Wojciech Ciuraj - Iluzja dnia

Jacek Kurek

Zacznijmy od okładki, bo przynajmniej z trzech powodów jest ona tu kluczowa. Po pierwsze, przedstawia obraz, który dał tytuł płycie „Iluzja dnia” Wojciecha Ciuraja i poniekąd cały ten intensywnie przemyślany koncept album na swój sposób nie tylko ilustruje, ale wręcz definiuje. Po drugie, obraz będący własnością Muzeum Śląskiego w Katowicach namalował w 2008 r. wysoce ceniony przez muzyka artysta-teozof Erwin Sówka (1936-2021) - ostatni wybitny przedstawiciel legendarnej Grupy Janowskiej, skupiającej górników okultystów, których intuicja prowadziła poza widnokres tego, co ograniczone, ciasne, materialne, opresyjne, ku wewnętrznej wolności i światom dla wielu zasłoniętym, a fascynującym. Po trzecie w końcu, trudno oprzeć się przesłuchaniu płyty tak magicznym wizerunkiem śląskiego podwórka ozdobionej…  

Trzy lata po dopełnieniu spektakularnego „Tryptyku Śląskiego” Wojciech Ciuraj skrzykuje wypróbowanych muzyków, by nagrać bodaj najbardziej osobistą płytę w swoim dorobku. Nie jest długa i nie są długie zamieszczone na niej utwory – jeden tylko przekracza pięć minut, reszta trzy lub cztery, a pierwszy nie ma nawet dwóch. Są jak mocne, intensywne uderzenia, pozwalające wykrzyczeć to, co wykrzyczane być musi, zazwyczaj bardzo dynamiczne, a zawsze emocjonalne. To najbardziej żywiołowy i zróżnicowany album w dorobku twórcy zespołu Walfad, skrzący się bogatymi aranżacjami i emanujący zdecydowanie rockowym charakterem, a tu i ówdzie naprawdę zaskakujący.  

W komentarzu do płyty Wojciech Ciuraj pisze: „Po «Tryptyku Śląskim» miałem ogromną potrzebę opowiedzenia słuchaczom czegoś w pierwszej osobie. Mój życiowy tetris tak się ułożył, że pisząc «Iluzję dnia» pierwszy raz czułem, że nie chowam się za metaforami albo 20-minutowymi utworami, tylko wykładam wszystko, co mam na stół. […] To płyta pełna pierwszych razów i zupełnie nowych rozwiązań, ale wierzę, że od pierwszych dźwięków będzie «Wasza»”. Ta deklaracja przypomina, że szczerość i artystyczna uczciwość jest od początku potężnym walorem twórczości Wojtka. Ktokolwiek śledzi ją uważnie, dostrzega nie tylko to, ale widzi, jak ten pracowity muzyk dojrzewa i nie ustaje w poszukiwaniach, jak odważnie zmienia konwencje i konsekwentnie unika kompromisów.

Muzyka „Iluzji dnia” obfituje w bogactwo dźwięków, co jest zasługą wszystkich uczestniczących w pracy nad albumem, a towarzyszy swoich muzycznych wędrówek Wojciech zawsze wybiera z ogromną starannością. Za realizację nagrań, miks i mastering odpowiedzialność wziął na siebie Marcin Piekło, któremu Wojciech Ciuraj podziękował m.in. „za najdłuższą i najbardziej kreatywną sesję nagraniową w karierze”. Na gitarze prowadzącej i akustycznej gra Jan Mitoraj, na instrumentach klawiszowych Krzysztof Walczyk, na basie Klaudia Wachtarczyk, na perkusji Olek Gonsior, na trąbce Mateusz Wachtarczyk, na harmonijce ustnej Jacek Szuła, a solo klawiszowe w utworze ostatnim, czyli „Śnie o białych kartkach” jest autorstwa japońskiego przyjaciela Wojtka, Yoshinoriego Kataoki. Lider śpiewa, gra na gitarach (w tym dwunastostrunowej) i na mandolinie. Dla dopełnienia całości ważne są efektowna grafika i takież fotografie zrealizowane przez Rafała Paluszka. I tu dostrzegalna jest staranność o szczegóły – nawet krój czcionki przywołuje iluzoryczne, oniryczne skojarzenia, współbrzmiąc z tekstami Wojtka.          

Płytę rozpoczyna krótki prolog „Czołówka serialu, którego nie nakręcono” (z ważnym tropem dla całości, a mianowicie jedynymi i deklamowanymi zaledwie słowami: „Wojciech Ciuraj prezentuje: Iluzja dnia”), po którym wybrzmiewa znany z singla, energiczny „Czy dobrze się tu bawię?”, a następnie jeszcze bardziej agresywny, mocno gitarowy, także singlowy „Kończy się kurs”. Kolejnych utworów słucha się z zapartym tchem, a pierwszy spokojniejszy oddech przychodzi dopiero w połowie płyty wraz z delikatnym „Babim latem”, po którym napięcie znowu wzrasta w „W ogrodzie neonów”. Następny, „Ronin”, opublikowany został jako pierwszy singiel z albumu. Zaskakuje następująca po nim, taneczna nieco i melodyjna „Pieśń tarczy”. Znakomita trąbka wybrzmiewa we „Wracam do siebie”, a potem następuje fascynujący finał: „Sen o białych kartach” z intrygującym klawiszowym solem wspomnianego Yoshinoriego Kataoki i niesamowitą grą na harmonijce jednego z czołowych polskich wirtuozów tego instrumentu, rasowego bluesmena Jacka Szuły, którego z Wojtkiem łączy silne poczucie śląskiej świadomości i determinująca ich jakże różną twórczość autoświadomość.

Płyta „Iluzja dnia” należy do tych, w które trzeba wnikać, do których trzeba wracać, bo tak dużo na niej dźwięków, słów, pomysłów, inspiracji i dramaturgii, że za pierwszym czy drugim razem stajemy zaledwie w bramie podwórka, na którym jeszcze nie nakręcony został ten serial, o którym wspomina się w czołówce...

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!