Swappers Eleven – The Hive EP

Tomasz Dudkowski

Pamiętacie Państwo grupę Swappers Eleven? W 2020 roku wydała ona płytę „From A Distance”, na której wystąpiła spora gromada muzyków z całego świata, których łączyła miłość do jednego zespołu – Marillion. Album na płycie kompaktowej wydała poznańska oficyna Oskar. W planach była także edycja na dwóch krążkach winylowych, ale niestety projekt nie doczekał się realizacji. Przygotowane na stronę „D” tego wydawnictwa utwory znalazły się w 2022 roku na cyfrowej EP-ce „Automation” i wydawało się, że to będzie na tyle. Na szczęście tak się nie stało i na początku marca grupa wypuściła kolejny minialbum (tym razem także w wersji fizycznej, na CD), zatytułowany „The Hive”. To zapowiedź drugiej płyty długogrającej „The Companion Star”, która ma ukazać się jesienią. W międzyczasie wykrystalizował się bardziej skondensowany skład, choć nadal mocno międzynarodowy. Bo tak, liderami są brazylijski klawiszowiec Luiz Alvim i brytyjski gitarzysta oraz basista Gary Foalle. Obok nich trzon Swappers Eleven tworzą aktualnie amerykańska wokalistka Michelle Aragon i włoski perkusista Enrico Rossetti.

Na „From A Distance” Michelle śpiewała tylko w trzech utworach, teraz stała się główną wokalistką grupy. Nic nie ujmując zdolnościom wokalnym Alessandro Carmassiego (on najmocniej udzielał się na debiucie), ale jego sposób interpretacji i barwa głosu aż nadto kojarzyła się miejscami ze Steve’em Hogarthem. Dzięki amerykańskiej wokalistce, dysponującej bardzo ciekawym i niezwykle przyjemnym dla ucha głosem, porównanie do Brytyjczyków jest mniej nachalne.

Minialbum rozpoczyna nagranie tytułowe. „Hive” to niespełna sześć minut dźwięków, może już nie tak jednoznacznie kojarzących się z Marillion, ale też nie bardzo od twórczości kwintetu odległe. Ze względu na wokal Michelle znajduję podobieństwo do dokonań The Dave Foster Band i śpiewającej w tej grupie Dinet Poortman. Luiz prezentuje całą paletę klawiszowych brzmień (pianino, syntezatory, Hammondy), a Gary czaruje spokojną grą w tle w stylu (nie mogło być inaczej) Steve’a Rothery’ego. Obaj liderzy mają okazję do zaprezentowania swoich partii solowych w drugiej, nieco szybszej, części, poprzedzonej chwilowym wyciszeniem z ciekawą partią basu.

W drugim utworze, „Crawl”, za mikrofonem Michelle zastępuje Ian Humphreys z grupy 300ft Gorilla. Jego niezwykle mocny głos powoduje, że to w sumie dość spokojne nagranie nabiera patosu. Wisienką na torcie jest tu wspaniałe solo w wykonaniu Gary’ego, które przypomina kto jest główną inspiracją dla zespołu. Na uwagę zasługuje także jego partia basu, która wraz z perkusyjnym podkładem w wykonaniu Enrico tworzy wyśmienity podkład rytmiczny.

W „The Sun” ponownie możemy usłyszeć amerykańską wokalistkę, która w zwrotkach śpiewa zmysłowo, by w refrenie pozwolić swemu głosowi zabrzmieć z pełną mocą. W środku docierają do nas ostrzejsze dźwięki gitary, a Michelle udowadnia, że i przy takim podkładzie jej głos brzmi wyśmienicie. Panowie Alvim i Foalle równo dzielą się solowymi popisami, które mimo iż są dość krótkie, dodają kompozycji ciekawego charakteru.

Czwartą ścieżkę wypełnia nagranie „Reign Of Change”, w którym znów słyszymy męski głos. Tym razem należy on do Marco Vinciniego z grupy Mr. Punch, która jest cover-bandem zespołu… oczywiście Marillion, czyli pozostajemy w sprawdzonych klimatach. Mimo wszystko ten niezwykle dynamiczny numer w najmniejszym stopniu przypomina dokonania brytyjskiego kwintetu, choć w partii gitary jest on słyszalny, a na gromkie brawa zasługuje Luiz Alvim i jego solo na klawiszach.

Na deser otrzymujemy akustyczną wersję nagrania „Tomorrow” z długogrającego debiutu. Tu słyszymy tylko głos Marcelli, gitarę akustyczną Gary’ego oraz pianino Luiza. Trzeba przyznać, że w tej odsłonie piosenka ta prezentuje się niezwykle ciekawie, może nawet sprawia lepsze wrażenie niż wersja z płyty. Nie zabrakło tu (krótkich) popisów solowych liderów, a dzięki akustycznej formie pieśń nabrała nowych barw, mniej obarczonych oczywistymi skojarzeniami.

Na ostatniej ścieżce otrzymujemy jeszcze skróconą wersję nagrania „The Sun” i krążek dobiega końca. „The Hive” pozwala przypomnieć o szyldzie Swappers Eleven i zaostrza apetyt na długogrający krążek numer 2. Liczę jednak, że na „The Companion Star” pojawią się także bardziej rozbudowane formy, takie jak znane z debiutu kompozycje „Distance” i „Open Your Eyes”. Zawartość płytki „The Hive” sugeruje, że muzycy będą kontynuowali wybraną przez siebie drogę, proponując słuchaczom niebanalne utwory w progresywno – rockowym stylu w klimatach nieodległych od dokonań grup, głównie z lat 80., reprezentujących ten gatunek muzyczny ze szczególnym naciskiem na twórczość Marillion. A że czynią to niezwykle udanie, to nie pozostaje nic innego niż cieszyć się z tej małej, trwającej 27 minut, płytki i z zaciekawieniem czekać na drugi pełnowymiarowy album. „The Hive” zaostrza na niego apetyt.

Przypomnę, że nie jest to jedyne wydawnictwo z kręgów Swappers Eleven, które ukazało się w tym roku. W lutym, za sprawą Oskar Records, światło dzienne ujrzała debiutancka płyta projektu The LAB Experience, która jest właściwie solowym dziełem Luiza Alvima. To instrumentalny progresywny album, na którym nie uświadczymy ścieżek gitary, nagrany m.in. z pomocą Enrico Rosettiego.

MLWZ album na 15-lecie Ino-Rock Festival 2025: niezapomniane muzyczne przeżycie w Inowrocławiu Weather Systems w 2025 roku na dwóch koncertach w Polsce Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok