Riversend - Riversend

Rysiek Puciato

trochę z tego, trochę z czego innego… Ale przecież nie nazwa jest najważniejsza. Choć w moim wypadku określenia te charakteryzują dość dobrze muzykę, której słucham. Nie, nie musi być wcale wiele połamanych rytmów, dołującej psychodelli, abstrakcyjnych figur aranżacyjnych. Czasami wystarczy po prostu ładna płyta. I takie się znajdują. Ot, pierwsza z brzegu – zespół Riversend i ich tegoroczny debiut o tym samym tytule.

Są, w zasadzie, dwa duety, które cenię. Jeden z dalekiej Brazylii, ale na razie milczy zawzięcie skupiając się na coverach (choć dwie płyty autorskie ma na swoim koncie) i teraz - Riversend.

Riversend pochodzi z USA. Wokalistka Olivia Horovitz i multiinstrumentalista Zack Miranowic (znany choćby z mocniejszego zespołu Disciples Of Verity gdzie gra razem z Coreyem Gloverem z zespołu Living Colour). I właśnie po siedmiu singlach w ubiegłym roku wyszedł wreszcie ich pierwszy album.

A na nim 9 utworów o podobnej tematyce: miłość, miłosne zawody, samotność… Ot, jak to zwykle w tego typu twórczości. Co przykuwa uwagę właśnie do tego duetu? Bez trzech zdań muzyka, owo ‘prog-related’ w wykonaniu Zacka Miranowica. Ogromnie zróżnicowana, dająca przestrzenny oddech aranżacyjny i, co się często zdarza, nie nużąca. A że utwory są krótkie, to fajnie się ich słucha.

Trzeba docenić bluesowo-rockową przeróbkę klasycznego utworu zespołu Pantera – „Revolution Is My Name”, a reszta?... Myślę, że mniej ortodoksyjni zwolennicy neo-proga nie będą zawiedzeni. Jest na tej płycie ambientowy smaczek, trochę jazzowej zadumy, fajnej atmosfery, ledwie wyczuwalny smak bluesa, ale też art rock, więc spokojnie można wrzucić tę płytę na półkę z napisem ‘prog-related’...

MLWZ album na 15-lecie Weather Systems w 2025 roku na dwóch koncertach w Polsce Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok