Formacja Ergot Project założona została w 2014 roku z inicjatywy pochodzącego z Sardynii multiinstrumentalisty, kompozytora i producenta Christiana Marrasa. Stworzył on muzyczny kolektyw, którego celem była całkowita twórcza anarchia w tworzeniu nowych produkcji muzycznych. Ergot Project stał się fabryką muzycznych pomysłów, których wizja zmieniała się w zależności od potrzeb, umożliwiając ekspansję dźwiękowych i artystycznych eksperymentów. Ergot Project zadebiutował dwa lata później w wytwórni AMS Records intrygującą, heavy/electro/progresywną interpretacją utworów z repertuaru The Beatles (album „Beat-Less”). Teraz przyszedł czas na ciąg dalszy tej przygody…
Teraz, a więc prawie dziesięć lat później, z udziałem legendarnego perkusisty Pata Mastelotto, Manuela Attanasio na wokalu oraz keyboardzisty Roberta Schirru, Christian Marras i jego Ergot Project powracają z czymś zupełnie innym - albumem koncepcyjnym zatytułowanym „A Family Secret” swobodnie opartym na historii Billy'ego Milligana, znanego z głośnego przypadku rozdwojenia osobowości, który wywołał sensację w Stanach Zjednoczonych w latach 70. Jego historia stała się prawdziwą medialną sensacją, ale także precedensem dla amerykańskiego sądownictwa oraz inspiracją dla książek, teatru i kina (na przykład głośnego filmu M. Nighta Shyamalana „Split” z 2017 roku czy książki „Człowiek o 24 twarzach” Daniela Keyesa). Osobiście nie pamiętam tego case’u, ale poszperałem w sieci i dowiedziałem się, że Milligan był przestępcą, u którego jako pierwszego, zdiagnozowano dysocjacyjne zaburzenie tożsamości i był pierwszą osobą, wobec której prawnicy użyli tej linii obrony, i pierwszym uniewinnionym od bardzo poważnych przestępstw. Z literackiego punktu widzenia album jest też alegorią różnych wewnętrznych głosów, które drzemią w każdym człowieku: lęków, pragnień, zmagań i słabości.
Artystycznym efektem tego przedsięwzięcia jest muzyczna podróż, która oscyluje między rockiem progresywnym a elektronicznymi eksperymentami, gdzie gęsta, wielowarstwowa atmosfera prowadzi słuchacza przez emocjonalny labirynt, w którym nic nie jest takie, jakie początkowo się wydawało.
Muzyka jest ciężka, brzmienie gęste, całość wiedzie słuchacza przez soniczne meandry i, aby nie pogubić się w tym wszystkim, słuchanie tej płyty wymaga uwagi i nieustannego skupienia… Z jednej strony (i tak pewnie stanie się w przypadku zwolenników tego rodzaju brzmień) przykuwa do głośników, a z drugiej (to w przypadku tych, którym taka stylistyka średnio odpowiada) może stosunkowo zniechęcić do słuchania. Jednym słowem, to ten rodzaj płyty z gatunku „love it or hate it”, ale, generalnie rzecz ujmując, warto po nią sięgnąć, bo szczególnie od technicznej strony wykonania nie można nic nikomu zarzucić. No, ale skoro ma się w składzie takich tuzów, jak Mastelotto i lidera tego całego zamieszania, Christiana Marrasa, nikogo nie powinno dziwić, że mamy do czynienia z intrygującym koncept albumem dla wymagających słuchaczy, którzy z pewnością znajdą na nim niejedną fascynującą chwilę. Przyznaję, ja znalazłem ich co najmniej kilka (utwory „I Hope I Didn’t Hurt Anybody”, „The One Who Stands In The Corner”), ale, jako całość, płyta „A Family Secret” raczej nie porwała mnie na tyle, bym wpisał ją na listę moich ulubionych wydawnictw AD 2025.
