Flame Drop - Beyond Cosmic Infinity

Maciej Niemczak

Szwajcaria to nie tylko Alpy, banki, czekolada czy zegarki, ale i znakomita muzyka rockowa. Dziś przedstawię Wam pochodzący z tego pięknego kraju zespół Flame Drop, a to z okazji wydania na początku marca albumu ''Beyond Cosmic Infinity''. Zanim jednak napiszę o płycie, postaram się krótko przedstawić rys historyczny grupy, bo podejrzewam, że nie jest ona jeszcze znana w naszym kraju.

W roku 2016 czwórka muzyków z Zurichu (Dorothe Wetter – instrumenty klawiszowe, Harry Schärer - bas, Felix Waldispühl - perkusja i Roland Hegi - gitara) założyła zespół o nazwie F.O.R.S. Po dwóch latach ukazał się ich album zatytułowany ''Before”. Niezbyt znane to dzieło wśród fanów progresywnego rocka (a szkoda, bo to świetna muzyka), ale na tyle zainteresowało organizatorów festiwalu "Night of the Prog" w Loreley, by zaprosić Szwajcarów na jego 14. edycję w 2019 r. Niezła wizytówka, prawda? Jednak to nie wystarczyło, by kontynuować wspólne granie. Nie wiem dokładnie co się stało (czyżby pandemia ?), ale zespół przestał istnieć. W 2022 roku Felix i Roland ponownie się spotkali i zaczęli komponować. Owocem tej współpracy był fantastyczny album ''Flow'' wydany w 2023 r.: prawie godzina (bez paru sekund) znakomitej muzyki instrumentalnej. No właśnie, instrumentalnej... Powodem dewaluacji takiej muzyki jest fakt, że melomani, zwłaszcza fani rocka progresywnego, doceniają strukturalizację tekstu poprzez śpiew. Dzięki temu słuchaczowi łatwiej jest odnaleźć się w utworach, zrozumieć je i przyswoić. Całe szczęście, że duet z Zurichu nie zaniechał pomysłu na swój muzyczny świat i dalej tworzy nagrania bez wokalu. Choć z drugiej strony sam jestem ciekaw, jak by brzmiały ich utwory ze śpiewem . ''Bez tekstu i wokalu utwór muzyczny może wydawać się niekompletny'' – przyznają. ''Jednak rozwój kompozycji utworu może naturalnie prowadzić do narracji wciągającej historii”. Historia zatoczyła koło i w 2024 roku panowie Felix Waldispühl i Roland Hegi ponownie zostali zaproszeni na festiwal w Loreley, tym razem jednak już jako zespół Flame Drop…

Tyle historii, przechodzę do teraźniejszości i absolutnie fenomenalnego albumu '"Beyond Cosmic Infinity", na który składa się 7 utworów o łącznej długości nieco ponad godzinę. Felix, oprócz perkusji, obsługuje klawisze fortepianowe, a Roland gra na gitarze, basie i syntezatorze. Odpowiada również za mastering, miks i produkcję. Album, podobnie jak jego poprzednik, jest w całości instrumentalny – to kreatywny wybór, który Flame Drop uważa za wyzwalający i wymagający. Bez kotwicy w postaci wokalu lub tekstu każda kompozycja staje się narracją samą w sobie. Chociaż Felix ma wykształcenie w zakresie teorii muzyki, często unika formalnej struktury na rzecz intuicji. Jak sam mówi: ''Po prostu piszę i decyduję, czy mi się to podoba, a co nie”. Roland stosuje podobne podejście, skupiając się mniej na logice kompozycji, a bardziej na wywoływaniu emocji: ''Muzyka, którą tworzymy, koncentruje się bardziej na odczuciach niż na ścisłym trzymaniu się teorii''. Zespół Flame Drop wyłonił się z pragnienia tworzenia bez ograniczeń - wspólnego powrotu do muzycznych korzeni i skoku w kosmiczną eksplorację. ''Dzięki Flame Drop odkryliśmy swoje talenty i od samego początku znaleźliśmy bardziej kreatywny sposób na współpracę'' – wyjaśniają. - ''Zawsze lubiliśmy grać muzykę i dzielić się nią z innymi, ale ten projekt jest dla nas czymś wyjątkowym''.

Album ''Beyond Cosmic Infinity'' wydany został 1 marca i kontynuuje on podróż rozpoczętą na debiutanckim krażku ''Flow''. Tytuł nie jest tylko ich ukłonem w stronę niebiańskich zakątków rocka progresywnego; jest to również odzwierciedleniem rozległych pejzaży dźwiękowych i ambientowych tekstur. ''Większość utworów ma nieco kosmiczny klimat'' – mówią. ''Mamy na przykład utwory ''The Cosmic Silence'' i ''The Great Beyond'', więc tytuł wydaje się właściwy''. Duet ze Szwajcarii czerpie z długich gitarowych występów i pięknych interludiów syntezatora klawiszowego, aby tworzyć melodyjne i płynne pejzaże muzyczne. ''Beyond Cosmic Infinity'' to niezwykłe źródło wiedzy dla każdego miłośnika ''malarstwa'' instrumentalnego, niezależnie od tego, czy są to bogate freski, czy skromniejsze miniatury portretowe. Jeśli ktoś lubi doszukiwać się podobieństw do innych wykonawców, to wychwyci od razu klimat Pink Floyd (niektóre nawiązania do "Echoes" czy "Shine on You Crazy Diamond" są bardzo widoczne). Znajdziemy tu także fragmenty przypominające Mike'a Oldfielda z epoki ''Songs Of Distant Earth''. Jest też trochę Jeffa Becka, grupy Camel i Gandalfa. Świetna mikstura, która smakuje wybornie i przypadnie do gustu wielu melomanom. Zresztą sami muzycy nie ukrywają swoich inspiracji, czerpiąc z zasobów twórczych, na które wpływ miały dziesiątki zespołów i artystów z historii rocka progresywnego i fusion. Melodie gitarowe, riffy, harmonie syntezatorowe, a także basowe rytmy Rolanda łączą się z perkusyjnymi dźwiękami, melodiami fortepianowymi i pomysłami sferycznymi Felixa, co daje naprawdę wspaniały efekt.

Jak przystało na podróż astralną godną swojej nazwy, wszystko zaczyna się od… początku: ''The Beginning'' rozpoczyna się delikatnie symfoniczną, obciążoną smyczkami elektroniczną falą, która ustawia sterowanie w sercu kosmosu. W tle majaczy cudowna gitara, która potęguje niesamowity nastrój tej kompozycji. To idealne wprowadzenie do najdłuższego utworu na płycie, ponad 15-minutowej epickiej przejażdżki ''Astral Projection''. Skondensowany klimat, współgrający z napędem rytmicznym Felix, który nagle zostaje rzucony w międzygwiezdne przestrzenie, przyspieszając z prędkością światła. Niesamowita feeria barw klawiszy, żarłoczna gitara i zoptymalizowana linia basu prowadzą nas do powściągliwych odpływów i przypływów (mrugnięcie okiem do ich debiutu – przyp. MN) wielu marzycielskich kontrastów. Muzycy ilustrują wzniosłą różnorodność przestrzeni, z bąbelkowymi sekwencjami elektronicznymi, trzepotaniem otoczenia i oszałamiającymi efektami falowania. Wraz z nimi kontemplujemy wszechogarniający splendor kosmicznego królestwa. Środek przypomina nieco floydowski ''One Of These Days '', który przechodzi w ambientowy, ciepły nastrój. No, a potem Roland przełącza się na gitarę i gra te niesamowite, wzniosłe solo, które przenosi duszę ku gwiazdom. Wspanialy moment radosnej błogości, sunący w najdalsze zakątki umysłu. WIELKI utwór ...

Drapieżny początek kompozycji ''Wonderland'' sprowadza nas na ziemię. Ten utwór jest z kolei impresją gitarową skąpaną w bogactwie orkiestracji syntezatorowych. Felix demonstruje swoje polirytmiczne umiejętności sprawiając, że puls osiąga wysoki wskażnik sejsmografu, podprowadzając jednocześnie słuchacza do clou kompozycji - rozszerzonego solowego syntezatora Hegiego, które rozjaśni najmroczniejszą noc. Nieskazitelnie czysta melodia, która pokazuje jakość i klasę obu artystów.

W ''Ascending'' Felix Waldispühl demonstruje swoje wysokie umiejętności gry na fortepianie. W połączeniu z melodyjną gitarą Rolanda tworzy to niezwykle sielski klimat. Będąc Szwajcarami, panowie pewnie wiedzą co nieco o wspinaczce i pewnie dlatego ich ukochane Alpy zostaly zastąpione tutaj przez międzyplanetarne formacje na krańcach galaktyki. Świetna aranżacja zawiera mocne fragmenty połączone z przerwami na rozmyślanie, przez co muzycy osiągnęli efekt nieskończenie pociągających progresji melodycznych motywów przewodnich.

''The Cosmic Silence'' trwa ponad 11 minut i powraca do bardziej empirycznych interpretacji dźwięku, a gitara akustyczna przejmuje inicjatywę, pieszcząc duszę swoją gracją, dekorując dźwiękowy krajobraz marzycielskim spełnieniem. Pastelowe syntezatory tylko wzbogacają i wzmacniają tę nieziemską atmosferę. Dźwięk unosi słuchacza wysoko w przestworza i eksploruje najgłębsze zakamarki wzruszenia. Słodko migocząca, płacząca gitara elektryczna tylko potęguje dreszczyk emocji. To spektakularnie piękny i mocno osadzony w Oldfieldowskich klimatach utwór, który skradł mi serce. Po czymś takim miałem obawy czy dalsza podróż na ''Beyond Cosmic Infinity'' będzie w stanie mnie jeszcze zaciekawić, ale dwójka muzycznych astronautów z Flame Drop szybko rozwiała moje wątpliwości.

Symfoniczny początek ''Legacy of Dreams'' i głosy pracowników NASA sprawiają, że słuchacz ma wrażenie, że przebywa w stacji kosmicznej. Wraz z pierwszymi uderzeniami klawiszy fortepianu rozpoczynamy niesamowity lot w przestworzach. Później dołącza fantastyczna gitara i delektujemy się kosmiczną wędrówką. Niezbyt skomplikowana melodia (w tym przypadku jest to akurat zaleta) skłania do marzeń.

Chciałoby się powiedzieć: „chwilo trwaj”, ale przed nami kolejny niesamowity utwór. Utrzymany w stylu Pink Floyd ''The Great Beyond'' to znakomite zwieńczenie tego nieziemsko pięknego albumu. Felix gra na fortepianie nie gorzej niż maestro Richard Wright i sprawia, że z refleksją patrzymy wstecz na to, co było do tej pory. Niesamowite solówki gitarowe Rolanda przeplatają się z cudownymi klawiszami i prowadzą nas do najbardziej zjawiskowego fragmentu całej płyty. Jeśli wokaliza Clare Torry w ''The Great Gig in the Sky'' jest najlepszą w historii muzyki rockowej, to Jessy Howe niewiele brakuje do legendarnej poprzedniczki i przyznaję jej z czystym sumieniem pozycję numer dwa. Słucha się tego z przyśpieszonym tętnem i przyjemnym dreszczykiem przyprawiającym o ciarki na plecach. Głos Jessy doskonale współgra z gitarą Hagiego i perkusją Waldispühla, a cały ten fragment jest muzycznym majstersztykiem i cudownym doznaniem graniczącym z geniuszem. Symfoniczne, nastrojowe i lekko melancholijne tony zamykają ten fantastyczny utwór, jak i cały album...

Jestem oczarowany tym materiałem i śmiem twierdzić, że ta płyta zasługuje na miano kandydata do albumu 2025 roku. Flame Drop stworzyli dzieło pełne emocji i zniewalającego nastroju. Solidność muzyczna dwójki Szwajcarów powala i zaspokoi oczekiwania miłośników nie tylko melodyjnego rocka. Z niecierpliwością będę oczekiwał kolejnych wydawnictw, a na razie podelektuję się jeszcze ''Beyond Cosmic Infinity'', do czego i Was gorąco zachęcam.

MLWZ album na 15-lecie Festiwal Rocka Progresywnego im. Tomasza Beksińskiego w Toruniu 2025 W październiku IQ Weekend w Zabrzu Francuski zespół Kwoon na koncertach w Polsce w październiku 2025 Koncert jubileuszowy Millenium oraz MLWZ już za cztery miesiące Ino-Rock Festival 2025: niezapomniane muzyczne przeżycie w Inowrocławiu