Glass Island to solowy projekt Wojciecha Pielużka, wokalisty i multiinstrumentalisty z Wrocławia, który w latach 2003 – 2006 był frontmanem formacji Lavender. Ta co prawda nie dorobiła się żadnego krążka, ale zdobyła pewną popularność, grając u boku takich grup jak Quidam, Riverside czy RPWL. Pod szyldem Glass Island zadebiutował w 2020 roku EP-ką „Secular”, która poprzedzała debiutancką pełnowymiarową płytę „Glass Island” z roku 2021. W kolejnych latach opublikował jeszcze dwa krążki - „The Damage Report" (2022) i „Lost Media” (2024). W międzyczasie ukazały się dodatkowo 2 cyfrowe single – „Ghost Line” (2021) i „Between The Lines” (2023). Trzeba przyznać, że aktywność wydawnicza Wojciecha jest godna pozazdroszczenia, tym bardziej, że udziela się on także w formacjach Strange Moments (współpraca z wokalistką Joanną Łukaszuk) oraz Moon Station (wraz z wokalistą Marcinem Łuczakiem i perkusistą Danielem Sałacińskim), które także mają na swoich kontach debiutanckie wydawnictwa (odpowiednio album „Strange Moments” (2022) i EP-ka „Flyer” (2023)). Artysta nie zwalnia tempa, gdyż właśnie do naszych rąk trafił album numer 4 w dyskografii solowego projektu. Nosi on tytuł „Shallow Graves For Shallow People” i przynosi dziesięć utworów trwających łącznie 46 minut. Są one połączone w jedną całość, płynnie przechodząc z jednego w drugi (w wersji cyfrowej, jako bonusy, otrzymujemy indywidualne edycje każdej ze ścieżek).
Album rozpoczyna instrumentalna kompozycja „Shallow Graves”, która pełni rolę mrocznego klawiszowego intro niczym napisy początkowe w filmie. Po tym wstępie nastrój nieco się zmienia, gdyż nagranie „Stupid” to bardzo przyjemna piosenka z elektronicznym początkiem, z ostrzejszą gitarą w końcowej części i wpadającym w ucho refrenem, choć w warstwie lirycznej opowiada o gniewie jaki wywołuje w autorze wszechobecna głupota, zacofanie i odporność na naukowe fakty:
“How could you be this stupid? It freaks me out/ When I'm trying to make sense of what you're on about/ I rack my brain but all that I can find is void behind your eyes
How could you be this stupid? It drives me mad/ As you squander all the chances that you've ever had/ You give it up before you've even tried and run away and hide”.
Piosenkowy, choć nieco bardziej zadziorny, charakter ma także zamieszczony na ścieżce numer 3 utwór „Pretend”. Tu mamy do czynienia z mocniejszymi gitarami, ciekawymi partiami basu i pianina oraz świetnym gitarowym solo w końcówce. Tekst traktuje o grze pozorów i dążeniu do celu po trupach:
“You don't know what you are, don't know what you need/ All you know is you'll never get enough/ You've travelled so far pursuing your greed/ It doesn't really matter if it gets tough/ You put on a smile, you turn on your charm/ And everybody thinks you're such a dear/ But then all the while you secretly harm/ People who might hinder your career
You never really mind the suffering you leave behind/ As long as you reach your goals”.
Kolejnym dowodem na umiejętność tworzenia przez Wojciecha chwytliwych form jest ballada „The Princess” czarująca brzmieniem gitary akustycznej i przyjemnie płynących nut zagranych na basie okraszonych stonowanym perkusyjnym podkładem.
Ten spokojny nastrój burzy drugie instrumentalne nagranie, zatytułowane „Testing Trust” mogące kojarzyć się z dokonaniami Amaroka. Tu zdecydowanie więcej jest dynamiki, ze sporą ilością elektronicznych smaczków, z mocniejszym rytmem, wyrazistym riffem, ozdobiony interesującą solówką gitarową.
Drugą część rozpoczyna spokojna kompozycja „Strangers”, nawiązująca tematem (trudy toksycznych relacji zostawiających trwały ślad nawet po rozstaniu) do poprzedniej płyty. Płynie ona niespiesznie, królują nuty wydobywane z czarno-białych klawiszy pianina, towarzyszą im gitarowe tła i nastrojowe, krótkie solo oraz ciekawa linia basu i subtelna perkusja.
“And in my head I still recall that resounding silence/ The venom of your twisted thoughts running through my veins/ And anyway you'll never know how I felt inside then/ While the aftertaste still lingers in my brain
And there's no talking to you anymore/ As we're moving through those changes/ And now I’m nothing to you, that's for sure/ 'Cause we're strangers
…
And all I see are shallow graves fit for shallow people/ The ones who never show remorse and always let you down/ Well, you may think I’m not so brave and that my voice sounds feeble/ But in the end what comes around goes around”.
“Right First Time” to bardziej rytmiczna piosenka, z niemal hardrockowym początkiem i zakończeniem oraz ciekawym solem, tym razem na syntezatorze. W tekście autor opowiada o cynicznym wykorzystywaniu uczuć:
“Yeah, you were right first time, I was always gonna leave you behind/ Yet so many words are left unspoken/ Yeah, you were right first time, though it took you a while to realise/ That I never cared if your heart was broken”.
Trzecim, i ostatnim, instrumentalnym nagraniem na płycie jest „Among Your Doubts” czarujący słuchacza połączeniem elektronicznych klimatów z klawiszowo – gitarowym popisem, który nad wirtuozerię przekłada tworzenie ciekawych melodii, trochę w stylu Lebowskiego.
Najmocniejszym fragmentem albumu jest kompozycja „Restless Brain Syndrome”, która spokojnie mogłaby zrodzić się w głowie Stevena Wilsona (szczególnie w drugiej części). Mamy tu mocniejsze riffy i intensywniejszą pracę sekcji rytmicznej podlaną elektronicznym sosem. Wszystko to nie przeszkadza, by całość brzmiała niezwykle melodyjnie, a od powracającej frazy „I can't stop thinking about it” nie sposób się uwolnić.
Na finał otrzymujemy moje ulubione nagranie na wydawnictwie – „We Can’t All Be Winners”, w którym delikatne nuty wydobywane z gitary pięknie płyną na subtelnym, przestrzennym klawiszowo-gitarowym tle. Na uwagę zasługuje cudowna linia basu, spokojny podkład perkusji, piękne, nastrojowe solo w końcowej części czy wreszcie interesujące wielogłosy w środku utworu (znów kłania się Wilson). I tu nie można uwolnić się od wspaniale skonstruowanego refrenu, naznaczonego, podobnie jak cały tekst, gorzką autorefleksją:
“And you could never be my silver medal/ The one for whom I just might settle/ But you'd make quite the consolation prize/ Yet the thing I can't get over/ Like a burden on my shoulder/ Is the look of disappointment in your eyes”.
Album można, przynajmniej częściowo, traktować jako formę protestu przeciwko kierunkowi, w którym zmierza ludzkość, co podkreślone jest niezwykle wymowną okładką. Tradycyjnie w studiu Wojciecha wspomagał współproducent i inżynier dźwięku Krzysztof „Alvar” Witos. Obaj panowie wykonali kawał świetnej roboty, bo doprawdy doskonałym kompozycjom towarzyszy wspaniała realizacja. Nie ma tu ani jednej zbędnej nuty, a każdy kolejny utwór płynnie wyłania się z poprzedniego tworząc spójną całość, pomimo różnych gatunków muzycznych, które eksploruje Wojciech. Tym razem artysta postawił na bardziej zwięzłe formy, głównie 3-4 minutowe, jedynie w dwóch nagraniach czas ich trwania przekracza 6 minut. To, wraz z bardzo dobrymi melodiami, sprawia, ze album jest bardziej przystępny dla przeciętnego słuchacza. Niemniej bogactwo zastosowanych stylów (od elektroniki, poprzez granie akustyczne i rock alternatywny, aż po progrockowe rozwiązania) z pewnością zadowoli także fanów bardziej wyrafinowanych dźwięków, którym towarzyszą bardzo ciekawe teksty. To wszystko sprawia, że „Shallow Graves For Shallow People” to nader interesujące wydawnictwo, które z miejsca trafiło do czołówki moich ulubionych płyt pierwszej połowy 2025 roku.
Album, w wersji cyfrowej lub na płycie kompaktowej, można kupić na stronie glassislandpoland.bandcamp.com