie sytuacji ekstremalnych powoduje, że nabieramy chęci na zwierzenia, na rozmowę o rzeczach dotąd ukrytych przed światem, przed bliskimi? Na pokazanie swoich blizn? Każdy ma swoją własną odpowiedź, ale ten utwór to właśnie czas na rozważenie tej kwestii. Przecież jesteśmy z podróży. A podróż to nie coś statycznego, niezmiennego, stałego. To przejście, zmiana… Może zmiana samego siebie?...
Podróż to przecież jakby płynięcie przez czas i przestrzeń. W czasie jej trwania wszystko jest możliwe. A ten utwór z niesamowitą melodeklamacją daje szansę, żeby to spożytkować. To mój numer jeden na płycie.
Wrażenie trzecie – „Armour”.
Skoro podróż może zmieniać, to być może uda jej się skruszyć naszą codzienną „zbroję”. Przecież sami Państwo wiedzą… mamy wiele warstw publicznych, kilka prywatnych, pewnie kilka osobistych i takich, o których sami nie wiemy.
Proszę popatrzeć na lewo – właśnie mijamy miasteczko, a na prawo – piękny las. Taki właśnie jest początek tego utworu. Leniwe klawisze, głos i sunąca muzyka, która wspina się, staje się mocniejsza, bardziej zadziorna i głośna. Aż do momentu, gdy udaje się jej przekonać nas, że zmiana jest możliwa, przecież to nasza podróż… Może to właśnie nasza podróż życia?
Wrażenie czwarte – „Stargazing”.
Podobno już niedługo podróże do gwiazd będą możliwe. Nawet dla przeciętnego śmiertelnika. Przecież człowiek może wszystko, jest panem Ziemi. To pewnie i całego wszechświata. Ale najpierw w takiej podróży trzeba przejść przez chmury. Zmiana ciśnienia, przebicie szczelnej zasłony otulającej Ziemię. Musi być ostro już od początku. Syntezatory i ‘basowa’ perkusja ciągną nas przez ten fragment nieba, bo potem jest już tylko wielka przestrzeń, kosmos i… powracające uczucie spokoju. Gitara i stylizowana na śpiew chóralny orkiestracja tworzą niesamowitą atmosferę. A jakby tak pościgać się na Mlecznej Drodze? W czasie podróży wszystko jest możliwe. Proszę przeskoczyć do drugiej minuty utworu i zapiąć mocniej pasy.
Wrażenie piąte – „Tidal Wave”.
Z kosmosu na Ziemię… Nic prostszego. To jest nasza podróż. Z kosmosu nad morze – zapraszam! Jaka flaga na plaży? Oby nie czerwona. Ale te fale… proszę się nie bać, dobiją do brzegu około drugiej minuty. Wcześniej tylko widać jak powoli tworzy się wielka grzywa spienionej wody. Z daleka jest taka niegroźna. Skąd to wiadomo? Przecież podpowiadają nam to syntezatory, płynące wraz z każdą kroplą zbierającej wody.
Uwaga – druga minuta utworu. Proszę odsunąć się od brzegu, najlepiej podskoczyć, żeby nie zamoczyć nóg.
Wrażenie szóste – „Daylight”.
A może nasza ‘podróż’ to czas na odpoczynek? Na odespanie, odreagowanie, ‘odmóżdżenie’? Proszę bardzo, przecież to nasza podróż. Człowiek wyspany, spokojny, pozbawiony kłopotów, to nowy człowiek, to człowiek po zmianie, która przecież jest częścią podróży. A jak się już odpocznie, odreaguje, to proszę przeskoczyć do drugiej minuty. Pojawia się moc. Jesteśmy przecież w stanie objąć to wszystko, przedefiniować, poprawić - życie, skryty strach, niepewność. Ten fragment podróży to czas dziennego blasku.
Wrażenie siódme – „Origin”.
Jesteśmy utworzeni przez przeszłość, no i co z tego? To tak samo jakby powiedzieć, że jesteśmy wykuci z brązu i musimy zachować ciągle ten sam kształt. Nie. Potrzebujemy ‘kowala’ – on zna się na swoim fachu… Może to wszystko przekuć, przeinaczyć, stworzyć na nowo. Tylko czy potrzeba szukać kowala skoro sami możemy się odmienić? Ten utwór to dwie i pół minuty entuzjastycznej nadziei, że się uda. Tylko trzeba chcieć. Ale to przecież nasza podróż…
Wrażenie ósme – „Gold”.
A jakby tak wejść na jakiś szczyt, by zobaczyć zachód słońca? Na tą górę zaraz na prawo… Czy czeka nas nieopisany zachwyt, czy ogarniające poczucie niezmierzonej przestrzeni? Może jakiś złoty promień słońca liźnie świat wokół nas zanim pogrąży się w swoistym niebycie? Ten fragment naszej podróży to podziw dla otaczających nas zewsząd widoków. To cztery minuty trwania w zachwycie może lekko monotonnym, jednolitym, ale niezmiernie kołyszącym. Aż do momentu, gdy mocna gitara przypomina, że przecież to już wieczór, czas na odpoczynek.
Wrażenie dziewiąte – „Oceans”.
Może to być jakiś wielki wycieczkowiec na tysiące ludzi, albo zwykły kuter ze starym rybakiem i dziurawymi sieciami. Może to być szybki katamaran, albo leniwa, stara łajba. Byle tylko było gdzie postawić leżak i zwrócić twarz w stronę słońca. W tym fragmencie podróży proszę założyć słuchawki i nie słuchać tego utworu wcześniej aniżeli wtedy, gdy zapadnie zmrok, zgasną światła, a dom/mieszkanie/lokum utonie we śnie. Proszę nie zapomnieć zamknąć oczu.
Czy można mieć dwa utwory numer jeden na płycie?... Można. Przecież to nasza podróż.
Wrażenie dziesiąte – „Keep Going”.
To co? Zakładamy buty? Macie Państwo na to półtorej minuty. Trzeba podjąć decyzję, bo później rozpoczyna się na nowo nasza podróż tam, gdzie Państwo chcą. Może w świat marzeń, może w sny, może w te sny na jawie?... Keep Going – nie ustawajcie.
I to koniec. Dziękuję za wspólną podróż. Jej organizatorem był portal MLWZ.PL, a głównym animatorem zespół Lights & Motion, czyli jednoosobowy projekt ze Szwecji pod dyrekcją pana Christoffera Franzena. Płyta „Wonder” została wydana w marcu ubiegłego roku. To już siódma jego płyta ze wspaniałą okładką, która posłużyła za przewodnik tego opisu.
Jednocześnie chciałbym Państwa przeprosić za pewne nadużycie. Cały czas używałem słów: „nasza podróż”. Tak nie powinno być. To była moja podróż. Państwa podróż (o ile to będzie podróż, a nie np. marzenia senne) na pewno będzie inna. Bo nie ma dwóch takich samych wrażeń, każdy widzi inaczej, każdy jest inny, inaczej odczuwa. Dlatego proszę potraktować powyższy opis jako jedną z wielu możliwych interpretacji…