Far Cry, The - Once There Was

Rysiek Puciato

Pewnie się Państwo ze mną nie zgodzą, ale od dłuższego czasu mam wrażenie, że muzyka neoprogresywna jest w jakiś szczególny sposób związana z jednej strony z tym, co fantastyczne, baśniowe, nieziemskie, wręcz bajkowe. Dowodem na to są często okładki płyt zespołów neoprogresywnych, na których goszczą bajkowo-fantazyjne stwory, postaci niczym fantazyjni superbohaterowie. Najlepszym tego potwierdzeniem jest przecież marillionowski klaun. Uwaga ta nie odnosi się tylko do okładek czy też popularnych książeczek z płyt kompaktowych. Odnosi się to także do tekstów utworów prezentowanych na płytach. I znów posłużę się klasycznym przykładem: marillionowski „Grendel”. A z drugiej strony często płyty neoprogresywne opisują codzienność istoty ludzkiej, człowieka uwikłanego w tryby i trybiki codziennej egzystencji i związanych z nią problemów. Są to często problemy „życia i śmierci”, często zagadnienia natury psychologicznej – osamotnienie, brak miłości, zagubienie, zdrada ideałów. Podobnie jak w przypadku płyt powiązanych z tym, co fantastyczne, nawet okładki i popularnej książeczki z płyt oddają ten nastrój – szare obrazy, często „bazgroły”, kolaże z wycinków prasowych. Te dwie strony to niczym szarość i blask. Szarość rzeczywistości wokół i fantazyjna chęć wzlotu i zanurzenia się w czymś abstrakcyjnym, w jakiejś formie niebytu, kosmicznej nirwanie.

Często ta dwoistość daje się zauważyć w kolejnych ukazujących się wydawnictwach płytowych. Obok niemal depresyjno-smutnych opisów człowieka pojawiają się na takich albumach nieco baśniowe opowieści z optymistycznymi treściami. Taką płytą jest według mnie, najnowsze wydawnictwo amerykańskiego zespołu The Far Cry pt. „Once There Was”.

Proszę spojrzeć na następujące słowa: „(…) Żaglowce i latające maszyny / których nigdy nie widziano / Siły i żywioły, których nie poznano / Nieświęte wody nad i pod nami” i dalej fragment drugiej zwrotki: „(…) Sygnał zaginął, stracono zasięg / Szukam go na próżno, tracę nadzieję / Nieznane wyspy dokoła / Instrumenty zawodzą w bardzo rozrzedzonym powietrzu”… i fragment refrenu: „(…) Czy to przez piratów z piekła rodem / Według wszystkich relacji oni też zginęli / Strefy zakazu lotów i zakazu żeglugi / Nieświęte wody z historiami do opowiedzenia”. Ten nieporadny przekład fragmentu tekstu pierwszego utworu („Unholy Waters”) z najnowszej płyty zespołu wydanej w marcu to przecież nic innego jak opis fantastycznej, baśniowej podróży z piratami, gubieniem zasięgu i nieświętymi wodami w roli głównej. Czyż nie mógłby to być skrawek scenariusza filmu w stylu fantasy?

Od strony tekstowej cała ta piosenka operuje baśniowym tekstem mającym, jak się wydaje, za zadanie wywołanie różnych skojarzeń i odniesień do sytuacji z codziennego życia ujętych jednak w „okowy” fantastyczno-baśniowych opowieści. Muzycznie natomiast dostajemy czternastominutową suitę osadzoną na fundamencie muzycznym wziętym z lat siedemdziesiątych, której środek wypełnia porywające neoprogresywne solo gitary z towarzyszącymi jej syntezatorami.

Chociaż kolejna, druga, kompozycja na płycie pt. „Crossing Pangea” to utwór instrumentalny, to w dalszym ciągu podtrzymuje on wcześniejsze wrażenie bajkowości i jakiejś baśniowej podróży. Nie jest to jednak typowo neoprogresywny utwór. Pełna syntezatorowych dźwięków kompozycja potrafi być ostra i brzmieć nieco drażliwie w momentach solówek w wyższych tonacjach. Ta drażliwość, jak sądzę, pełni równocześnie rolę przerywnika w continuum muzycznym i wprowadza urozmaicenie aranżacyjne w tym ponad dwunastominutowym utworze. Całość stanowi niezwykle ładne połączenie elementów fusion w stylu Keitha Emersona z muzyką grupy Rush (np. utwór „La Villa Strangiato”), karkołomnej gry perkusji i grzmiącego basu. Słychać tu blask ładnej melodii i wtrącające się organowe improwizacje.

