Wywiad z Markiem Laskowskim, właścicielem Klubu Progresja

Aleksander Gruszczyński

ImageAleksander Gruszczyński rozmawia z właścicielem Klubu Progresja, Markiem Laskowskim

 

AG: Jak doszło do tego, że założył Pan Klub Progresja?

ML: Moment życia, w którym się znalazłem 9 lat temu - utrata pracy, brak pomysłu na dalsze rozwijanie się  w branży odzieżowej – pomyślałem, iż jedynym impulsem, abym mógł wzniecić w sobie entuzjazm do dalszych działań, to zrobić coś ze swoją  narkotyczną miłością do muzyki. Ponieważ nie byłem do końca przekonany iż podołam, namówiłem  do  założenia klubu swojego kolegę z lat młodzieńczych, Janusza, który wszedł z trochę mniejszym entuzjazmem w ten biznes.

AG: Jakie cechy powinien mieć menadżer prowadzący taki klub?

ML: Nie wiem… (śmiech). Patrząc jak Klub Progresja się rozwija, to nie ustawać w obranej drodze i zarazem rozwijać swoje muzyczne fascynacje.

AG: Jaki wpływ na to co robi Pan na co dzień mają Pana osobiste preferencje muzyczne?

ML: Podstawowy. Dzięki klubowi dowiedziałem się co to death metal, thrash metal, grind, black metal czy nawet punk. Ze względu na dużą wiedzę o muzyce, która na co dzień uczestniczy w moim życiu, łatwiej  było mi dotrzeć do światów, które były dla mnie zupełną nowością. Muzyka lat 70. pozostaje dla mnie punktem wyjścia do współczesnych gatunków. Zresztą bardzo często rozmawiam z muzykami, którzy grają wyżej wymienione gatunki. I widzę, że moje młodzieńcze fascynacje są im znane i też ich inspirują.

AG: Jakie są to fascynacje? Kogo lubi Pan najbardziej słuchać? I dlaczego?

ML: Na pierwszym miejscu pozostała muzyka progresywna lat 70.Takie zespoły, jak Pink Floyd, Genesis, King Crimson, Yes na tyle „zryły mi beret” (śmiech), że przynajmniej raz w miesiącu muszę posłuchać muzyki z tamtych lat. Kiedy pod koniec lat 70. punk wypierał powoli tych dinozaurów, oddałem się słuchaniu jazz rocka i jazzu. Nigdy nie przypuszczałem, iż ekstremalne granie metalowe wciągnie mnie i zainteresuje. To Klub Progresja sprawił, że na mojej domowej półce obok Pink Floyd stoi Slayer.

AG: Który z organizowanych przez Pana koncertów pamięta Pan najbardziej?

ML: Na zawsze pozostaną w pamięci koncerty zespołów, które, jak to żartobliwie ująłem, "zryły mi beret": Uriah Heep, Budgie, Ten Years After, Nazareth, ale również kontynuatorów gatunku rocka progresywnego: RPWL, Pendragon, Colina Bassa,  no i przede wszystkim przyjaciół z zespołu Riverside. Nigdy nie zapomnę wielkich produkcji koncertowych Dimmu Borgir, Satyricon i Archive. Dużym wyzwaniem był plenerowy festiwal Military Camp Festival, na którym wystąpiły takie bandy, jak Sabaton, U.D.O. czy Blaze Bayley.

AG: Czy jest jakiś artysta lub zespół, którego szczególnie chętnie chciałby Pan zaprosić na koncert w Progresji?

ML: Trudne pytanie… Ale marzy mi się niedawno reaktywowany Camel.

AG Czy pamięta Pan jakąś  miłą, bądź szczególnie śmieszną anegdotę związaną z Pana pracą przy organizacji koncertów?

ML: Następne trudne pytanie ze względu na ogromną ilość ciekawych  i śmiesznych zdarzeń… Pewnie wielu klientów i przyjaciół dużo więcej pamięta (śmiech). To było jeszcze w starej siedzibie Progresji. Podczas pierwszej wizyty Nicka Barretta i Clive’a Nolana  - założycieli zespołów Pendragon i Arena - miałem wielką tremę, ponieważ zakładając klub i zastanawiając się nad jego logiem zapożyczyłem, nie pytając o zgodę, ówczesne liternictwo Areny. Nie przyszło mi do głowy, że kiedykolwiek tacy artyści będą odwiedzać mały pubik muzyczny na Starym Bemowie. Kiedy artyści podjechali busem pod klub, Nick, wskazując palcem na szyld,  spojrzał na Clive’a i niby z przekąsem powiedział: „Hej Clive, nigdy nie mówiłeś, że prowadzisz interesy w Polsce”. Clive spojrzał na mnie (nogi mi lekko zadrżały), a po chwili z uśmiechem powiedział, że… mu bardzo miło. Później to już pamiętam tylko koncert i nic więcej. Krupnik i wiśniówka zrobiły swoje (śmiech).

AG: Jak Pan wpadł na pomysł "otwartych wtorków"? Nie jest to zbyt częsta sytuacja, że klub pozwala grać młodym, nieznanym zespołom za darmo.

ML: Młodzi ludzie, którzy przychodzą na koncerty swoich idoli, a ja zawsze chętnie z nimi rozmawiam, wspomnieli  że wielu z nich posiada własne kapele. Muzyczny rynek niestety nie zauważa ich obecności, pomyślałem więc, że skoro w kalendarzu klubu często są wolne dni, to czemu, posiadając sprzęt nagłośnieniowy, nie pomóc im w zaprezentowaniu swojej twórczości. Okazało się, że formuła zagrała, wszyscy muzycy są w miarę zadowoleni. Bezcennym jest widzieć uśmiech i zaangażowanie młodych artystów, którzy, jak wspomniałem, nie mają za bardzo gdzie się pokazać.

AG: Czy w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy zaobserwował Pan jakieś ciekawe zespoły podczas "otwartych wtorków"?

ML: Ponieważ formuła, jak wspomniałem, zagrała, postanowiliśmy każdy wolny dzień zagospodarować dla takich występów. Pod koniec roku, chcąc uhonorować potrzebę młodych wykonawców zaistnienia na rynku, planuję zrobić duży koncert sprowadzając gwiazdę, przed którą wyróżnieni mogliby wystąpić. Na dzień dzisiejszy mam kilka kapel, które według mnie spokojnie poradziłyby sobie na dużej scenie. Ale na razie nie będę wymieniał nazw. Mój zielony notesik jest ciągle uzupełniany.

AG: Jak Pan ocenia ostatnie zmiany rynku koncertowego w Polsce?

ML: A są jakieś zmiany? W dalszym ciągu zalewa nas tandeta wymyślona przez biznesmenów, dla których muzyka jest tylko środkiem do nabijania kabzy, nie ma naturalnej zmiany pokoleniowej artystów, jaka ma miejsce za Odra i Nysą.  Nie mamy artystów (rockowych), którzy są znani na całym świecie. A nawet jak są (Riverside, Behemoth, Vader, Quidam, Tides From Nebula), to nasi "znawcy" PR-u w ogóle ich nie zauważają. Dla nich kasa dla kręgu zainteresowanych musi się zgadzać. Mając środki i dostęp do mediów są w stanie przysłowiowemu Kowalskiemu wmówić, że Rysiek to Cocker, a zwycięzca idola jest lepszy od Marleya.

AG: Jakie wydarzenia szykują się w najbliższym czasie w Progresji?

ML: Najlepiej zajrzeć na naszą stronę www.progresja.com. Tam jest aktualny kalendarz. Jeszcze tej wiosny odwiedzi nas wielu artystów. Szczególnie polecam koncerty Pendragon, Blackfield, The Watch czy Death Angel.

AG: Dziękuję za rozmowę.

Fotografia Marka Laskowskiego: Katarzyna Kusztelak.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!