„Zespół Sykofant swoim debiutanckim albumem w sposób udany postarał się przesunąć granice tradycyjnego prog rocka, wprowadzając świeże i dynamiczne elementy na mocno wydeptane muzyczne ścieżki. To płyta z gatunku takich, o których szybko się nie zapomina. Bardzo lubię takie mocne i wyraziste debiuty” – tymi słowami zakończyłem przed rokiem recenzję debiutanckiej płyty norweskiej grupy Sykofant. Wydaje się, że są one dobrym puntem wyjścia do omówienia nowego wydawnictwa tego zespołu. A właściwie pierwszego z dwóch, które niebawem pojawią się na rynku.
Bo oto po niewątpliwym sukcesie debiutanckiego albumu zespół Sykofant rozpoczyna swój kolejny muzyczny rozdział. 20 marca ukazuje się EP-ka pt. „Red Sun”. Czteroosobowy zespół (Emil Moen gra na gitarze i śpiewa, Melvin Treider gra na perkusji, Per Semb na gitarze prowadzącej, a Sindre Haugen na basie) jeszcze głębiej zanurza się na niej w narzuconą przez siebie stylistyczną koncepcję i dźwiękowy uniwers. Trzy nowe utwory („Ashes”, „Red Sun” i „Embers”), choć zdecydowanie bardziej zwarte, zapewniają tę samą głębię i dźwiękową złożoność, oferując przy tym wielowarstwowe struktury dźwiękowe, złożone rytmy i ekspresyjne melodie.
EP-ka „Red Sun” jest pierwszym z dwóch wydawnictw powiązanych ze sobą, zarówno tematycznie, jak i muzycznie. Drugi zestaw nowych nagrań ma się ukazać pod koniec 2025 roku. Razem te dwie bliźniacze EP-ki stworzą spójny album, który będzie dostępny na winylu i na CD. Ten ambitny projekt z pewnością będzie pozycją obowiązkową zarówno dla kolekcjonerów, jak i fanów dobrego, wyrazistego prog rocka. Na zamkniętą całość przyjdzie nam zatem jeszcze poczekać, dlatego dzisiaj zajmiemy się wydawnictwem stanowiącym jej przedsmak.
Trzy nowe utwory i mnóstwo wspanialej muzyki. Chociażby takiej, jak w nagraniu tytułowym. Zapewnia ono chwilę wytchnienia, kontrastując z ostrzejszą stylistyką dwóch pozostałych utworów, które charakteryzują się cięższą instrumentacją, niekonwencjonalnymi strukturami i bardziej szorstką paletą tonalną. Przygotujcie się zatem na doświadczenie, w którym surowe emocje spotykają się z odważnymi eksperymentami muzycznymi, łącząc niekonwencjonalne metrum, innowacyjne nakładanie się instrumentów i zaskakujące przejścia przełamujące granice gatunku. EP-ka „Red Sun” podkreśla zdolność zespołu do łączenia rocka progresywnego z innymi wpływami, tworząc atmosferyczny pejzaż dźwiękowy charakteryzujący się płynną eksploracją gatunków zakorzenionych w rocku progresywnym, ale sięgających do stylistyki kinematograficznej, inspirowanej jazzem, a nawet metalowej. Zespół tworzy skomplikowane światy dźwiękowe, w których zmieniające się metrum i niekonwencjonalne progresje akordów wywołują emocje, których same słowa nie są w stanie oddać. Muzyka nie tylko podąża za formalną strukturą, ale cały czas gdzieś skręca, zmienia się i ewoluuje.
Sykofant przesuwa, a właściwie rozszerza, granice swojego brzmienia, przyjmując ostrzejsze, bardziej nowoczesne podejście do produkcji. Choć nacisk na klasyczne brzmienia i analogowe sekwencje dźwięków wciąż wydaje się podstawą muzyki Sykofant, to „Red Sun” wprowadza niebywałą soniczną energię, która eksponuje złożone i skomplikowane aranżacje. Charakterystyczna dla zespołu progrockowa estetyka łączy się teraz z rozszerzoną paletą elementów elektronicznych, dodając do ewoluującego brzmienia dodatkową warstwę głębi.
A brzmienie Sykofant rozwija się dzięki kontrastom — groove'owi i dysonansowi, porządkowi i chaosowi, ładnym melodiom i hałasowi. Ich muzyka to muzyczny poligon dla nieoczekiwanych pomysłów napędzanych ciężkimi liniami basowymi, rozległą i chropowatą pracą gitary, polirytmiczną perkusją i sugestywnymi wokalami. Wzajemne oddziaływanie tych elementów skutkuje kompozycjami, będącymi gejzerem precyzji i sporych emocji.
No i wreszcie struktura nowych piosenek: samo podejście do komponowania jest równie niekonwencjonalne, jak ich brzmienie. Zamiast trzymać się tradycyjnych struktur zwrotka-refren, nowe kompozycje Sykofant rozwijają się w niespodzianych kierunkach, każda sekcja ujawnia nowe wymiary i wprowadza nowe nastroje. Utwory mogą zaczynać się w introspektywnej mgle, by chwilę później eksplodować i przeradzać się w poszarpane riffy. To właśnie ta nieprzewidywalność sprawia, że muzyka Sykofant jest tak bardzo wciągająca — zaprasza do wyruszenia w podróż, w której żaden cel nie jest pewny, ale każdy zwrot akcji jest wart tej podróży.
Słuchając nowych nagrań odnoszę wrażenie, że Sykofant skutecznie redefiniuje granice muzyki progresywnej, obejmując zarówno patenty już znane, ale też i nieznane, nowatorskie. Niezależnie od tego, czy robią to poprzez proste melodie, skomplikowane kompozycje, sugestywne opowieści czy odważne eksperymenty, zawsze pozostają oddani jednemu celowi: tworzeniu muzyki, która zaskakuje, rzuca wyzwanie i wywołuje emocje.
Dlatego czekam na ciąg dalszy. Na drugą EP-kę będącą drugą połową nowej płyty.