„(…) Niewinne dziecko rodzi się na tym świecie / Oby biegało po polach, które wybrało / Żyjąc swoją historią z wielkimi nadziejami na chwałę” – tak zaczyna się trzeci utwór z płyty - „The Following”. To najbardziej piosenkowa kompozycja na tym albumie. Jej treścią jest podążanie za różnymi etapami rozwoju chłopca (dziecka wspomnianego wyżej). To wyśpiewana obserwacja sposobu, w jaki jego potencjał jest podporządkowywany rządom i społeczeństwom jako całość, to zaduma nad koniecznością dostosowania się i podążania za ich oczekiwaniami, prowadzącymi do zmarnowanego życia i niezrealizowanego potencjału. Początkowa fortepianowo-organowa aranżacja nadaje tej tragicznej obserwacji lekko frywolno-ironiczny charakter wyśpiewany nieco przygaszonym głosem. Jednak już od mniej więcej czwartej minuty do głosu dochodzą dobrze znane z lat siedemdziesiątych, pełne organowych improwizacji, dźwięki. Ta pozornie lekka piosenka przestaje być „prostą” piosenką, a staje się suitową miniaturką, której brzmienie powinno zadowolić każdego fana muzyki z lat siedemdziesiątych. I cieszy pojawiające się przesłanie-życzenie: „(…) Oby znalazł coś prawdziwego” w odniesieniu do obserwowanych losów bohatera.

Ostatnia kompozycja z najnowszego albumu grupy The Far Cry składa się z czternastu części i trwa ponad trzydzieści minut. „Once There Was” to, można by rzec, spojrzenie na zmiany zachodzące w społeczeństwie, obserwacja zmian, jakie zaszły w małych amerykańskich miasteczkach, w ludziach żyjących nieco na skraju wielkich wydarzeń, które być może nie dotyczą ich bezpośrednio, ale mają na ich losy olbrzymi wpływ. To wreszcie, jak już było powiedziane, ponad trzydziestominutowa suita, którą należy potraktować jako całość, pomimo odmienności jej poszczególnych elementów.

Pierwsza część suity – „The Rising” - to nastrojowy i eteryczny utwór instrumentalny z ekspresyjną gitarą elektryczną grającą na tle syntezatora, z werblami dołączającymi i przenoszącymi nas do Once There Was (Kiedyś tak było – tłum. RP). To zarazem wstęp do krainy, która była… kiedyś. To także wstęp do części drugiej – „Once There Was”.

„(…) Kiedyś była kolej / Kiedyś było błękitne niebo / Nad naszym miastem / I ludzie zatrzymywali się w nim” – tak było kiedyś… nie wiadomo czy to były lepsze czasy, czy równie złe – „(…) Ale teraz jest krzyk i rozpacz / Więc odwracamy się, by spojrzeć i zastanowić się dlaczego / Aby zobaczyć wątpliwości i lęki / I teraz wydaje się, że nasze życie od tego czasu minęło”. Muzyczna oprawa tych słów to fortepianowy początek oraz progsymfoniczna reszta. Skojarzenie z twórczością takich zespołów, jak Spock’s Beard i Glass Hammer jest jak najbardziej uprawnione.

Instrumentalna część trzecia – „Dimension Of Darkness” - przywołuje swym poważnym syntezatorowym brzmieniem wrażenia upływającego czasu, poczucie przemijania i pogrążania się w nieodwracalną przeszłość obrazów spokojnego, sielankowego miasteczka z części poprzedniej. W łagodny sposób ten fragment suity przechodzi do części czwartej – „Gathering Of Shadows”, która także tworzy dźwiękowy, bardzo eteryczny, obraz odchodzącego świata. Kończące tę część słowa - „(…) Teraz nie widzimy żadnych gości” – definitywnie opisują koniec dawnej świetności. Kolejna, także instrumentalna, część, „The Agitation”, przynosi radykalną zmianę tempa. Może to muzyczna, mocna, gitarowo-syntezatorowa, improwizacyjna zachęta do zmian? Jakaś „agitacja”?

