Niedawno w jednym z wywiadów związanych z wydaniem swojej nowej płyty Steven Wilson wypowiedział takie słowa: „(…) Czym jest rock progresywny? Dla mnie jedyna rzecz, którą wspólną mają artyści z szerokiego spektrum prog rocka, od Pink Floyd, Franka Zappy, po Rush, Mogwai i Radiohead, to chęć odchodzenia od standardowej formy popowej. Chodzi o zabieranie słuchacza w podróż, zaskakiwanie go, co często wymaga dłuższego budowania nastroju. Nie zawsze, ale często zespoły tworzą utwory trwające po 10-20 minut. To jedna z charakterystycznych cech, a może jedyna cecha charakterystyczna dla rocka progresywnego". I choć nie zgadzam się z ostatnim zdaniem tej wypowiedzi, to z zamkniętymi oczyma mogę podpisać się pod jej środkową częścią. Zabieranie słuchacza w podróż, zaskakiwanie go, budowanie nastroju... I choć czasami kosztuje to słuchacza troszkę wysiłku, to taka muzyczna podróż dostarcza wielu wrażeń i wnosi wiele emocji, o których czasami sami siebie byśmy nie podejrzewali. Do tej wyliczanki cech wspólnych dodałbym jeszcze: zmienność i ulotność, epickość i treść przenoszoną przez słowa, które współtworzą świat przedstawiany w utworach progresywnych. Ten konglomerat muzyki i słów nie ma baczenia na czas trwania, nie liczy się dla niego kwestia „radio edit”… Ważne jest tylko opowiedzenie historii, ważny jest przekaz. A wykonawcą, który w sposób absolutnie mistrzowski spełnia wszystkie powyższe kryteria i, co więcej, jest jednym z tych zespołów, który spełniając kryteria jednocześnie się im wymykając, jest IQ.
Grupa IQ przedstawia najnowsze wydawnictwo, które od jego poprzednika – albumu „Resistance” - dzieli sześć długich lat oczekiwania. „Dominion” jest już trzynastym albumem w czterdziestoczteroletniej karierze IQ. Jest to najdłuższa przerwa, jaką zaserwował nam zespół pomiędzy kolejnymi płytami. Czy mają Państwo jakieś oczekiwania względem tej najnowszej produkcji? Czy oczekują jakiś radykalnych zmian? Czy obawiają się, że może coś nie wyjść i otrzymamy „gorsze” dzieło? W moim odczuciu niczego takiego nie ma, a pierwszy z oficjalnie zaprezentowanych singli pt. „No Dominion” tylko potwierdził to, czego oczekiwałem: otrzymaliśmy kolejny album, który na pewno zostanie „zasłuchany” do przysłowiowego zdarcia płyty.
W wywiadzie dla portalu Prog Report Peter Nicholls (wokalista grupy) mówił, że płyta „Dominion” opowiada o tym, jak najlepiej wykorzystać czas, który mamy, aby stworzyć jak najlepsze życie: „Świat, w którym żyjemy, jest naszym własnym dziełem. Czas i zdrowie to najważniejsze dobra, jakie posiadamy”. Tytuł płyty został zaczerpnięty z wiersza walijskiego poety Dylana Thomasa pt. „A śmierć nie będzie miała władzy” z 1933 roku. Słowa te są też częścią Listu św. Pawła do Rzymian.
Co więcej, zespół nagrał tyle materiału muzycznego, że starczyłoby go na dwie płyty. „Właściwie napisaliśmy o wiele więcej materiału na „Dominion” – mówi Mike Holmes (gitarzysta) - ale ten wybór utworów (i ich kolejność) wydaje się stanowić spójny album. Nawet w erze streamingu pojedynczych utworów nadal podchodzę do nowej płyty z myślą o „stronie pierwszej” i „stronie drugiej”, a wybór i rozmieszczenie utworów na „Dominion” wydaje się po prostu takie, jak powinno być na klasycznym albumie”. Dalsza część jego wypowiedzi już teraz pozwala na snucie marzeń, że na następny album (a jestem przekonany, że taki będzie) nie trzeba już będzie czekać kolejnych sześć lat: „(…) Pierwotnym zamiarem było wydanie drugiej płyty z innym materiałem, ale zajęłoby to o wiele więcej czasu, a uznaliśmy, że sześć lat to wystarczająco dużo. Oznacza to, że jest już sporo materiału gotowego na następny (album – przyp. RP)”.
Zespół chyba nieco „stęsknił się” za nowym muzycznym przedsięwzięciem. Peter Nicholls we wspomnianym wywiadzie dodaje: „(…) Tak, długo na niego czekaliśmy (nie można nas oskarżyć o pośpiech!), ale jesteśmy przekonani, że ten album jest naprawdę mocny i warto było czekać. Wydanie nowego albumu IQ w czterdziestym czwartym roku istnienia (zespołu – przyp. RP) jest naprawdę ekscytujące”.
Pięćdziesiąt trzy minuty muzyki – tyle czasu potrzebują Państwo, by należycie docenić kunszt tej płyty. Pięćdziesiąt trzy minuty i pięć utworów po raz kolejny sprawiają, że ani na milisekundę nie jesteśmy w stanie oderwać się od kolejnych dźwięków, że przestaje istnieć czas i przestaje się liczyć wszystko, co nie ma związku z przetaczającymi się falami dźwięków.
Idąc na skróty można powiedzieć, że album „Dominion” jest kolejnym wydawnictwem zespołu IQ, na którym dominuje temat przemijania, kontemplacji śmierci, rozstania, wojny i jej wpływu na życie, na stratę kogoś bliskiego. „The Unknown Door” – utwór otwierający to wydawnictwo - rozpoczyna się od fragmentów przemówienia premiera Neville'a Chamberlaina, który wypowiada wojnę faszystowskim Niemcom. Motyw wojenny już niejednokrotnie gościł na płytach IQ. Proszę przypomnieć sobie fragmenty komunikatów radiowych z czasów wojny na płycie „Frequency”, czy temat I wojny światowej na „The Seventh House”. Temat śmierci i życia pozagrobowego był obecny też np. w utworze „Harvest Of Souls” z płyty „Dark Matter”.
Tym razem smutny początek jest trampoliną do dwudziestodwuminutowej podróży, a właściwie odysei, która splątanymi melodiami zabiera słuchacza w emocjonalną podróż ukazującą skomplikowane obrazy wzięte z codziennych zmagań pojedynczego człowieka ze sobą, ze światem, z innymi. Tekst tej bardzo epickiej opowieści pełny jest słów o osamotnieniu i beznadziei: „(…) Nie popełnij błędu / Otaczają cię fałszerze” (…) „Nie nauczyliśmy się niczego z żadnych lekcji / Lata mijają i nie wrócą / Wiesz, że teraz nic nie może ich ponownie ukształtować / Niebezpieczeństwo znajduje się w miejscach, których nigdy nie znałeś / I całe twoje życie nie należy do ciebie”.
Nieco groźnie, niczym przekleństwo, które dotknęło ludzi przez cały czas trwania tej muzycznej podróży przewija się motyw „państwa”/ „ziemi obiecanej” / „przeklętego lądu” – słowem motyw krainy określonej mianem „wasteland”. Czy to kraina pt. raj? Czy to kraina pt. wieczna tułaczka naznaczona śmiercią? Czy to granica pomiędzy światami? Proszę spróbować ruszyć w tą podróż… Nie mogę tylko zagwarantować, że każdy znajdzie tę samą, jednoznacznie brzmiącą odpowiedź. Ten utwór to kolejny przykład mistrzostwa, jakie przynoszą kolejne albumy IQ.
Muzycznie mamy do czynienia z kompozycyjnym rollecoasterem. Zespół dostarcza nam mistrzowskiej mieszanki emocjonalnego napięcia. Mamy tu wszystko, co według najstarszych recept muzyki progresywnej składa się na doskonałą kompozycję: wycyzelowane partie instrumentalne gitary i klawiszy, zdecydowane pochody sekcji rytmicznej i… przejmująco-intrygujący wokal. No właśnie… wokal. Peter Nicholls dominuje na tym albumie. Zresztą w jednym z wywiadów powiedział: „(…) Brzmię na tym albumie tak, jak zawsze chciałem brzmieć”. I to słychać. Linia wokalna jest centralną częścią każdego utworu. Jest obudowana muzyką, a że barwa głosu Nichollsa jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych i charakterystycznych w muzyce progresywnej otrzymujemy w efekcie przejmującą kompozycję pełną odniesień do wcześniejszych płyt zespołu, a jednocześnie brzmiącą inaczej.
I dobrze, że kolejny utwór na płycie - „One Of Us” - to zaledwie trzyminutowa piosenka akustyczna z interesującą instrumentacją i emocjonalnym wokalem. Po ponad dwudziestominutowej podróży w poszukiwaniu „nieznanych drzwi” ta delikatna, akustyczna kompozycja jest niczym balsam dla słuchacza, który właśnie wrócił z „odmętów” poprzedniej piosenki. „One Of Us” – jedno z nas… minęło drugie. Drogi się rozeszły, bo nie znaleźliśmy się w tym samym miejscu i czasie, bo nie daliśmy sobie szans – „(…) Nie udało nam się znaleźć naszego miejsca w czasie” – tak można by streścić zawartość tego utworu. Nieczęsto takie akustyczne kompozycje zdarzały się w historii zespołu, więc tym bardziej warto posłuchać tego gitarowo-wokalnego utworu wspartego, w środkowej części, delikatnymi klawiszami.
Ponad minutowy klawiszowy wstęp w utworze „No Dominion”, który był pierwszym singlem z nowej płyty, sprawia, że znacząco podnosi się atmosfera oczekiwania na ciąg dalszy. To oczekiwanie na jakieś wzniosłe i pogodne rozwinięcie zostaje zahamowany przez treść tej, w zasadzie, przejmująco smutnej piosenki – Los czeka, tworzy nowe linie życia / A potem nie będzie już żadnego jutra”. To przeznaczenie kształtuje ludzką drogę życia… To ono kreśli szlak życiowej wędrówki. I nawet śmierć nie ma władzy nad życiem („Śmierć w swoim szaleństwie nad zachodnim księżycem nie będzie miała władzy / Nikt nie odejdzie zbyt wcześnie”) – to wspomniane już wyżej przesłanie z wiersza Dylana Thomasa nabiera w połowie utworu przytłaczającej mocy, a następująca po nim epicka gra klawiszy to przeświadczenie tylko wzmacnia. Koniec należy jednak do Mike’a Holmesa i jego gitary. Jego ponad minutowe solo, które zostaje wyciszone w ostatnich sekundach, to po prostu majstersztyk.
Z pewnością gdyby zapytać Państwa o ulubiony utwór z tej nowej płyty IQ, to każdy wskazałaby na inny. „The Unknown Door” unosi swoją epickością, „No Dominion” – klawiszami i końcowym solo gitary, „One Of Us” – akustycznym spokojem. Ja stawiam na przedostatni utwór – „Far From Here”.
„(…) A co jeśli nie jestem taki? / Brak mi słów, które mogłyby to zrozumieć” – co by się stało gdyby nagle okazało się, że „ja” nie jestem taki, jakim chciałbyś/chciałabyś/chcielibyście żebym był? „(…) Niewinne „ja”, które zostało utracone lub odzyskane / Prawa czy lewa półkula mózgu, która zadecyduje? / A co jeśli prawa półkula mózgu nie miałaby już nic do powiedzenia? / Czy lewa półkula mózgu też nie miałaby nic?” – co decyduje, że ja, to wciąż ja? Prawa, czy lewa półkula mózgowa? Wreszcie trzeba zostawić za sobą, to czym i jakim się było – (…) Kierunki życia , które zawsze znałem / Nigdy nie były skuteczne ani potrzebne / Te dni minęły”. I trzeba zacząć naprawiać wszystko to, co się zepsuło. To uproszczona treść tego utworu. Meandry ludzkiego życia i codzienne zaklinanie rzeczywistości, że poprawa stanie się faktem już dzisiaj, już za chwilę.
