Harrison, Gavin & 05Ric - The Man Who Sold Himself

Agnieszka Lenczewska

Image"Rach, ciach, ciach", jakby rzekli Jaroński z Wyrzykowskim. To miała być szybko napisana recenzja. Napisana w rytmie 7/12, albo 5/18. Recenzja, do której zamierzałam się solidnie przygotować. Odwiedziłam znajomego wrocławskiego perkusistę i z rozbrajającym uśmiechem poprosiłam o krótki instruktaż w temacie perkusyjnego kunsztu (co gdzie jest, jak się nazywa, po co i dlaczego). Po krótkiej lekcji ogarnięcia zestawu perkusyjnego stwierdziłam, że wybitną pałkerką nie będę i lepiej będzie, jak skupię się na pisaniu :-).

Wykorzystując okres zawieszenia działalności Porcupine Tree wszyscy członkowie zespołu postanowili pokombinować na boku. Cała czwórka wykorzystała swoje talenty oraz umiejętności i przygotowała materiały solowe zawierające zróżnicowany materiał muzyczny. Jak skończyło się u Wilsona wszyscy doskonale wiemy (nagrody, czerwone dywany i ogólny poklask). Pozostając nieco w cieniu lidera pozostali „jeżozwierze” również uraczyli nas swoją solową działalnością (kooperacja duetu Hogarth/Barbieri, wydane przed chwilą solowe wydawnictwo Colina Edwina). Do tego wszystkiego po raz trzeci Gavin Harrison i O5Ric skrzyżowali szyki by nagrać, jak zwykle nieprzewidywalny album. Nie ukrywam, kibicuję Harrisonowi i 05Ricowi od dawna. Wydane w 2009 roku „Circles” bardzo mi się spodobało. Uwielbiam takie rytmiczne kombinowanie na pograniczu słuchalności i muzycznych stylistyk. Podobnie rzecz się ma z wydanym niedawno „The Man Who Sold Himself”.

Jak wynika z udzielonych przez duet wywiadów, panowie w obrębie liryków skupili się na korporacyjnej chciwości i zagrożeniach, które niesie ze sobą rozlewający się w Unii Europejskiej i Stanach Zjednoczonych kryzys gospodarczy. Temat wyświechtany, ale ewidentnie na czasie. Zainteresowanych odsyłam do tekstów.

Pod względem muzycznym "Człowiek, który sprzedał siebie" oscyluje w klimatach znanych z poprzednich wydawnictw duetu. To najdziksze i najbardziej eksperymentalne harce i swawole podane w bardzo "konwencjonalny" sposób. "Konwencjonalne" jak na perkusistę King Crimson przystało. Czyli zupełnie od przysłowiowej czapy. Poza rytmem, poza schematem, poza skalą. Bez jakichkolwiek norm i barier. Słychać to w basowych pochodach O5Rica i perkusyjnych niemalże free jazzowych szaleństwach Harrisona. Ta muzyka czasami „chrupie” brzydką amelodyjnością. Niewprawne ucho przypadkowego słuchacza niejednokrotnie skrzywi się z bólu. Ot, turpistyczna muzyczna dekonstrukcja wykorzystana świadomie, by drażnić, irytować i... fascynować. Przełamany nieco sylvianowskim wokalem Rica schemat perkusyjny, od czasu do czasu plamy klawiszy. Nic więcej. Tylko niespokojny, zagmatwany puls i rytm. Piękna brzydota, jakże daleka od klasycznego postrzegania piękna melodii i "ładności", tak wymaganej od muzyków. Tak przyswajalnej i lubianej przez ogół (zamkniętej w schemacie 4/4). Cóż, na "The Man Who Sold Himself" piękna melodii nie znajdziemy, rytmy i metrum też jakieś "dziwaczne". Jest to wszystko nieprzewidywalne, wręcz brutalne, odarte w pewien sposób z ludzkiego podejścia. I jednocześnie frapujące. To matematyczna muzyka. Muzyka liczb. Ric z Gavinem przekroczyli swój muzyczny Rubikon. Dokąd dalej pójdą w swoich poszukiwaniach wiedzą tylko oni.

Nikt nie mówił, że będzie łatwo i dotrzymał słowa. To trudny w odbiorze album dla wybranych. Niemniej naprawdę warto. Pomimo tej pozornej, muzycznej brzydoty. 

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!