Odmienność narracyjną przynosi część szósta – „Videosyncrasy”. Początkowo niezrozumiałe połączenie słów „video” i „synkrazja” w połączeniu z mocno rockową melodią wydaje się wskazywać na fakt uczestnictwa w jakimś (nie do końca pojmowalnym) programie, którego celem jest idąca w niewiadomym (jeszcze) kierunku zmiana. Potwierdzają to początkowe wersy piosenki: „A teraz, w rozszerzonej cyfrowej Hypnovision / Czas na Twój program”. A może słowa te wskazują na fakt wtłaczania jednostki w zaprogramowaną wizję świata, wizję społeczeństwa jakiej powinien hołdować? – „(…) Nie kołysz się, nie błądź / Obserwuj monitor / to co mówi, to co przedstawia / Obserwuj monitor”. Kolejna część pt. „The Carnival Of Doom” to podkreślenie absurdalności sytuacji, w jakiej znajdują się ludzie z miasteczka. To niespełna minutowa, zaaranżowana w stylu pokazów cyrkowo-burleskowych muzyczna wstawka z depresyjną zapowiedzią na początku: „(…) „Panie i panowie / Podejdźcie i wejdźcie / do karnawału zagłady”.

Ósma część to dreamtheatrowska, ostra opowieść o pustce, jaka tworzy się, gdy wszystko zgaśnie, gdy nie ma żadnej nadziei na zmianę. Z tego miejsca bez żadnej nadziei zaczyna się kolejna część historii – „What Once Was”. Jeszcze może być jednak pięknie – taka myśl towarzyszy tej części. Muzycznie to ładnie prowadzona linia melodyczna z głębokimi, płynącymi dźwiękami syntezatorów. Jeszcze większą nadzieję wzbudzają słowa dziesiątej części: „(…) Bądź pewien, że nie jestem twoim wrogiem / Czuję, kim jesteś / Możesz być dla mnie przyjacielem”. „Rest Assured” przynosi nadzieję. To prośba o zaufanie w sprawach możliwych zmian wyśpiewana w bardzo uduchowiony sposób. To bardzo spokojny utwór tonujący niepokoje wyrażone w poprzednich częściach.

„Now The Sun” przynosi szansę na lepszą przyszłość. Nawołuje do zmiany sposobu patrzenia na rzeczywistość. Zamiast oglądać się w przeszłość należy skupić się przyszłości. Tę potrzebę zmiany oddaje muzyka. Ta część to wspaniała, podniosła piosenka w dobrze znanym neprogresywnym stylu. Jeden z najlepszych fragmentów całości. Pełen optymistycznego muzycznego patosu jakże potrzebnego po poprzednich częściach.

Suita kończy się instrumentalnym outro pt. „And Ever After”: syntezatory, solo gitary i wyciszenie wskazujące na optymistyczne zakończenie opisywanej historii.

Poprzednia płyta The Far Cry ukazała się w 2022 roku, kiedy to dwaj panowie: Robert Hutchinson i Jeff Brewer zdecydowali się na wspólną pracę. Dołączył do nich Bryan Collin i w takim składzie nagrali swój debiut „If Only”. Polecam tytułowy, szesnastominutowy utwór z tej płyty. Pełen jest pięknych syntezatorowych pasaży. Na nowej płycie skład zespołu został uzupełniony przez gitarzystę Brendana Kinchla i… zespół nagrał trzydziestominutową suitę. A tak na poważniej, polecam to nowe wydawnictwo fanom organowo-sytnezatorowych brzmień w stylu Keitha Emersona, klasycznego prog rocka z lat siedemdziesiątych, a z drugiej strony tym, którzy lubią rock symfoniczny spod znaku grup Spock’s Beard czy Glass Hammer.

MLWZ album na 15-lecie The Flower Kings oraz Neal Morse & The Resonance na jednym koncercie w Polsce Ino-Rock Festival 2025: niezapomniane muzyczne przeżycie w Inowrocławiu Weather Systems w 2025 roku na dwóch koncertach w Polsce Arena w Polsce: bilety już w sprzedaży Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku