Małoleksykonowe Drogowskazy, czyli przegląd płyt z ostatniego tygodnia

Sławek Dziennik

‘Małoleksykonowe Drogowskazy’ to nowy cykl debiutujący dziś na łamach MLWZ. W każdy wtorek będę przedstawiał Wam płyty wydane w minionym tygodniu.

Płyty, które zostały nagrane przez wykonawców mniej u nas znanych, często debiutujących, stojących dopiero na początku swojej muzycznej ścieżki, która być może kiedyś przerodzi się w szeroką drogę pełną sławy i uznania. Jakby dla równowagi w naszym cyklu pojawią się też płyty wykonawców może nieco już zapomnianych, mających lata sukcesów już za sobą, choć wciąż radujących słuchaczy nowymi dźwiękami. Pojawią się też opisy wznowień, nierzadko pełnych bonusów nowych edycji, a także wzmianki o płytach koncertowych, także tych z materiałem wyszperanym w muzycznych archiwach twórców i firm płytowych. Przed Wami zatem pierwsza dziesiątka płyt , które ukazały się od 30 września do 7 października.

                                                                                                                                                                                                                            Sławek Dziennik

 

A.A.Williams 120A.A. Williams - As the Moon Rests (7.10.2022)
Pod tym szyldem kryje się londyńska wokalistka Alex Williams. Debiutowała w 2020 roku albumem „Forever Blue”, teraz dostajemy trzeci jej krążek. Jesienna, mroczna, może nieco depresyjna muzyka toczy się niczym ciężki post-metalowy walec. Jeśli termin „slowcore” jest Wam bliski, ta płyta jest dla Was.

 

 

BaraleSpace Trip 120Barale'Space Trip - Barale'Space Trip (7.10.2022)
Debiutancki album włoskiego projektu stworzonego przez braci Barale. Siedem utworów inspirowanych klasyką progresywnego i psychodelicznego rocka. Plus teksty odwołujące się do twórczości amerykańskiego pisarza H.P. Lovecrafta. Klimat, nastrój, piękna gitara. Jedna z najlepszych płyt ubiegłego tygodnia.

 

 

Blancmange 120Blancmange - Private Viev (30.09.2022)
To jedyny w tym zestawieniu album o nieco mniejszym ciężarze gatunkowym, ale zapewniam wszystkich lubiących synthpopowe i nowofalowe dźwięki z początku lat 80., że uśmiechniecie się od ucha do ucha słysząc ten album (co i ja zrobiłem). Zespół Blancmange był zresztą w tamtych latach jednym z ważniejszych twórców i przedstawicieli obu tych nurtów, rejestrując w pierwszej połowie lat 80. trzy bardzo dobrze przyjęte płyty. Później zespół zrobił sobie wieloletnią przerwę w działalności, by powrócić na muzyczne salony dopiero w 2011 roku (tak naprawdę w składzie był już tylko Neil Arthur). Ale od tego czasu Blancmange nagrywa płytę za płytą. Nowy album to pulsujące syntezatory żywcem przeniesione z lat 80. i nieco posępny wokal Neila. Jeśli ktoś pamięta studenckie dyskoteki z ambitną muzyką lat 80. koniecznie musi sięgnąć po tę płytę.

 

Chest Rockwell 120Chest Rockwell - Mentis Oculi (4.10.2022)
Chest Rockwell to działający od 2004 roku amerykański zespół prog metalowy mający w swoim dorobku pięć płyt. Tym razem jednak Josh Hines - gitarzysta, wokalista i autor wszystkich kompozycji - nieco ubarwił (celniej chyba będzie powiedzieć „przybrudził”) klasyczne progmetalowe dźwięki stonerową gitarą i lekko psychodelicznym klimatem. Najlepiej słychać to w kończącym album ponad 20-minutowym utworze „The Old Man of the Mountain”.

 

 

Haven of Echoes 120Haven of Echoes - The Indifferent Stars (7.10.2022)
Pod nazwą Haven of Echoes kryją się gitarzysta i wokalista Paul Sadler znany z zespołu Spires - brytyjskiej grupy muzycznie oscylującej gdzieś między progresywnym metalem a melodyjnym death metalem oraz Andreas Hack z niemieckiej progresywnej formacji Frequency Drift. Andreas odpowiedzialny jest za partie instrumentów klawiszowych, gitarę oraz gitarę basową. Tę dwójkę wspomaga perkusista Wolfgang Ostermann (także z Frequency Drift), formalnie jednak nie będąc oficjalnym członkiem zespołu. Progresywne, nieco mroczne dźwięki ze szyczyptą gotyckiego powiewu. Plus harfa, smyczki, klawiszowe pastelowe pejzaże i świetne partie wokalne (jeśli usłyszycie na płycie kobiecy śpiew to słuch Was zawodzi - to także śpiewa Paul Sadler). Utwór „The Lord Giveth” skomponowała grająca na harfie Nerissa Schwarz i jest to bez wątpienia najpiękniejszy fragment płyty.

Parius 120Parius - The Signal Heard Throughout Space (7.10.2022)
Choć Parius obchodził w ubiegłym roku dziesięciolecie istnienia wciąż jednak pozostaje na polskim rynku marką prawie nieznaną. Debiutowali w 2015 roku albumem „Saturnine” prezentując na nim melodyjny death metal. Obecny krążek jest ich trzecią płytą, tzw. concept-albumem opowiadającym o podróży w kosmos w poszukiwaniu źródeł tajemniczego sygnału. W składzie zespołu pojawił się Sean Gallagher, którego instrumenty klawiszowe znacznie złagodziły brzmienie zespołu, kierując je w stronę melodyjnego prog metalu. Świetne partie gitarowe, znakomita sekcja i doskonały wokal Louisa Thierry'ego operujący od partii bardzo łagodnych aż do pełnego pasji death metalowego krzyku dopełniają reszty. Bardzo dobra płyta.

 

Saro Cosentino 120Saro Cosentino - The Road to Now (7.10.2022)
Saro Cosentino to urodzony w 1960 roku włoski multiinstrumentalista znany głównie ze współpracy ze zmarłym w ubiegłym roku Franco Battiato. Jest także autorem kilku płyt solowych utrzymanych w avantrockowym klimacie. Jednak najnowszy krążek muzyka to osiem patetycznych, przejmujących, momentami wręcz depresyjnych kompozycji. Piękne to dźwięki, bardzo jesienne, nostalgiczne. Naszą uwagę zwraca też lista zaproszonych gości, bo nazwiska to niebagatelne. Aż w czterech utworach pojawia się wokalnie Peter Hammill, jest Tim Bowness, na perkusji gra znany z Porcupine Tree Gavin Harrison, a na gitarze Trey Gunn z King Crimson. Bardzo polecam, zakochacie się w tej muzyce, a pamiętajcie też o Saro Cosentino przy wyborze płyty roku. U mnie będzie (bardzo) wysoko.

Steamhammer 120Steamhammer - Wailing Again (30.09.2022)
Tak naprawdę zastanawiałem się, czy ta płyta powinna się znaleźć w tym zestawieniu, została bowiem nagrana przez brytyjski zespół blues rockowy, który... zakończył działalność w 1973 roku, a jego ostatnim dziełem był wydany rok wcześniej album „Speech”. Odnotujmy, że w początkach działalności muzykiem Steamhammer był także Steve Jolliffe, który później dość nieoczekiwanie pojawił się w składzie Tangerine Dream (słychać go choćby na jednej z moich ulubionych płyt „Cyclone” z 1978 roku). Jednak latem tego roku gitarzysta Martin Pugh ogłosił światu, że po 50 latach Steamhammer wraca do studia i nagrywa materiał na nowy album. Ewenement? Oj, czeka na nas wkrótce kolejny rekord, ale o tym przeczytacie już pewnie w listopadzie. Muzycznie Steamhammer brzmi jakby czas się zatrzymał na przełomie lat 60. i 70. Mamy rasowy wokal podszyty bluesem, świetne partie gitarowe, harmonijkę i wieloletniego muzyka Manfred Mann's Earth Band - perkusistę Johna Lingwoda. Dla fanów gatunku.

The Dead Daisies 120The Dead Daisies - Radiance (30.09.2022)
Album, który powinien zainteresować miłośników klasycznego hard rocka. The Dead Daisies to dość ulotna formacja założona w 2012 roku przez australijskiego ekscentrycznego biznesmena i gitarzystę Davida Lovy. Skład jest bardzo płynny i właściwie każda z siedmiu płyt zespołu została nagrana w innym zestawieniu personalnym. Jednak w ostatnich latach Lovy zachęcił do gry w swoim projekcie naprawdę znanych muzyków. I tak w składzie pojawili się perkusista Deen Castronovo, słynny Glenn Hughes (kiedyś Deep Purple i Black Sabbath) czy gitarzysta Doug Aldrich mający za sobą współpracę z Dio czy Whitesnake. Ci dwa ostatni panowie (plus oczywiście sam Lovy na drugiej gitarze) grają właśnie na najnowszym albumie zatytułowanym „Radiance”. Towarzyszy im fantastyczny perkusista Brian Tichy (także Whitesnake, ale też Foreigner, Ozzy czy Derek Sherinian). Na płycie znalazło się 10 energetycznych, krótkich kompozycji zarejestrowanych w duchu współczesnego hard rocka. Bez fajerwerków, ale można posłuchać.

Vanilla Fudge 120Vanilla Fudge - Vanilla Zeppelin (30.09.2022)
Pamiętacie jeszcze zespół Vanilla Fudge? Na ich psychodelicznych przeróbkach takich utworów, jak „Ticket to Ride” czy „Eleanor Rigby” z repertuaru The Beatles wzorowało się wiele ówczesnych zespołów, a najlepszą rekomendacją niech będzie fakt, że do wpływów Vanilla Fudge ochoczo przyznawali się muzycy pierwszego składu Deep Purple, nagrywając choćby swoją wersję „Help” (także z dorobku liverpoolskiej czwórki). Już pod koniec lat 60. muzycy Vanilla Fudge odbyli tournee po USA wraz z Led Zeppelin, którzy wtedy byli zespołem otwierającym koncertowy set. Ale Zepps szybko zostali okrzyknięci megagwiazdą i zdarzało się, że publiczność gwizdała na muzyków Vanilla domagając się ich zejścia ze sceny i powrotu na nią Planta, Page'a, Bonhama i Jonesa. Widać jednak muzycy Vanilla Fudge puścili w niepamięć te niezbyt miłą sytuację i po wielu latach nagrali album będący hołdem dla Led Zeppelin. Jego pierwsza wersja ukazała się w 2007 roku, teraz została zremasterowana i wydana ponownie. Tak naprawdę gratka dla fanów obu tych znakomitych zespołów.

 

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!