Andrzej Barwicki: Moje Muzyczne Fascynacje

Andrzej Barwicki

Moje Muzyczne Fascynacje

 

ImageI. Platynowa kolekcja najpiękniejszych płyt w moich progresywno-rockowo-bluesowych zbiorach.

-Dream Theater „Metropolis Part2: Scenes from a Memory”. Piąty studyjny album progmetalowców zza oceanu odkrywa przed nami wspaniałą instrumentalną i wokalną technikę tego zespołu. Nastrój płyty budowany genialnymi kompozycjami dostarczającymi niesamowitego dreszczyku emocji i energii. Teatr Marzeń i jego muzyczne dzieło przedstawia nam koncept album pełen znakomitych literacko instrumentalnych dialogów, poprzez które każdy słuchacz zostaje porwany  do Metropolii  Wielkiej Muzyki.

-The Moody Blues „Days Of Future Passed”. Połączenie   muzyki  rockowej  z orkiestrą  symfoniczną     London Festival Orchestra. Urzekające kompozycje  J.Haywarda  i  J.Lodge’a  nabierają nowego  symfonicznego blasku  nie  tracąc przy tym rockowej nutki. Wielka muzyczna uczta dla miłośników  filharmonijnych  dźwięków dostrojonych do rockowych klimatów.

-Procol Harum „Live In Concert With The Edmonton Symphony Orchestra “. Album nagrany na żywo 18 listopada 1971 roku  w Kanadzie  z orkiestrą  i  chórem The Da Camera Singers. To wielkie  dzieło i  magia tamtych  czasów   do dziś  wzbudza zachwyt  i uznanie,  a suita  „In  Held  ‘Twas In  I”  to muzyczna  perła tej  płyty. Niesamowity koncert. Piękne kompozycje  wykonane przez orkiestrę i chór  dostarczają wielkich muzycznych emocji,  a do tego wokal G. Brookera. Najlepsza  filharmonia świata zagości w naszych domach dzięki połączeniu zespołu Procol Harum  z Orkiestrą Symfoniczną.

-Rush „Moving  Pictures”. Muzyczna  ściana  dźwięków za sprawą  sekcji  rytmicznej  i  szalejących  gitarowych brzmień  w wykonaniu trzech  panów:  Geddy’ego  Lee, Alexa  Lifesona  i Neala Pearta. Zniewalająca  muzyka rocka  progresywnego  lat  80.,  która  trwa po dziś dzień i  jest niedoścignionym wzorem dla obecnych  zespołów. Cała muzyczna energia drzemiąca w tym muzycznym trio powala słuchacza  z nóg  potęgą swoich  dźwięków  i  kanonadą  gitarowych solówek.

-Yes „Close To The Edge”. Rozbudowane kompozycje za sprawą  Andersona, Bruforda, Howe’a , Squire’a  i Wakemena  tworzą  arcydzieło symfonii  rockowej. Muzyka, którą pokochało się za spontaniczność wykonania  i  kompozycyjny geniusz doskonałych muzyków. Ta muzyka do dziś budzi  różne emocje, ale jedno trzeba pamiętać w trakcie słuchania tych kompozycji:,  że  jest to  wybitna twórczość  wymagająca od  słuchacza poświęcenia i zrozumienia.

-Roger Waters „The Pros And Cons Of Hitch Hiking”. Warto wybrać  się w  tą muzyczną podróż,  wraz  z  muzyką Watersa  otworzyć swoją duszę i  serce  na treść  tego  albumu  i poznawać  kunszt  muzyków,  którzy wraz  z autorem tej  płyty stworzyli  niezapomniane kompozycje  ozdobione  malowniczymi dźwiękami. To muzyka, którą słucha się z największą  uwagą,  by  nie utracić żadnego, nawet najmniejszego dźwięku  zawartego na tym koncept albumie.

-Genesis „The, Lamb Lies Down On Broadway”. Do takich utworów czuje się sentyment. Jeśli już ktoś zetknął się  z tym dziełem,  to zawładnęło nim na zawsze. Genesis i ich kompozycje  tworzą harmonię dźwięków,  do których często się powraca, by zgłębić i poznać fenomenalną twórczość tego zespołu.

-King Crimson „In The Court Of The Crimson King”. Dla takich jazz-rockowych improwizacji,  które powalają słuchacza na kolana  i  sprawiają,  że od  pierwszych  dźwięków   „ 21st Century…” do ostatnich dźwięków  utworu „The Court Of, The Crimson King” nie potrafi się z  nich podnieść. Pod wpływem takich „karmazynowych” kompozycji dostaje się gęsiej skórki na ciele. Ta muzyka jest jak wiatr, który czasami nas spokojnie kołysze, a czasami  gwałtownie podrywa do góry i rozbija o skały.

-Pink Floyd „The Wall”. Arcydzieło, które przenika nasze ciało i wzbudza w nas morze emocji. Ta płyta  jest związana z moimi wspomnieniami odkrywania i poznawania muzycznych arcydzieł w wieku  siódmej lub ósmej klasy  szkoły podstawowej. Słuchałem wtedy audycji  P. Kaczkowskiego, J. Kosińskiego, T. Beksińskiego to oni ukierunkowali  i zapoczątkowali moją muzyczną pasję do tak pięknych i wybitnych zespołów, jak między innymi  Pink Floyd, Yes, Genesis, Led Zeppelin, Black Sabbath  i wielu jeszcze innych. Ta pasja trwa do dziś, a muzyka z „The Wall” nadal mnie fascynuje i choć ja już jestem trochę starszy, te kompozycje w niczym się nie postarzały i nie straciły na swojej ponadczasowej muzycznej i tekstowej wartości. Prorocza płyta.

-Deep Purple „In Rock”. Tak narodził się hard rock. Prawdziwy majstersztyk z takimi utworami, jak „Speed King” , „Child In Time” , „Living Wreck” czy „Hard Lovin’Man”. Prawdziwa muzyczna skała, która wznosi się po dziś dzień ponad szczyty wszelkich zestawień albumów wszech czasów. Stała się wzorem dla obecnych zespołów grających muzykę  metalową. Płyta „In Rock” to ukojenie dla naszych uszu od hałasu, jaki do nas dociera ze wszystkich stron dzisiejszego świata.

-Collage” Moonshine”. Ta muzyka  została wyczarowana z muzycznej krainy. Baśniowe kompozycje, minisuity „In Your Eyes” , „Wings in the Night” oraz tytułowa „Moonshine” tworzą fantastyczny klimat tej płyty. Słuchając tych utworów można się rozmarzyć i przenieść do innego świata. Płyta ta zawiera delikatne i bardzo energiczne brzmienie instrumentów, które tworzą wspaniałą muzyczną szatę. Doskonała muzyka do wchłaniania wieczorem, gdy docierają do nas tylko dźwięki wokalno-instrumentalne, tworząc czarodziejskie obrazy w naszej  muzycznej duszy spragnionej takich właśnie Collage’owych pejzaży.

-Garry Moore „The Platinum Collection”. Ten trzypłytowy zestaw nagrań jednego z najlepszych gitarzystów ukazuje nam jego oblicze czasami drapieżne rockowe, a w innych kompozycjach delikatne, w postaci czystego solidnego bluesa. Geniusz gitary, który doskonale odnajdywał się pomiędzy bluesem, a hard rockiem. Zachwycał swoją rozpoznawalną grą na gitarze i do tego obdarzony był pięknym głosem. Na tej platynowej kolekcji zawarto najlepsze utwory tego artysty, który posiadał talent do komponowania muzyki duszy, jak i muzyki poruszającej naszym ciałem. Myślę, że dźwięk jego gitary nigdy nie zamilknie i będzie nadal rozkoszował nas swymi anielskimi solówkami.

-Black Country Communion „Black Country Communion”. Super płyta super grupy. Mieszanka rocka i bluesa. Doskonałe kompozycje wykonane  z niezwykłą  energią, która tkwi w każdym z członków tego zespołu. Połączone w jedną całość wielkie rockowe atomowe dzieło. Cztery wielkie indywidualności świata muzyki: Glenn Hughes, Joe Bonamassa, Jason Bonham i Derek Sherinian zjednoczyli swoje umiejętności  i zdolności do komponowania genialnych rockowych kompozycji, z których powstał rewelacyjny album. Gdyby nie data wydania tej płyty, można by sądzić,  że gra dla nas kapela z lat 70. albo jakiś tribute band, ale to jest z krwi i kości prawdziwy zespół grający najlepszego hard rocka i bluesa na tej ziemi.

-Opeth „Ghost Reveries”. Jak po ciemnej nocy nadchodzi dzień, po gwałtownej burzy następuje cisza, tak samo jest z muzyką zespołu Opeth. Swoimi utworami mogą wzbudzić burzę w nas samych, by po chwili utulić łagodnymi, wręcz lirycznymi harmoniami dźwięków. Usłyszymy na tej płycie  porywające solówki,  moc wokalu Akerfelda, który wręcz wyrywa z siebie nieludzki głos, po czym śpiewa  niczym anioł. Polecam posłuchać „Ghost Reveries”,  aby zostać  porwanym przez muzyczną burzę, a następnie cieszyć się  łagodnym blaskiem dnia mieniącego się wspaniałą barwą Opethowskiej tęczy.

