O takich płytach zazwyczaj nie piszemy w MLWZ.PL. Ale tym razem robimy wyjątek. Bo album „Upside Down” włoskiego pianisty Filippo Landiego zasługuje na to, by usłyszało o nim jak największe grono słuchaczy.
Nie wiem czy to czas nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia czy był też jakiś inny powód, ale w zaskakujący dla mnie samego sposób w trakcie słuchania tego krążka błyskawicznie nastroiłem się na ten szczególny czas w roku. Muzyka z płyty „Upside Down” właśnie w tym czasie, w tym miejscu, po prostu bezbłędnie trafiła mnie w punkt. Zachwyciła i oczarowała. Spowodowała, że w tym całym zagonieniu, pędzie zakupów, krzątaninie i porządkach, w tych różnych karkołomnych „kuchennych rewolucjach” związanych z gotowaniem i wypiekami, a także w stanie permanentnego poirytowania wiadomościami nadchodzącymi z kraju i ze świata, tak bardzo nielicujących z podniosłą atmosferą Świąt, na chwilę udało mi się przyhamować. Usiadłem i zastanowiłem się: po co tak pędzić? Po co to wszystko? Przecież można inaczej. Spokojniej. Refleksyjnie. Bez szaleństwa i bez pośpiechu. Bez niepotrzebnych nerwów…
„Upside Down” to zbiór trzynastu utworów na fortepian skomponowanych i wykonanych przez włoskiego mistrza czarno-białej klawiatury, Filippo Landiego. Ten młody artysta ma w swoim dorobku wiele sukcesów, a także liczne ambitne przedsięwzięcia muzyczne związane ze światem filmu, teatru i gier komputerowych. Nie ma sensu tutaj ich wszystkich wymieniać. Możecie o nich przeczytać na stronie internetowej Filippo. Powiem tylko tyle, że dawno nie słyszałem tak bardzo wyjątkowej płyty. Magicznej. Pięknej. Refleksyjnej. I nostalgicznej. Nie potrafię odłożyć jej na półkę, od kilkunastu dni słucham jej praktycznie bez przerwy. I dzięki niej czuję się zauroczony. Jakby ta muzyka zabierała mnie do innego, lepszego świata… Po prostu trafiła w czułą strunę. I choć zawiera ona wyłącznie delikatne i szlachetne dźwięki, to ilekroć jej słucham mam pewność, że ten spokojny album wydany przez niepozorną wytwórnię Red Cat Promotions to rzecz pod wieloma względami mocarna. Posiadająca w sobie taką moc, że można by nią obdzielić kilka tuzinów podobnych wydawnictw.
Muzykę graną przez Filippo Landiego można nazwać new age’em, skomponowane przez niego krótkie utwory można określić mianem fortepianowych miniaturek, a cała płytę nazwać kameralną. Nazywajcie ją jak chcecie. Dla mnie „Upside Down” to prawdziwy muzyczny poemat. Album – marzenie. Dzięki niemu wiem, że te Święta będą wyjątkowe. Jeszcze piękniejsze i jeszcze bardziej radosne niż co roku. I na pewno o wiele, wiele spokojniejsze niż coraz bardziej zatrważająca rzeczywistość, która nas otacza.
Wesołych Świąt.