Coma, Frontside, Straight Jack Cat - Kraków, Klub Studio, 18.10.2014

Paweł Świrek

ImageKoncerty zespołu Coma zawsze cieszą się ogromną popularnością w Krakowie, mimo iż ostatnio zespół odwiedza nasze miasto co najmniej dwa razy w ciągu roku (natomiast 10 lat temu nawet kilkakrotnie, gdyż wówczas Piotr Rogucki studiował w Krakowie). Jesienny tour zespołu nie jest zwykłą trasą koncertową – tej jesieni przypada 10-ta rocznica wydania debiutanckiego albumu Comy „Pierwsze wyjście z mroku”.

Pierwszym suportem tego dnia był lokalny zespół Straight Jack Cat. To ich nieco funkowe granie dość szybko rozruszało publiczność. Muzykom nie zabrakło poczucia humoru, gdyż ich klawiszowiec nakleił z przodu instrumentu napis „organy Hammonda”, ale jego klawisze z brzmieniem prawdziwego Hammonda nie mają wiele wspólnego. Już w trzecim numerze ten sam klawiszowiec grał na gitarze. Występ kapeli trwał raptem pół godziny, podczas której oświetleniowcy zafundowali nam ciekawą grę świateł. Jak dotychczas, zespół Straight Jack Cat ma na swoim koncie jedynie dwie EP-ki, z których druga dopiero niedawno miała swą premierę.

ImageO 20:45 na scenie pojawiła się grupa Frontside, która jest najdłużej funkcjonującym zespołem tego zestawu. Pierwszy raz miałem okazję widzieć ją 11 lat temu (grali wówczas przed Vaderem). Trudno mi na chwilę obecną porównać Frontside sprzed jedenastu lat z tym słuchanym i oglądanym teraz. Ich ostre i żywiołowe granie zrobiło ogromne wrażenie na zgromadzonych widzach. Już w trakcie wykonywania trzeciego utworu Marcin „Auman” Rdest wszedł na głośnik i tym sposobem znalazł się blisko pierwszego rzędu widzów. Wokalista energicznie zachęcał publiczność do śpiewania z zespołem. W granym repertuarze nie zabrakło utworu „Legenda”. Szkoda, że do wykonania „Ewolucja albo śmierć” nie udało się wyciągnąć na scenę Piotra Roguckiego. Przy okazji występu tego zespołu drobna uwaga do kamerzysty znajdującego się w fosie: człowieku, kimkolwiek jesteś, jeśli kręcisz video, staraj się nie przeszkadzać fotografującym poprzez rozpychanie się w fosie i permanentne wchodzenie w kadr. Takie zachowanie jest bardzo nieprofesjonalne. Był też inny zabawny akcent w czasie tego koncertu - niektórzy specjalnie na okazję występu Frontside pomalowali się w tzw. „barwy wojenne” w damskiej ubikacji, a także użyli paru rekwizytów (specjalnie pod utwór „Legenda”). Wśród publiczności było parę osób, które zdecydowały się przyjść do Klubu Studio specjalnie na wytęp Frontside.

ImageTuż przed 22-gą nadszedł czas na główną gwiazdę wieczoru. Najpierw zapanowała nieprzenikniona ciemność i przy dźwiękach intra oraz przy światłach punktowych, od lewej strony na scenie pojawili się instrumentaliści. Po chwili od prawej strony na scenę wkroczył przywitany gromkimi brawami, ubrany w białą koszulę i różowe crossy Piotr Rogucki. Wtedy też otrzymaliśmy już lepsze oświetlenie. Koncert podzielono na dwie części. Pierwszą z nich stanowiły wyłącznie utwory z debiutanckiego albumu. Widać było, że publiczność doskonale zna teksty zespołu, gdyż cała sala śpiewała razem z wokalistą. Pod koniec pierwszej części zamieniono miejscami w stosunku do albumu utwory „Skaczemy” i „Sto tysięcy jednakowych miast”. W pierwszym z wymienionych publiczność skakała zgodnie z tekstem, zaś w czasie wykonywania drugiego Piotr Rogucki siedział na brzegu sceny, zaś fani zgromadzeni na płycie klubu w zdecydowanej większości również usiedli.

Drugą część występu wypełniły kompozycje z późniejszego okresu działalności Comy, zdominowane przez „czerwony” album. I tak na pierwszy ogień poszły „0 Rh+” i „Białe krowy”. Po tym utworze Piotr Rogucki zachęcił publiczność do interakcji przy dźwiękach perkusyjnych. Wiadome było, że następnym nagraniem będzie „Transfuzja”, która w ostrzejszych momentach mocno rozruszała publiczność. Drugi album był reprezentowany jedynie przez utwór „System” (szkoda, że tylko tym jednym, gdyż na tym wydawnictwie znalazło się moim zdaniem sporo naprawdę udanych kompozycji), po czym nastąpił powrót do Czerwonego Albumu za sprawą „Deszczowej piosenki”, „Rudego” (tu oświetleniowiec zabarwił scenę na kolor rudopomarańczowy nawiązujący do tytułu, a Piotr zadedykował utwór wszystkim rudzielcom) i na koniec wybrzmiał „Los cebula i krokodyle łzy”. Ostatni fragment utworu, identycznie jak w teledysku został odśpiewany przez publiczność. Potem zespół zszedł ze sceny. Muzycy próbowali grupowo ukłonić się publiczności, ale chyba za bardzo się nie dogadali, gdyż właściwie każdy z nich był zwrócony w inną stronę. Na bis grupa zagrała, podobnie jak na wcześniejszych koncertach tej trasy, tylko jeden utwór - „Cisza i ogień”, który to Piotr Rogucki zadedykował wiernej fance, jeżdżącej na wszystkie koncerty zespołu.

Pierwotnie program koncertu zawierał więcej pozycji, ale zespół zdecydowanie skrócił drugi set i bisy, rezygnując z paru utworów. Może i dobrze, bo gdyby zagrali wszystko co zaplanowali, koncert zakończyłby się o pierwszej w nocy (zwłaszcza, że ostatnia kompozycja trwała ok. 15 minut).

 

Setlista występu Comy:

Pierwsze wyjście z mroku:

1. Leszek Żukowski

2. Sierpień

3. Chaos kontrolowany

4. Pierwsze wyjście z mroku

5. Pasażer

6. Ocalenie

7. Spadam

8. Czas globalnej niepogody

9. Nie wierzę skurwysynom

10. Skaczemy

11. Zbyszek

12. Sto tysięcy jednakowych miast

Po przerwie

13. 0Rh+

14. Białe krowy

15. Transfuzja

16. System

17. Deszczowa piosenka

18. Tonacja (sygnał z piekła)

19. Rudy

20. Los cebula i krokodyle łzy

21. Jutro

Bis:

22. Cisza i ogień
MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!