Great Wide Nothing - A Shout Into The Void

Rysiek Puciato

Pewnie spotkali się już Państwo z opinią, że muzyka progresywna to przeżytek, taka zanikająca forma oldschoolowego grania dla trochę „starszej młodzieży”. I pewnie nie raz słyszeli Państwo twierdzenia, że ta długaśna, bombastyczna, skomplikowana rytmicznie i aranżacyjnie muzyka ma się nijak do dzisiejszych czasów, w których obowiązuje szybkość, anonimowość, samplowość, apkowość i… oczywiście przesadzam, ale coś w tym jest. Jeżeli spojrzeć wokół siebie podczas jakiegoś koncertu zespołów spod znaku prog rocka, to średnia wieku jest… No dobra, nie wypominajmy nikomu ile ma lat.

Tymczasem twierdzę, że prog rock ma się dobrze. Oczywiście z swej uwspółcześnionej wersji, która funkcjonuje pod takimi nazwami, jak: crossover prog czy neo prog. Wystarczy spojrzeć na nową falę włoskiego prog rocka, muzyczne wyczyny zespołów ze Skandynawii, progrockerów z obu Ameryk czy pojawiające się coraz częściej zespoły z krajów arabskich, Chin, Japonii czy Indii. Dowodem na to jest też najnowsze dzieło zespołu Great Wide Nothing pt. „A Shout Into The Void” nagrane samodzielnie w odizolowanym, prowizorycznym studiu zespołu w piwnicy w północnej Georgii, w dużej mierze oparte na nagraniach na żywo i zdecydowanie minimalistycznym podejściu do produkcji.

Najnowszy album to już ich czwarte wydawnictwo, które po raz kolejny wywraca rozumienie rocka progresywnego o przysłowiowe „trzysta sześćdziesiąt stopni”, nasycając je emocjonalną bezpośredniością i witalnością alternatywnego undergroundu. Zespół nadaje swoim dziełom charakter jakiegoś retrofuturystycznego punku, bliżej mu do zabrudzonej alternatywny aniżeli do fantastycznego eskapizmu i ezoterycznego traktowania muzyki, jak u poprzedników gatunku z lat siedemdziesiątych. W ich ujęciu prog rock przestaje być „muzyką dla wybranych”. Nie potrzeba wielkich sal z wygodnymi siedzeniami, by zdołać wysłuchać czterdziestominutowych kompozycji. Oldschoolowy prog jest przełamany punkowo/alternatywną bezpośredniością, która naprawdę może się spodobać.

Bo czy jakiś porządny zespół progresywny mógłby zacząć swój pierwszy utwór od następujących słów: „(…) What the fuck is the point / Of invention and industry / The ideals of progress and change / What the fuck is the point”? W niezbyt dosłownym tłumaczeniu (ze względów, nazwijmy je, kulturalnych) brzmi to tak: „Jaki jest… sens wynalazczości i przemysłu, ideałów postępu i zmiany, jaki jest… sens”. I dalej zaserwować słuchaczowi niemal punkową galopadę muzyczną w typie The New Model Army, którą to galopadę poprzedza niemal półtoraminutowe intro skomponowane według neoprogresywnej receptury w pełnym tego słowa znaczeniu. I to pomieszanie punkowej ekspresji z pejzażową płynnością progresywną powtarza się w tej kompozycji często, jest jej motorem napędowym. A do tego wszystkiego cała piosenka ma tendencje do natychmiastowego wpadania w ucho słuchacza.

Podobnie rzecz ma się w drugim utworze – „Rules of Engagement”. Perkusja nic sobie nie robi z jakichś progresywnych rytmów, a od początku nabija rytm z iście punkowo-alternatywną szybkością. Na szczęście (dla mocniej progresywnie zorientowanych słuchaczy) klawisze i wokal sprowadzają tę kompozycje na drogę zbliżoną do rocka progresywnego. I w dodatku owe klawisze i ekspresyjny wokal sprawiają, że w środkowej części utwór staje się przepyszną rockową kompozycją, która w części refrenowej łączy się z chórkami. A taki aranżacyjny patent jest przecież dobrze znany w muzyce okołoprogresywnej. I jakby w sprzeczności z pierwszymi wersami piosenki („How high a price / Can you put on your peace of mind”) nie ma żadnej ceny, nie ma szansy na niewzruszony spokój, obojętność… Ta kompozycja po prostu wciąga swoją witalnością.

A skoro muzyczna maszyna zwana Great Wide Nothing już wystartowała, to nie ma szans, by ją zatrzymać. „Chain of Command” – trzeci utwór z płyty - to szybka rockowa piosenka z bombastycznymi klawiszami, które na przemian improwizują i tworzą rockowo-melodyjny podkład, sprawiając, że emocjonalnie skaczemy od szybkiego rocka do neoprogresywnych melodii.