-Pain Of Salvation „Scarsick”. Przy pierwszym przesłuchaniu tej płyty ogarniała mnie niechęć,  ale dałem sobie szansę i postanowiłem kontynuować poznawanie oblicza „Scarsick”. Powoli odkrywałem muzyczne zakamarki tego albumu okraszone ciekawymi  tempami  poszczególnych kawałków  na tej płycie. Bardzo ciekawa jest ta nowa muzyka.  Solidny progmetal  na bardzo wysokim technicznym poziomie. 

-Marillion „Script For A Jester’s Tear”. Tak rozpoczęła się moja przygoda z muzyką tego zespołu. Muzyka dla miłośników romantycznych dźwięków przepełnionych kompozycjami, które wywierają trwałe piętno na słuchaczu. Solówki Steve’a Rothery i wokal Fisha uzupełniają się wzajemnie i tworzą nastrój płyty, do której chętnie się wraca. Nie bez znaczenia są też okładki  płyt zespołu Marillion, których autorem jest Mark Wilkinson, tak samo czarujące jak twórczość muzyczna zespołu.

-Riverside „Anno Domini High Definition”. Mariusz Duda wraz z kolegami udowodnił, że można nagrywać  bardzo dobre płyty na światowym  poziomie. Duże brawa dla zespołu, który potrafi wydobyć  z swoich instrumentów rewelacyjne utwory pełne siły i mocnych akcentów. Potwierdzeniem wysokiej,  jakości  tego albumu jest gra całego zespołu, który wspiął się na szczyty progresywno-rockowych dźwięków za sprawą bardzo dynamicznego podejścia do wykonywanych kawałków na „ADHD”. Rewelacyjna muzyka.

-Quidam „Alone Together”. Przy takiej muzyce każdy staje się marzycielem odciętym od otaczającej nas rzeczywistości. Słuchając tej płyty poznamy urzekające muzyczne smaczki. Nie pozostaniemy obojętni na bogate instrumentarium, jakie zostało wykorzystane w trakcie nagrywania  „Alone Together”. Wszystko to składa się na wielkie uniesienie i oczarowanie podczas odtwarzania tej muzyki. Jestem pełen podziwu dla Quidamu za ten album. Te kompozycje są zniewalająco piękne. Od pierwszej do ostatniej minuty trzymają znakomity poziom. Ta muzyka nie pozwoli zostać ci samotnym.

-Lunatic Soul „Lunatic Soul II”. Doskonale zbudowany nastrój i klimat solowego dzieła Mariusza Dudy z niepokojącymi orientalnymi muzycznymi szkicami. Muzyka, która nas otacza, napełnia nas melancholią, zostajemy zahipnotyzowani jej klimatem, nastrojem i różnymi dźwiękami, które nas przenikają. Wielkie uznanie dla M. Dudy za ten projekt, za jego oryginalność  i za całą twórczość.

-Gazpacho „Missa Atropos”. Zilustrowana muzyczna opowieść wypełniona mitologicznymi  dźwiękami. Niesamowity klimat i tajemniczość ogarnia nas w trakcie słuchania tego norweskiego zespołu. Zostajemy  przeniesieni do innego świata, poznając delikatny smak tej muzycznej perełki jaką jest „Missa Atropos”. Zespół stworzył duchową muzyczną ucztę pełną  mistycznego uroku.

-Transatlantic „The Whirlwind”. Połączone indywidualności świata muzyki progresywnej stworzyły spójne Trasatlantyckie dzieło. Neal Morse, Roine Stolt, Peter Trewavas  i Mike Portnoy nagrali znakomity album porywający swoim rozmachem i klimatem, nawiązujący do klasyki  lat 70. ”The Whirlwind” to niedościgniona symfoniczna  uczta dla słuchaczy spragnionych majestatycznych  kompozycji. Swoją pasję do  muzyki  zawarli na tym albumie, dając słuchaczowi ponad 70 minut  progresywnej, często zmieniającej rytm, muzyki, która wprowadza odbiorcę w osłupienie. Za każdy przesłuchaniem czuje się niedosyt, pragnąc  jeszcze raz wysłuchać  Transatlantyckich melodii.

-Neal Morse „Sola Scriptura”. Muzyka różna poprzez zmiany swojego tempa, rytmu, gitarowych solówek Paula Gilberta oraz klawiszowych popisów samego Neala Morse’a - przez to myślę, że jest bardzo ciekawa. Każdy słuchając tego albumu odnajdzie coś ciekawego dla siebie, co spowoduje, że nie pozostanie obojętnym na doskonale opanowane instrumentarium przez muzyków nagrywających tę płytę.

