Ologram - La Mia Scia

Artur Chachlowski

Grupa Ologram powstała na początku 2022 roku z inicjatywy Dario Giannìego. 15 września 2022 roku wydała swój debiutancki album „La Nebbia”, który zebrał pozytywne opinie zarówno we Włoszech, jak i za granicą, czego i my daliśmy swój małoleksykonowy wyraz w naszej recenzji tej płyty.

Minęły dwa lata i Ologram jest gotowy do kolejnego muzycznego przedsięwzięcia. Skład zespołu okrzepł (Dario Giannì gra na basie, Roberto Giannì na instrumentach klawiszowych, Lorenzo Giannì na gitarach, Giovanni Spadaro na perkusji, a za mikrofonem stoi Fabio Speranza, który jest głównym (i jedynym, w odróżnieniu od poprzedniej płyty) wokalistą i śpiewa we wszystkich utworach). 24 stycznia ukazał się nowy album zatytułowany „La Mia Scia”, najpierw udostępniony na głównych platformach cyfrowych, a fizyczne kopie CD trafiły do sprzedaży w lutym. Nowy album łączy w sobie wpływy takich zespołów jak PFM, The Police, Rush i Muse, z tekstami w języku włoskim i kontynuuje egzystencjalne tematy poruszane na pierwszym albumie. Najogólniej rzecz ujmując, poszczególne kompozycje (a jest ich 8 – dwa instrumentale i 6 utworów wokalno-instrumentalnych) eksplorują ludzkie poszukiwania sensu życia.

Zespół Ologram wpisuje się w popularną „szkołę włoskiego progresywnego rocka”, a jego nowa muzyka to dobrze skomponowane, zwarte i przystępne utwory rockowe z wyeksponowanymi partiami gitar i, co warte podkreślenia, bardzo dobrym wokalem. Aranżacje nie są zbyt skomplikowane ani ekstrawaganckie, w sumie otrzymujemy niespełna 40-minutową porcję atrakcyjnej progrockowej muzyki. Najlepsze momenty? Album zaczyna się w ciekawy sposób. Najpierw, jako intro pojawia się „22.43” z ciekawą wokalizą, z której wypływa jeden z najciekawszych fragmentów tej płyty – „Kasbah” z gitarowym riffem wzorowanym na ledzeppelinowskim „Kashmirze”. Tytułowa piosenka „La Mia Scia” („Mój szlak”) zachwyca swoją bezpretensjonalnością, a finałowe nagranie „1997” to prawdziwy prog rock jak się patrzy. Klimatyczny, epicki, z ładnymi partiami klawiszy i ciekawie rozwijająca się główną linią melodyczną. Wyróżniłbym jeszcze ciekawie zaaranżowaną „Jaracandę”, w której praktycznie próżno szukać rockowego instrumentarium. Wokal Fabio Speranzo wybrzmiewa na tle podkładu akustycznych gitar i instrumentów smyczkowych, co stanowi pewnego rodzaju stylistyczne przełamanie w stosunku do reszty materiału wypełniającego program nowego wydawnictwa, ale jest też niewątpliwą niespodzianką podnoszącą atrakcyjność całej płyty.

Niby nic wielkiego, ale „La Mia Scia” ma w sobie coś takiego, co pozwala cieszyć się z muzycznej zawartości tego albumu. Niewątpliwie jest on łakomym kąskiem dla miłośników typowo włoskiego prog rocka.

MLWZ album na 15-lecie Ino-Rock Festival 2025: niezapomniane muzyczne przeżycie w Inowrocławiu Weather Systems w 2025 roku na dwóch koncertach w Polsce Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok