Był rok 1980, zespół SBB miał zacząć pracę nad kolejnym albumem, tymczasem… w listopadzie zakończył działalność. Józef Skrzek nagrał wówczas płytę „Józefina”, choć dobrze pamiętać, że prace nad nią zaczął jeszcze w 1979 roku. W przedsięwzięciu wzięli udział i Jerzy Piotrowski (który na dniach miał wyruszyć jako zastępczy perkusista w tournée Skaldów po Związku Radzieckim), i Apostolis Anthimos, a także Sławomir Piwowar, którego gitarowy kunszt miłośnicy SBB poznali, słuchając ostatniej płyty z klasycznego okresu formacji – „Memento z banalnym tryptykiem”, nagranej w 1980 r., a wydanej rok później, kiedy zespół już nie istniał. Album ten był jedynym, który formacja SBB nagrała w kwartecie.
„Józefina” ukazała się dopiero w 1983 roku. Józef Skrzek trwał już wówczas w przestrzeni zupełnie innego etapu swojej artystycznej aktywności, chętnie odwiedzając kościoły i nagrywając kolejne solowe płyty. Swoją drogą poszli też „Lakis” (wkrótce nagrał wyborne płyty z Tomaszem Stańko i Jerzym „Keta” Piotrowskim (włączy się m.in. w muzykę zespołów Kombi i Young Power, towarzyszyć będzie wielu artystom) oraz wspomniany, zmarły w 2015 r., Sławomir Piwowar (wcześniej obecny w zespole Czesława Niemena, a potem współpracujący m.in. z Grzegorzem Ciechowskim, Urszulą i Kasią Kowalską).
Na płycie „Józefina” po raz pierwszy pojawił się młodszy brat Józefa (zmarły także w 2015 r.) Jan „Kyks”, dziś legenda polskiego bluesa, twórca m.in. jednej z najwyżej obecnie cenionych polskich płyt bluesowych „Modlitwy bluesmana w pociągu”. Zagrał wtedy u brata na harmonijce. Obecni są też wirtuozi saksofonu: Andrzej Olejniczak i Tomasz Szukalski oraz przyjaciel Józefa – wschodnioniemiecki muzyk Johannes Biebl grający na gitarze. Co ważne, sam Skrzek ograniczył własne instrumentarium – sięga na „Józefinie” jedynie po fortepian Fendera, organy Hammonda i dwa syntezatory Mooga. Anglojęzyczne teksty napisali Paul Dresch i Tom Winter. Autorką przeszywających wokaliz jest Halina Frąckowiak - jedyna artystka, z którą zespół SBB nagrał płytę (wyśmienita „Geira” z roku 1977). W 1981 r. wydała album „Ogród Luizy” do wierszy Kazimierza Wierzyńskiego z muzyką Józefa Skrzeka. Intrygująca okładka płyty „Józefina” przedstawia ślubny orszak wchodzący na szczyt śląskiej hałdy. Przewodzi panna młoda, jednak bez pana młodego. To Alina, zmarła w 2022 r. muza i żona Józefa. Zdjęcie wykonał Tomasz Sikora.
„Józefina” jest płytą osadzoną w estetyce rocka lat 70, a nawet końcówki dekady wcześniejszej. To formy krótkie, piosenkowe, raczej dla SBB nietypowe (choć warto bardzo pamiętać o ujmującej kasecie „Jerzyk” z 1977 r.). Jak ujął to wydawca, Michał Wilczyński, nawet nieco „beatlesowska”. W chwili gdy się ukazała, mogła sprawić wrażenie nieco staroświeckiej. Byłem licealistą, kupując jej pierwsze, oczywiście winylowe, wydanie. Gdy dziś, po przeszło czterdziestu latach słucham najnowszego wznowienia, które zawdzięczmy niezwykle zasłużonej dla historii polskiej (i nie tylko polskiej) muzyki oficyny GAD Records (numer katalogowy 317) okazuje się, że to album który absolutnie się nie zestarzał. Jest uniwersalny, wciąż zachwycający, przepięknie liryczny, barwny, melodyczny, wzruszający, a przy tym w formie na swój sposób oszczędny.
Na najnowszym wydaniu dziesięć oryginalnych utworów uzupełniają wyborne nagrania dodatkowe, dotąd niepublikowane. Jest ich sześć. Wśród nich przepiękna wersja utworu tytułowego na głos i fortepian oraz niesamowita „Józef & Hansi”. To właśnie specjalność GAD Records - wydobywanie z niepamięci, z kopalni złota takich pereł, o których wielu z nas nie wiedziało, że w ogóle istnieją.
Józef Skrzek, nagrywając płytę latem 1980 roku, powiedział, co przytacza w książeczce dołączonej do najnowszej reedycji Michał Wilczyński, że to: „fuzja wszystkich moich obserwacji, odczuć i umiejętności. A wewnątrz są elementy rocka, jazzu, muzyki klasycznej czy innych – to sprawa drugorzędna”.
Tak, kreatywność tego wyjątkowego artysty zdumiewa do dziś… A upływający czas jest wspaniałym przypomnieniem o tym, co nie przemija.