Sykofant - Sykofant

Artur Chachlowski

Sporo dobrego dzieje się na norweskiej scenie muzycznej. Jak grzyby po deszczu rodzą się nowe zespoły i zachwycają nas swoją muzyką. Miło mi poinformować, że szykuje się wielkie wejście na rynek i 31 maja ukaże się debiutancki album działającego w Oslo zespołu o nazwie Sykofant. Zapowiada się prawdziwe wydarzenie, gdyż nieznany dotąd kwartet dostarcza nam mieszankę niezwykłych dźwięków, która w dniu premiery będzie dostępna zarówno w formacie cyfrowym, CD, jak i winylowym.

Słowo „sykofant” wywodzi się ze starożytnego greckiego określenia osoby, która rozpowszechnia plotki lub stara się maksymalizować korzyści osobiste kosztem innych. Tak to sobie wymyślili ambitni norwescy muzycy. Emil Moen (gitary, śpiew) i Per Semb (gitary) działali wcześniej w thrashmetalowej formacji Tantara, a Melvin Treider (perkusja) i Sindre Haugen (gitara basowa) zostali zatrudnieni wkrótce po opracowaniu pierwszych szkiców muzycznych, co przekształciło Sykofant z duetu kompozytorskiego w regularny zespół.

Debiutancki krążek został nagrany w Chaka Kahn Studios we współpracy z producentem Ole Øvstedalem, który gościnnie zagrał na melotronie w trwającej kwadrans kompozycji „Forgotten Paths”. Są to jedyne partie na tej płycie zagrane na klawiszach, ale – aż trudno w to uwierzyć – w epickim brzmieniu zespołu tychże klawiszy w ogóle nie brakuje. Masteringiem materiału zajął się Christian Obermayer (Strype Audio), a sam album, inspirowany estetyką science-fiction i psychodelią lat 70., zagłębia się w tematy egzystencjalne, takie jak upływający czas, wyobcowanie, poszukiwanie sensu życia i związek człowieka z naturą. Muzyka płynnie przechodzi od spokojnych ballad do pulsujących funkowych rytmów, przemierzając brzmienia nasączone psychodelicznym rockiem, chwytliwe poprockowe refreny, rozdzierające serce bluesowe melodie, introspektywny chaos jazzowy i sugestywne dźwięki niczym ze… spaghetti westernów. Album przedstawia zawiły muzyczny gobelin, w którym motywy kompozytorskie i liryczne przeplatają się, tworząc spójną i smakowitą ucztę dźwiękową.

Słychać na nim wyraźne inspiracje takimi legendami, jak Pink Floyd, Cream, Led Zeppelin, Yes czy Rush (posłuchajcie utworu „Between Air And Water” – pod względem instrumentalnym brzmi on niczym jakiś zagubiony kawałek słynnego kanadyjskiego tria), a także wpływy bardziej współczesnych zespołów, jak Madrugada, Opeth, Mastodon czy Porcupine Tree. Dlatego muzykę grupy Sykofant można śmiało uznać za swego rodzaju hołd złożony stadionowym zespołom rockowym, przy których dorastali nasi bohaterowie (a właściwie ich rodzice). Brzmienie Sykofant może nie jest unikatowe, ale na pewno jest oryginalne i nasączone pierwiastkiem wyrazistej indywidualności. Młodzieńcza energia tryska z każdego utworu, a gorąca krew płynąca w żyłach młodych Norwegów sprawia, że całej płyty słucha się z ogromnym zainteresowaniem.

Mamy na tym krążku całą paletę różnorodnych środków artystycznego wyrazu, muzycy nie boją się częstego stosowania zmian tempa, dysonansów i mieszania gatunków, jednocześnie zapewniając słuchaczowi posmak prostoty i oryginalności. Zespół przywołuje w ten sposób skojarzenia z minionymi czasami, ale jednocześnie wnosi mocny powiew świeżości w dobrze znany pejzaż dźwiękowy klasycznej muzyki rockowej.

Bębny są finezyjnie jazzowe, a jednocześnie mocne. Linie basu są ciężkie, ale funkowe. Gitarowe solówki wirtuozowskie, a jednocześnie chwytliwe. Riffy harmonijne, ale bywają też chaotyczne. Wokale energiczne, ale też tęskne i zniewalające. Wszystko to i wiele więcej podane zostało słuchaczowi na srebrnej tacy. Dzięki temu muzyka grupy Sykofant doskonale wpisuje się w krajobraz progresywny z licznymi wpływami popu, jazzu, funku i fusion.

Tym, którzy chcą zanurzyć się w dźwiękowym krajobrazie muzyki grupy Sykofant, gorąco polecam utwory „Between Air And Watrer” i „Monuments Of Old”. Nagrania te stanowią doskonałe wprowadzenie do eklektycznego stylu i muzycznego znaku rozpoznawczego zespołu. Lecz pozostałym kompozycjom (na płycie jest ich w sumie sześć) też niczego nie brakuje. Wspomniany już piętnastominutowy finał „Forgotten Paths” to prawdziwy muzyczny majstersztyk, a niewiele krótszy (10 i pół minuty) „Strangers” potrafi zachwycić swoją różnorodnością i rozmaitością brzmień i dźwięków. Dwa najkrótsze w tym zestawie nagrania – „Pavement Of Colors” i „Between The Moments” – mają w sobie spory potencjał i uważam, że mogłyby stać się mocnym punktem playlist każdej specjalizującej się w klasycznym rocku rozgłośni radiowej.

Zespół Sykofant swoim debiutanckim albumem w sposób udany postarał się przesunąć granice tradycyjnego prog rocka, wprowadzając świeże i dynamiczne elementy na mocno wydeptane muzyczne ścieżki. To płyta z gatunku takich, o których szybko się nie zapomina. Bardzo lubię takie mocne i wyraziste debiuty.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!