Alwanzatar to jednoosobowy muzyczny projekt pewnego norweskiego muzyka. Jest nim Krizla z kultowej w pewnych kręgach formacji o nazwie Tusmørke (w ubiegłym roku na naszych łamach prezentowaliśmy trzy płyty tego zespołu: „Fjernsyn i Farver”, "Bydyra" oraz „Osloborgerlig Tusmørke: Vardøger og utburder, Vol. 1”). Krizla tworzy nieziemską muzykę z fletem, syntezatorami i wszechobecną elektroniką w rolach głównych.
Album „Terminal Helsfyr Ekspress” to następca wydanego dwa lata temu krążka „Heliotropiske Reiser” oraz „Fangarmer I Tid & Rom”, który z kolei ukazał się w ubiegłym roku. Podobnie jak tamte wydawnictwa jest on zbiorem psychodelicznych, czasem ponurych, a czasem rozmarzonych piosenek na syntezatory i flet. Tytuł płyty odnosi się do autobusu, którego trasa biegła do nieczynnej już sali prób Ulven w Oslo, gdzie siedem lat temu Krizla nagrywał pierwsze taśmy demo. Według słów samego autora na płycie zamieścił on utwory, których chciałby „kiedyś znowu słuchać pędząc w drodze do terminalnego ognia piekielnego”.
Ta deklaracja daje pogląd na to z jak niekonwencjonalnym artystą mamy do czynienia. I rzeczywiście, muzyka Alwanzatar plasuje się w szeroko rozumianej elektronicznej stylistyce, ale w takim jej odłamie, w którym panuje nieziemski klimat, słychać ogniste, często uporczywie zapętlone partie instrumentalne, a także w którym zawsze znajdzie się miejsce na ambientowe klimaty, a także na echa muzyki krautockowej. Na płycie znajdujemy sześć muzycznych tematów o zróżnicowanej długości (od 4 do ponad 10 minut). Trudno rozpisywać się o każdym z osobna. Najlepiej to wszystko brzmi, gdy słucha się ich w całości jako jednej hermetycznej całości. Przynosi ona ciekawe wrażenia przy odsłuchu, a przy tym jest dość przystępna oraz… bardzo różna od tego, czego zazwyczaj słuchamy. Zdaję sobie sprawę, że ten eksperymentalny twór muzyczny niekoniecznie będzie odpowiadać gustom wszystkich słuchaczy, ale jeśli ktoś lubi taką nieoczywistą muzykę, ten z pewnością powinien sięgnąć po nowy produkt Alwantzatara.