Niemal dokładnie siedem długich lat kazała czekać formacja Noibla na swoją drugą płytę. Choć w planach wydawniczych wytwórni Lynx Music pojawiał się już od jakiegoś czasu, dopiero teraz (premiera 26 kwietnia) album „Under No Illusion” ujrzał światło dzienne. Dla niewtajemniczonych – nazwa Noibla to nic innego niż Albion czytany wspak, gdyż trzon formacji stanowi trójka muzyków – Katarzyna Sobkowicz-Malec (gitara akustyczna i klasyczna, produkcja wokali), Krzystof Marzec (instrumenty klawiszowe, aranżacja, programowanie, produkcja) i Leszek Jarzębowski (gitary, aranżacje, produkcja), którzy niegdyś występowali w tym zasłużonym krakowskim bandzie. W stosunku do debiutu („Hesitation” (2018)) zaszły w formacji zmiany personalne. Po pierwsze, brak tu instrumentów dętych, a po drugie – na próżno szukać tu sekcji rytmicznej (tym razem panowie Malec i Jarzębowski zaprogramowali ścieżki perkusji i postawili na syntezatorowe linie basu). To jednak nie koniec – na płycie możemy usłyszeć jeszcze jednego gitarzystę – Piotra Galińskiego. Największa zmiana nastąpiła jednak za mikrofonem. Tu miejsce Katarzyny Sobkowicz-Malec zajęła Nika Redhart, która jest także odpowiedzialna za teksty.
Zanim jednak poznamy głos nowej wokalistki (zakładając, że nie słyszeliśmy wcześniej utworów zapowiadających krążek), zespół raczy nas ponad trzyminutowym „Intro” opartym na brzmieniach różnych instrumentów klawiszowych, które wraz z niemuzycznymi dźwiękami (kroki, wiatr) budują niepokojącą atmosferę. Wypełniające drugą ścieżkę nagranie „It’s Making Me Alive” rozpoczyna się syntezatorowymi akordami i miarowym podkładem perkusyjnym. Po chwili dochodzi do tego śpiew Niki. Jest on delikatny, ale z nadejściem refrenu nabiera mocy, a wraz z nim do naszych uszu dociera gitarowy riff. Nie ma tu śladu akustyczno – lirycznego klimatu znanego z „Hesitation”. Nowa wokalistka czaruje swym głosem raz śpiewając mocno, raz niemal szepcąc, a w innym miejscu zachwycając wokalizą. Do tego dochodzą popisy panów Malca (wspaniałe Hammondy) i Jarzębowskiego (wyśmienita partia solowa gitary). Bardzo udany początek.
Chwaliłem różnorodność środku wyrazu eksplorowaną przez Nikę. W utworze „What’s My Name” dochodzą do tego bardziej soulowo-jazzowe klimaty oraz… rap. Ponadto słyszymy powtarzaną szeptem frazę „To the other way”, a w końcówce wrażenie robi bardzo przestrzennie powielony wokal. Uwagę przykuwa tu także klawiszowy motyw, głęboki bas oraz niepokojące gitarowe ornamenty.
W „Dancing In The Rain” rządzi przestrzenna gitara, która w refrenie wraz z głosem wokalistki zapewnia iście rockowy pazur, po którym dla kontrastu otrzymujemy jazzującą wokalizę. Mamy tu także miejsce na porywające syntezatorowe solo, a równowagę dla mocniejszych dźwięków gitary zapewnia spokojny fragment z elektronicznymi ozdobnikami, na tle którego Nika śpiewa zdecydowanie bardziej delikatnie.
Klimat twórczości Depeche Mode przynosi syntezatorowy motyw użyty w kolejnej kompozycji, „But Now I’m Falling”. Mamy tu otaczające słuchacza elektroniczne ozdobniki, którym towarzyszy partia elektrycznego pianina. Tu także mamy kontrast, łagodne zwrotki (mimo wyrazistego riffu na początku pierwszej z nich) i bardziej intensywne refreny:
“But now I’m falling even deeper/ And I wonder if you notice what I need/ May you catch me when I’m drowning/ You have something that I really fucking want”.
Pod koniec otrzymujemy jeszcze krótkie, ale treściwe gitarowe solo.
Klimat początku utworu „They Control” buduje mroczne klawiszowe tło, ale to co zwraca największą uwagę, to rewelacyjne partie klawiszy (solo na minimoogu palce lizać) i powtarzany mocny motyw gitarowy oraz wyśmienita partia solowa na tymże instrumencie. Ogólnie to jeden z mocniejszych fragmentów tego wydawnictwa.
Ukojenie przynosi następny utwór, „True”, w którym na początku słyszymy subtelną wokalizę oraz bardzo spokojny, liryczny śpiew wokalistki. W refrenie słyszymy gitarę akustyczną, a oprócz niej sielski nastrój buduje syntezator i wysokie dźwięki gitary kontrastujące z hardrockowym riffem.
Jednym z moich ulubionych nagrań jest umieszczona na ósmej ścieżce pieśń „Fearless Monster” z mocniejszymi klawiszowymi i gitarowymi zagrywkami i bardziej zadziornym śpiewem Niki w refrenie (mam tu skojarzenia z Claudią Moscoso z Atan):
“Give me back my sword/ I’m gonna fight the creature of my fears/ It’s back from the dead/ The fearless monster/ But I’m gonna stay
And fight back……”.
Warto zwrócić uwagę także na niezwykle mroczny i tajemniczy fragment w środku nagrania, gdzie usłyszeć możemy wokalizę, a potem mocne pojedyncze uderzenia w struny gitary, poprzedzone powtarzanymi wielokrotnie delikatnym głosem wersy:
“It’s for myself only/ Don’t get in the way of my win”.
Album zamyka utwór “Good For Me”, w którym możemy usłyszeć wszelkie zalety wymienione przy omawianiu wcześniejszych nagrań. Mamy tu kontrastujące fragmenty, raz spokojne, klimatyczne, z łagodną gitarą, w innym miejscu słyszymy mocny riff, są świetne partie instrumentów klawiszowych, a Nika eksploruje różne formy wyrazu od szeptu, po zadziorny śpiew w refrenie.
Druga płyta grupy Noibla pokazuje jej odmienne, bardziej dynamiczne oblicze. Nie ma tu śladu po akustyczno – lirycznych nastrojach debiutu, jest za to dużo więcej elektroniki, gitarowych riffów, a na szczególne wyróżnienie zasługuje Nika Redheart, która jest niezwykle wszechstronną wokalistką i idealnie wpasowała się w nowe brzmienie grupy. Fakt, że nie ma tu „żywej” sekcji rytmicznej w ogóle nie razi. Brawa dla Krzysztofa i Leszka za perfekcyjne przygotowanie podkładów rytmicznych, co w połączeniu z wyrazistymi partiami swoich głównych instrumentów oraz niezwykle interesujących kompozycjami tworzy nader udaną całość. Album został wydany na płycie kompaktowej umieszczonej w gustownym digipacku. Za ciekawą szatę graficzną odpowiada Leszek Jarzębowski. Krążek został wydany przez wytwórnię Lynx Music.
Mam nadzieję, że zespół nie pozostanie projektem studyjnym i muzycy staną ponownie razem na scenie. Fajnie byłoby usłyszeć obie wokalistki. Ich głosy wybrzmiewające razem mogłyby stworzyć jeszcze większą jakość.
Dwa albumy – dwa oblicza. Ta odmienność dowodzi rozwoju, progresu, czyli wszystko jest takie jak ma być, choć ja trochę tęsknię za tą bardziej organiczną wersją zespołu, z akustycznymi smaczkami. Zobaczymy w jaką stronę Noibla pójdzie na następnej płycie. Mam nadzieję, że nie przyjdzie nam na nią czekać kolejne 7 lat. A tymczasem wracam do „Under No Illusion”, bo to bardzo udany powrót.