Długo kazał czekać Matthew Parmenter na premierową muzykę własnego autorstwa. Trzeci i ostatni jak dotąd solowy album artysty „All Our Yesterdays”, ukazał się w 2016 roku, z kolei do tej pory najświeższa publikacja pod banderą Discipline, „Captives Of The Wine Dark Sea”, światło dzienne ujrzała rok później. Właśnie dobiega więc końca najdłuższa cisza w karierze wydawniczej Parmentera, wliczając doń zarówno jego solowe dokonania, jak i płyty Discipline. Po ośmiu latach trafia do rąk słuchaczy nowy, piąty studyjny w dorobku grupy album, zatytułowany „Breadcrumbs”.
Parmenter wraz z partnerami przez z górą trzydzieści lat, wyrobiwszy sobie pierwszorzędną, unikalną markę, rozwój estetyki i własnej wizji progrockowego grania poddawał raczej swobodnej ewolucji, nie zaś zasadzie wolt i eksperymentalnych transformacji. Również i teraz, Discipline kolejnej dekady jest zespołem nieco innym, ale wciąż konsekwentnie rozwijającym swój pomysł na progresywny ekosystem. Wraz z kolejnym albumem mamy kolejną zmianę personalną: Paul Dzendzel, bębniący od pierwszej oficjalnej płyty zespołu (1993), ustąpił miejsca dwudziestoletniemu perkusiście, skrzypkowi i kompozytorowi Henry’emu Parmenterowi, prywatnie – synowi lidera grupy. Potomek neoprogrockowej persony, a od niedawna zespołowy kolega progresywnych wyjadaczy (w składzie grupy wciąż pozostają basista Mathew Kennedy oraz dobrze znany słuchaczom i czytelnikom MLWZ gitarzysta Chris Herin) jako instrumentalista nie znika jednak w tym, zdawać by się mogło, z góry określonym gatunkowym kontekście. Jest on bowiem, co ciekawe, perkusistą z jednej strony o charakterystyce jazzowej (i taki sznyt nadaje rytmice wielu momentów albumu), a z drugiej instrumentalistą dość oszczędnym i zrównoważonym.
Zdaje się jednak, że choć sposób gry perkusisty bez wątpienia mocno wpływa na odbiór kompozycji, to jednak sama idea nowej muzyki Discipline zapewne miała dać taki właśnie niespieszny, tchnący pewną refleksją i dystansem efekt. Być może to za sprawą doświadczenia większości muzyków znajdujących się w składzie grupy oraz jej głównego kompozytora album brzmi tak a nie inaczej, jednak należy uściślić pewną rzecz – dystans to zdrowy, refleksja mądra, a niespieszność daleka od rozleniwienia czy artystycznej apatii.
Te ponad trzy kwadranse muzyki otwiera zresztą ambitnie siedemnastominutowa forma (tytułowy „Breadcrumbs”), w której rzeczony spokój i dystans znakomicie równoważą się z progrockowym rozmachem – cała gama pomysłów melodycznych Parmentera, tu i tam parafrazowanych, poukładana jest w sposób przekonujący, a podsumowana świetną klasyczną gatunkową kodą. Podobnie pieczołowicie skonstruowana jest finałowa „Aria” o świetnie równoważonej instrumentalnie dramaturgii. „Keep The Change”, przywołujący echa utworu „America” zamykającego płytę „Push & Profit” z 1994 roku, to kolejny na albumie dowód na to, że Parmenter ani trochę nie zapomniał jak się tworzy przepiękne melodie, które świetnie sprawdzają się tak w złożonych kompozycjach, jak i bardziej piosenkowych formułach – jak w tym konkretnym przypadku. A i jest na tej świetnie wyważonej płycie trochę „powietrza” – przykładem instrumentalny „Aloft”: z jednej strony transowy, prowadzony jednostajną rytmiką, ale i dający możliwości popisów solowych (również na skrzypcach) i nieśmiałych perkusyjnych wycieczek, świetnie sprawdzający się jako swoiste przedłużenie delikatnego piosenkowego „When The Night Calls To Day”.
„Breadcrumbs” to powrót zadowalający, oddziałujący tym, co u Discipline było zawsze najcenniejsze, ale również i znamiennym, charakterystycznym spokojem i pewną stoickością. Album, który pojawił się właściwie znienacka, nie dał wielkich szans na wyrobienie sobie wygórowanych oczekiwań, ale - koniec końców – sam w sobie okazał się całkiem udany.