Dopiero ”Brain of Fire” – kolejna kompozycja na płycie – zwalnia. Łagodny fortepianowy aranż sprawia, że jest to bardzo nośny utwór z niemal kołyszącym rytmem. Połączenie melodyjności, lekkiej zadziorności i fortepianowej maestrii sprawiają, że śmiało można go nazwać „radiowym”. A jeżeli pojawią się u Państwa skojarzenia ze sposobem gry, jaki kiedyś proponował Bruce Hornsby, to tylko potwierdzi tezę, że granice pomiędzy stylami zostały przełamane.

Pewną cezurę stanowi instrumentalny, ponad siedmiominutowy, utwór „One Thousand Eyes”. Można go określić kilkoma wyrażeniami: ekspresja, soft progmetalowy posmak, klawiszowa moc, improwizacyjne wstawki klawiszy i rytm, który wyznaczony jest przez powtarzający się motyw gitary basowej. No i cóż… słychać tu, że zespół to wytrawni muzycy, którzy mają do perfekcji opanowany warsztat instrumentalny.

Mimo, że piosenkę „The Parting of Ways” ponownie rozpoczyna punkowy rytm, to obecność syntezatorów i sposób ich włączenia w strukturę wykonawczą sprawia, że szybkość i prostota wokalna doskonale łączą się ocieplającymi i wygładzającymi dźwiękami klawiszy, dodając całości delikatności i melodyjności. Osoby szczególnie zainteresowane umiejętnym połączeniem punkowego sposobu śpiewania z mocarną melodyką klawiszy powinny zwrócić uwagę na trzecią minutę trwania tego utworu. To dość niesamowite połączenie po prostu brzmi! Ci z Państwa, których zainteresuje sposób ”wybrnięcia” z punkowych rytmów na rzecz improwizacyjnej swobody wykonawczej powinni wsłuchać się w dwie ostatnie minuty tego utworu. Bardzo dużo się tam dzieje.

Jeżeli nie trafiła do Państwa jeszcze ta płyta, jeżeli nie daliście się jeszcze porwać jej dziwnym, znajomym i nieznajomym jednocześnie brzmieniem, to proponuję posłuchać przedostatniej piosenki pt. „You're Not In”. Nie, nie chcę zarzucić nikomu, że „się nie załapał” (używając kolokwializmu), że nie jest „in”. Ta kompozycja dostarcza dowodu na związek muzyki zespołu z korzeniami muzycznymi tkwiącymi gdzieś w latach siedemdziesiątych, oczywiście z dodanym softpunkowym sposobem śpiewania. Rockowo-punkowa linia basu i klawisze z lat siedemdziesiątych tworzą melodyjną mieszankę wybuchową i zarazem ciekawie aranżacyjnie zmieszaną piosenkę.

Kończący płytę tytułowy utwór to materiał, którego powinno się słuchać wieczorową porą, przy zgaszonym świetle i przytulnej atmosferze. „A Shout Into the Void” to fortepianowa ballada, która po „punkowo-alternatywnych wybrykach” poprzednich kompozycji wycisza płytę dając chwilę oddechu po aranżacyjnych ekwilibrystykach poprzednich piosenek. Jeżeli usłyszą Państwo w trakcie słuchania jakiejś intonacyjnej zbieżności z głosem wokalisty zespołu Pendragon, to… cóż pewnie tych zbieżności będzie więcej i każdy znajdzie coś dla siebie, bo przecież tym charakteryzują się dobre piosenki: zachwycają, wciągają i są przyczyną wielu skojarzeń.

Great Wide Nothing – zespół, który zadziwia. Karkołomne, jakby się mogło zdawać, połączenie brzmień punkowych, alternatywnych, rockowych i progrockowych z dodatkiem mocnych, zdecydowanych brzmień klawiszy doskonale zdaje egzamin na tej płycie. Nie wiem czy album przemówi do ortodoksyjnych fanów prog rocka, ale do tych, którzy cenią sobie spontaniczność, wychodzenie poza jakieś przyjęte czy określone ramy i style powinien nie tylko przemówić, ale zawołać gromkim głosem. Nie będę ukrywał, że podoba mi się ta płyta. Podoba mi się taki sposób podejścia do muzyki. Zespół znalazł swoją przysłowiową niszę i chyba dobrze się w niej czuje, a przy okazji dostarcza słuchaczowi wielu emocji i wrażeń. Wystarczy tylko otworzyć się na nowe i nieznane. I tak jak napisałem na początku, twierdzę, że prog rock ma się dobrze w swej uwspółcześnionej wersji, która funkcjonuje pod takimi nazwami jak: crossover prog czy neo prog. Proszę to przekazać wszystkim wątpiącym.

MLWZ album na 15-lecie Bioscope: sensacyjny projekt gitarzysty Marillion i lidera Tangerine Dream na jedynym koncercie w Polsce Koncert jubileuszowy Millenium oraz MLWZ już za trzy miesiące: znamy kolejną gwiazdę W październiku IQ Weekend w Zabrzu Francuski zespół Kwoon na koncertach w Polsce w październiku 2025 Ino-Rock Festival 2025: niezapomniane muzyczne przeżycie w Inowrocławiu