Nuova Era - 20.000 Leghe Sotto i Mari

Artur Chachlowski

Zamiast długiego rysu historycznego krótkie przypomnienie: Nuova Era to jedna z pierwszych i najważniejszych włoskich grup tzw. odrodzenia progresywnego rocka. I na pewno jedna z najbardziej cenionych. Jej produkcje (a do tej pory ukazało się pięć studyjnych albumów) inspirowane są twórczością włoskich mistrzów gatunku, jak Banco Mutuo Soccorso, Le Orme, New Trolls i Premiata Forneria Marconi, ale wykonywane są przy użyciu współczesnej technologii nagrywania dźwięków. Czy są zespołem zaliczanym do nurtu neo prog? Trudno jednoznacznie ocenić, ale przecież nie o łatki, szufladki czy przyklejane etykietek tutaj chodzi.

Zespół założony został we Florencji w 1986 roku i po nagraniu czterech płyt, które do dzisiaj uważane są przez włoskich fanów rocka progresywnego za kamienie milowe gatunku, rozwiązał się mniej więcej po 10 latach działalności. Potem kilkukrotnie reaktywował się: w 2008 r., w 2016 r. (wtedy też wydał swój album nr 5 – jedyny śpiewany po angielsku, „Return To The Castle”), no i ponownie teraz, przedstawiając całemu progresywnemu światu swoje najnowsze dzieło – płytę „20.000 Leghe Sotto i Mari”.

To udany powrót włoskich muzyków. I to w niezmienionym, od poprzednie reaktywacji, składzie. Jest ich czterech: Walter Pini gra na klawiszach, a Alex Camaiti śpiewa i gra na gitarach. Obaj pamiętają początki zespołu i brali udział w nagrywaniu wszystkich poprzednich płyt (w przypadku Camaitiego nie było go tylko na jednym albumie – „Il Passo del Soldato” z 1995 roku). Skład uzupełnia sekcja rytmiczna, którą tworzą Rudy Greco (gitara basowa) i Maurizio Marra (perkusja). „20.000 Leghe Sotto i Mari” jest prawdopodobnie ich najbardziej ambitnym albumem, wykonanym z rozmachem i techniczną wirtuozerią, teraz ponownie z tekstami napisanymi w ich ojczystym języku.

Pewnie uważni Czytelnicy, nawet ci nieznający języka włoskiego, domyślili się już, że najnowsze wydawnictwo włoskiego zespołu zainspirowane jest arcydziełem literackim Juliusza Verne'a pt. „Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi”, uważanego za jedną z klasycznych powieści utrzymanych w gatunku science-fiction.

Album składa się z jednej suity o długości prawie 37 minut podzielonej na dwa kilkuczęściowe akty, zapewne z powodu konieczności logicznego podziału tego materiału dla potrzeb winylowej płyty. Jako ciekawostkę podam, że oprócz wersji LP album ukazał się też na CD i ta wersja zawiera dodatkowo 16-minutowy utwór, który został napisany przez klawiszowca Waltera Piniego, gdy miał on zaledwie 17 lat. „Nautilus”, bo o tej kompozycji mowa, nie został do tej pory jeszcze nigdy wydany i nie jest przypadkiem, że nosi ten sam tytuł, co nazwa podwodnej łodzi Kapitana Nemo. Nawiasem mówiąc, utrzymana jest ona w delikatnym kontraście do głównej kompozycji, panuje w niej bardziej przystępna, choć wciąż oldschoolowa, atmosfera, z lekko bluesowym groove’em gitary na czele nieustających szarż instrumentów klawiszowych.

Ale wróćmy do podstawowego materiału. Co można powiedzieć o najnowszym albumie grupy Nuova Era? To, że w pewien sposób stanowi rodzaju podsumowanie wszystkiego, co oferuje tzw. ‘włoska szkoła rocka progresywnego’, że zawiera wszystkie niezbędne elementy definiujące dojrzałe progresywno-rockowe brzmienia, że aż roi się na nim od nieprzewidywalnych zmian harmonicznych, rytmicznych i melodycznych, że z literackiego punktu widzenia zawiera wszystkie ściśle powiązane w całość wątki, opisujące nie tyle fabułę książki Verne’a, co różne aspekty złożoności i różnorodności ludzkiej duszy?...

Na pewno to album z gatunku takich, które wymagają wielokrotnych przesłuchań, ponieważ jest na nim całe mnóstwo szczegółów i niuansów, które wymagają powolnego przyswajania, aby w pełni je docenić. Mnóstwo jest tutaj skomplikowanych sekcji instrumentalnych i płynnych przejść, które zamieniają tytułową suitę w wyjątkowe, wciągające soniczne doświadczenie. Dostojne organy, Moogi i melotrony nadają ton muzyce zespołu i trzymają stery rozpędzonego muzycznego statku, który porusza się po filmowo-vintage'owych klimatach, a melodyjne dźwięki „rzeźbiącej” gitary nadają temu wszystkiemu odpowiedniego smaczku No i wokal Alexa – ciekawy, jakby emitowany od niechcenia, brzmiący niczym syrena wabiąca swoją ofiarę, ale też chwilami ekspresyjny, brawurowy, z typową włoską teatralnością. Duże brawa należą się też sekcji rytmicznej, która nawiguje tym muzycznym statkiem we właściwym kierunku. Jednym słowem: dobra robota!

Czas na krótkie podsumowanie. „20.000 Leghe Sotto i Mari” to nieoczekiwany i zaskakujący powrót zasłużonej dla włoskiego prog rocka grupy. To album niewątpliwie niemodny, co dla jednych może okazać się zaletą, a dla innych - wadą. Sprawia wrażenie zagubionego klasyka z lat 70., ale z nowoczesną witalną energią. Niezaprzeczalnym faktem jest, że można go łatwo pomylić z albumami symfoniczno-progresywnymi wydanymi na początku lat 70. To prawdziwie oldschoolowy album z gatunku tych, których, mimo wszystko, nie powinno się przegapić

MLWZ album na 15-lecie Ino-Rock Festival 2025: niezapomniane muzyczne przeżycie w Inowrocławiu Weather Systems w 2025 roku na dwóch koncertach w Polsce Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok