Various Artists - Mannerisms

Paweł Świrek

ImageOsobiście jestem dość niechętnie nastawiony wobec tzw. tribute albumów, ale w tym przypadku nie mamy do czynienia ze zwykłym tego rodzaju projektem. 5 lutego 1993 roku odszedł na zawsze Geoff Mann – wieloletni lider grupy Twelfth Night. Po jego śmierci muzycy z zaprzyjaźnionych zespołów nagrali kompilację zawierającą utwory oryginalnie śpiewane przez Geoffa. Znalazły się na niej zarówno utwory z repertuaru Twelfth Night, jak i też jego utwory solowe.

Większość kompozycji to – z wykonawczego punktu widzenia - własne interpretacje utworów śpiewanych przez Geoffa. Do interpretacji tych artyści przystąpili z dość zróżnicowanym nastawieniem. O ile „The Ceiling Speaks” (wykonanie Galahad) jest niemal wiernym odtworzeniem oryginału (nawet bardziej żywiołowym), o tyle „Piccadily Square” (wykonanie Twelfth Night z Andy Searsem) ma niewiele wspólnego z pierwotnym wykonaniem. Można się czepiać, że w zestawie zabrakło sztandarowych kompozycji typu „Sequences” czy „Creepshow”, ale wtedy mielibyśmy wydawnictwo składające się z co najmniej dwóch płyt.

Ze względu na charakter utworów śpiewanych przez Geoffa bardzo ciężko było dokonać satysfakcjonującego wyboru na taki tribute album. Warto wspomnieć, iż zespoły, które w przeszłości współpracowały z Geoffem (Eh! i Twelfth Night) wybrały zamiast własnych kompozycji, jego solowe utwory. Myślę, że wykonawcy, którzy wzięli udział w tym przedsięwzięciu dokonali właściwego wyboru. Można się czepiać, że na przykład Peter Nicholls za bardzo zdominował ten album, gdyż poza IQ gościnnie zaśpiewał jeszcze z instrumentalnymi Eh! oraz Flap. Ciekawostką w tym drugim zespole jest fakt, iż basista Andy McEvoy grał na bezprogowym basie oraz na sticku, który w tamtych latach był stosunkowo rzadkim instrumentem (rozpowszechnionym dużo później przez Tony Levina oraz Treya Gunna, a także przez Nicka Beggsa, basistę Kajagoogoo). W przypadku zespołu Eh!, Peter Nicholls próbuje nieco naśladować Geoffa, ale jego wykonanie i tak bardzo przypomina dokonania IQ. Nawet instrumentaliści próbują iść w tym kierunku, choć klawisze trochę nie te. Pallas dokonał wiernego odtworzenia pierwowzoru „What In The World”, wzbogacając nieco brzmienie, przez co utwór stał się nieco mniej mroczny. Wykonanie „Apathetic And Here I…” przez IQ również jest dość zbieżne z oryginałem, ale już „Certainly” w wykonaniu Marc Catley & Paley’s Watch dość znacznie się różni od pierwowzoru – wyszła z tego niemalże kołysanka. Podobnie rzecz ma się z „His Love” w wykonaniu Eden Burning. Jedyny plus tej interpretacji to brak nieco drażniącego w oryginale automatu perkusyjnego oraz piękne brzmienie fletu i gitary akustycznej. Zespół Jadis zaprezentował piosenkowo-popową interpretację „Never Mind”, a „Piccadilly Square” w wykonaniu Twelfth Night nie jest tak mroczny jak solowy oryginał ich dawnego wokalisty. Z tego też względu wykonanie tego kawałka jest znacząco lepsze i ciekawsze. No i wreszcie w finale mamy przewspaniały „Love Song” w wykonaniu Clive’a Nolana i Alana Reeda. Alan znakomicie sobie z tym numerem poradził, podobnie jak radzili sobie z nim Andy Sears i Geoff Mann w czasach świetności Twelfth Night. Wydawałoby się, że to koniec płyty, ale po ostatnim utworze następują około dwie minuty ciszy, a po niej nagrany głos Geoffa Manna, zaś w kolejnym ukrytym tracku krótki okrzyk radości. Jakby głos z zaświatów nieżyjącego wokalisty zachwyconego interpretacjami jego muzyki przez zaprzyjaźnionych artystów…

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!