W 2018 roku recenzowałem drugi album zespołu Obiymy Doschu pt. „Son” (na naszych łamach pisaliśmy o nim pod tym linkiem - przyp. AC) i wystawiłem mu najwyższą notę. Nie jestem pewien, czy ktokolwiek naprawdę spodziewał się kolejnego wydawnictwa Obiymy Doschu, ponieważ nie dość, że od tamtego czasu minęło osiem lat, to jeszcze trzeba wiedzieć, że ci muzycy mieszkają na codzień w Kijowie na Ukrainie. Nikt z nas nie jest w stanie pojąć przez co przechodzi ten kraj po brutalnej inwazji Rosji, ale w jakiś cudowny sposób Vołodymyr Agafonkin (wokal, gitara akustyczna), Mykola Kryvonos (gitara basowa), Yarosław Gladilin (perkusja), Olena Nesterovska (altówka), Jevhenii Dubovyk (fortepian, instrumenty klawiszowe) i Oleksii Perevodchyk (gitary elektryczne), a także kilkoro gości, stworzyli coś pięknego, charyzmatycznego i ważnego.
Tytuł nowego albumu grupy Obiymy Doschu można luźno przetłumaczyć jako radość, schronienie, ukojenie, których obecnie na Ukrainie bardzo brakuje. Vlad powiedział mi, że album jest świadectwem nadziei i odporności, zawiera wzniosłe melodie, szczere teksty i podnoszące na duchu przesłanie mające na celu wsparcie słuchaczy w trudnych chwilach. Wszystkie teksty śpiewane są po ukraińsku, ale to jeden z tych albumów, na których nie trzeba mówić w tym języku, aby zrozumieć pasję i emocje, które są wszędzie, rzucając światło na ważne zagadnienia w tych naprawdę mrocznych czasach. Album jest pod każdym względem progresywny, ponieważ grupa ukraińskich muzyków swobodnie przeskakuje na nim przez granice gatunków, jakby w ogóle ich nie było, wnosząc wpływy z melodyjnego crossoverowego rocka progresywnego, klasycznego i neoklasycznego, żywych smyczków, elektroniki, popu, post rocka i wielu, wielu innych, próbując rozwijać swoją sztukę w miejscu, w którym agresor robi wszystko, co może, aby sprowadzić ich istnienie do popiołu i spustoszenia. Aranżacje zmieniają się i poruszają, a wspaniały wokal Vlada jest sercem tego wszystkiego, co dzieje się na płycie „Vidrada”.
Jest w tej muzyce tyle piękna dotkniętego smutkiem i melancholią, że aż trudno to pojąć. To, że mogła ona powstać w tak mrocznym okresie w historii narodu ukraińskiego, jest po prostu niesamowite. Płytę „Vidrada” wyprodukował Bruce Soord (The Pineapple Thief), a efekt końcowy to album z muzyką pełną determinacji, charakteru i autentycznego piękna. Dałem ich poprzedniemu albumowi najwyższą notę, a ten nie zasługuje na nic mniej.
Translated by Artur Chachlowski