Muzycznie przez ponad dwanaście minut przemierzamy szlak od depresyjnej skargi wyśpiewanej nieco ściszonym głosem na tle jakby udających dziecięce zabawki klawiszy, przez niespotykaną jak na IQ mocną i zdecydowaną część środkową z niesamowitą grą Paula Cooka na perkusji i popisową grą Neila Duranta na klawiszach. Niespotykane w porównaniu do innych płyt IQ jest także zastosowanie tzw. elektroniki. Nie zawodzi gitara, a końcowe wytracenie tempa i wyciszenie z jednej strony wycisza tę kompozycję, a z drugiej sprawia, że nadaje ono całości jakiegoś optymistycznego wydźwięku, jakiegoś pocieszenia dającego nadzieję, że wszystko da się odbudować.
Ostatnie osiem minut na płycie zajmuje utwór pt. „Never Land”. To bardzo dobra piosenka na koniec. A delikatna początkowa gra klawiszy, gitary basowej w wykonaniu Tima Esau i narracyjny ton wokalu Nichollsa niemal unoszą słuchacza w powietrze. Unoszą w krainę nadziei na to, że wszystko co złe minie. To chyba najbardziej „typowy” utwór zespołu, co nie znaczy, że gorszy lub wtórny. Wręcz przeciwnie, jego zgrabnie zaaranżowana konstrukcja pokazująca zespół jako całość, jak najbardziej nadaje się na to, by podsumowywać tę płytę. Słuchając tego utworu, a także całej płyty, można wyczuć jakąś naturalną symbiozę pomiędzy muzykami. Jakąś muzyczną telepatię i chemię, bo zwykłe słowo „zgranie” tu nie pasuje.
Jeżeli spodziewali się Państwo, że na tej płycie IQ wyznaczy jakiś nowy szlak w muzyce progresywnej, to te oczekiwania pozostaną niespełnione. Po czterdziestu czterech latach istnienia, po nagraniu trzynastu płyt długogrających i niezliczonej ilości płyt live i innych chyba nie jest to możliwe. Ale czy właśnie tego ktoś od IQ oczekuje? Czy Mike Holmes może zagrać inaczej, czy Peter Nicholls może zmienić swoją bardzo charakterystyczną barwę głosu?...
Zawsze podobała mi się w tym zespole umiejętność tworzenia wciągających i zarazem bardzo melodyjnych kompozycji, które w umiejętny sposób łączą epickość i piosenkowość, tworząc w ten sposób swoiste „małe” opowieści muzyczne. Na płycie „Dominion” takim utworem jest „The Unknown Door”. Nowością muzyczną są tu dwa utwory: akustyczny „One Of Us” (który równie dobrze mógł być ostatnią, kończącą płytę kompozycją) i „Far From Here” z zamkniętą w dwanaście minut wyróżniającą się na tle innych kompozycji zespołu, strukturą.
Cała płyta brzmi po prostu wybornie… Produkcja, mastering i miksy sprawiają, że całość jest przejrzysta, bogata i pozwala każdemu z członków zespołu pokazać swoją klasę wykonawczą. Czy jest to płyta tylko dla fanów zespołu? Dla nich jest to, jak to się mówi… mus. Dla tych, którzy nie zdołali jeszcze poznać IQ, to bardzo dobra okazja, żeby posłuchać muzyki przez duże M. A w kwestii podróży, w które zabierają nas zespoły spod znaku rocka progresywnego, to właśnie czytając te słowa moją progresywną podróż słowną już Państwo odbyli. Teraz czas włączyć płytę. Najlepiej na „cały regulator”.
Płyta „Dominion” oficjalnie ukazała się 28 marca. Wersja winylowa spodziewana jest w połowie kwietnia.