Laing, Corky And The Perfct Child - Playing God

Robert "Morfina" Węgrzyn

ImageZacznę od tego, że właśnie przede mną na polu walki „słuchacz – produkcja” staje dzisiaj dosyć niejednorodny stylistycznie twór w  wykonaniu Corky’ego Lainga, znanego jako perkusista grupy Mountain, oraz jego projektu o nazwie The Perfct Child. „Playing God”, bo o tym wydawnictwie mowa, to 25 kompozycji na jednej płytce w charakterze bardzo szeroko rozumianej muzyki rozrywkowej! Ta niejednoznaczność i przeogromna rozpiętość stylistyczna wynika z faktu, że wszystko to, co tam słyszymy nie jest możliwe do zdefiniowania, bo mamy pop rock i pop, mamy alternatywę, etno i industrial, jak również stoner rock i heavy metal, ale mamy też trash metal… Wielorakość stylistyki zawartej na tym krążku sprawia niejako dwa odczucia: groch z kapustą – wszystko tak wymieszane, że masakra. Trudno skupić się na tym, jaki utwór pojawi się po kolejnym, co może mocno zirytować nasze szare komórki. Analityka odpowiedniego ułożenia listy utworów wydaje się być wzięta z kosmosu, ale z drugiej strony, takie ułożenie kawałków nie pozwala na odpoczynek, bo jak już prawie zasypiasz lub bujasz się lekko w umiarkowanym rytmie, to zaraz potem wpada ci w ucho numer np. „Crying”. Sample i wokalne smaczki, które sączy drapieżny wokal nie pozwalają siedzieć spokojnie… i tak w kółko.

Jak dla mnie, „Playing God” to kawał rockowej opery, której wnętrze - czyli sedno, o którym w wyrafinowany i dojrzały sposób opowiada zespół - jest świetnym materiałem do analizy teraźniejszości i „zabawy w Boga”. Niby całość koncept albumu jest przesiąknięta optymistycznym wiatrem zdarzeń i możliwości, a jednak słyszymy, że za rogiem nie czai się żubr, a coś znacznie poważniejszego. Płyta opowiada o problemach bioetycznych. A właściwie o technologii biogenetycznej. Zabiera ona słuchacza w pozornie szczęśliwą krainę, Happyville, którą zamieszkują ludzie czerpiący benefity z inżynierii genetycznej. Po wielu latach dobrobytu przychodzi im za nie płacić wysoką cenę. Nadchodzi czas trudnych wyborów. „Playing God” to muzyczne studium ludzkich charakterów i zachowań będących synonimem kondycji gatunku ludzkiego. Koncept powstał przy współpracy Corky Lainga z dwójką fińskich filozofów – profesora Matti Häyry i doktora Tuija Takali.

Serdecznie zapraszam do posłuchania zarówno kunsztu instrumentalistów i wokalistów tej produkcji, jak również uważnego wsłuchania się w to, o czym jest ta produkcja. Pomimo pozornego miszmaszu i stylistycznego rozgardiaszu albumu „Playing God” da się słuchać. Chwilami przypomina mi on niektóre produkcje spod znaku Phideaux (wielu wokalistów, różnorodność brzmieniowa, częste zmiany nastroju), choć zdaję sobie sprawę, że to raczej „Phideaux dla ubogich”. Warto nadmienić, że na całej płycie dominują świetne bębny, wokale i gitary. No właśnie, jako gość specjalny na gitarze zagrał Eric Schenkman z grupy Spin Doctors. To dodatkowy plus.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!