-Antimatter „Living Eden”. Osobiście  zostałem pochłonięty przez muzykę jaką nagrał Mick Moss, Danny Cavanagh, Steve Hughes, Rachel Brewater i Chris Philips. Nagrali bardzo nostalgiczną płytę z dużą ilością spokojnych dźwięków, w których można zakochać się od pierwszego przesłuchania. Miłość czasami  może jest i ślepa, ale nie głucha na piękno muzyki Antimatter.

-Anathema „We’re Here Because We’re Here”. Biorąc do ręki płytę zadziwia nas niesamowity blask okładki tego albumu wraz z postacią w tle. Ten sam blask promieniuje zawartością muzyczną, ona po prostu lśni  wspaniałymi kompozycjami stworzonymi przez braci Cavanagh. To wyjątkowo piękna płyta pełna życia i światła, dzięki której nasze życie nabiera nowego blasku, dzięki której uciekamy od otaczającej nas szarości. …”Nagle… Życie nabrało nowego znaczenia /Nagle… Zaistniało uczucie/ I Ty lśnisz w środku/ A miłość uspokaja moje myśli jak wschód słońca / Śniąc o blasku wschodzącego słońca/ Nagle nie muszę się już bać nagle wszystko jest na swoim miejscu/ Światło jest prawdą , Ty jesteś  światłe…” .   To tylko fragment tekstu utworu „Dreaming Light” odzwierciedlający  piękno, jakie spotka nas w trakcie spotkania z Anathemą.

-Grant John „Queen Of Denmark”. Będąc obdarzony tak pięknym głosem John porusza naszą duszę i serce swoimi utworami. Ta płyta wypełniona jest filharmonią delikatnych nastrojowych piosenek. Warto dać się ponieść klimatowi „królewskiej” muzyki i szlacheckim wokalem.

-MLWZ „MLWZ 15th Anniversary Compilation”. Fachowo dobrana kompilacja najlepszych zespołów z pogranicza sceny rock progresywnego. Bardzo dużo dobrej muzyki, która ucieszy każdego słuchacza takich wykonawców, jak: Pendragon, Agents Of Mercy, RSC, Dial, Riverside, Airbag i jeszcze wielu znakomitych zespołów. Wszystkie te nagrania zebrał do tej kolekcji Artur Chachlowski  - znany słuchaczom Małego Leksykonu Wielkich Zespołów ceniony propagator szeroko pojętej muzyki progresywnej.

-Sylvan „Artificial Paradise”. Marco Glühmanna oraz doskonałą  grę pozostałych kolegów z zespołu należy koniecznie posłuchać na tej właśnie płycie. Każda kompozycja zbliża nas i przygotowuje do finału tej płyty - minisuity „Artificial Paradise”. Po takiej kompozycji długo nie można się otrząsnąć z nastrojów, jakim zostaliśmy poddani. Ta płyta to magnes, który sprawia, że chętnie będziemy słuchać tych utworów, odkrywając za każdym przesłuchaniem urok tej niezwykle czarującej  muzyki.

 

II.  Muzyka i film.

-Mike Oldfield „The Killing Fields”. Ścieżka dźwiękowa do filmu “Pola Śmierci” Rolanda Joffe, która muzycznie ilustruje sceny z tego wzruszającego filmu,  właściwie dramatu, jaki doświadczył korespondent New York Timesa w trakcie zamieszek pomiędzy  Czerwonymi Khmerami, a rządem.

-Ennio Morricone „The Mission”. Kompozycje zachwycają swoim pięknem  i poruszają duszę, wzruszając filharmonią dźwiękowych ilustracji, które wspaniale współgrają z pięknymi widokami, jakie można zobaczyć podczas oglądania filmu. Wzruszające są chwile spędzone podczas oglądania  „The Mission”, jak i słuchania muzyki  z tego oscarowego dzieła.

-Vangelis „Chariots Of Fire”. Muzyka greckiego kompozytora, która wznosi nas na podium olimpijskiego arcydzieła wprowadzając  w klimat i nastrój ducha współzawodnictwa. Film pokazuje nam blaski i cienie rywalizacji sportowej. Reżyserem filmu jest Hugh Hudson. Chyba każdy zna te klasyki: ”Titles”, „Five Circles”, „Jerusalem” czy trwającą ponad 20 minut suitę „Chariots Of Fire”.

 

III.  Najlepsze koncertowe DVD.

-Transatlantic „Whirld Tour 2010”. Wystarczy wygodnie usiąść i można rozkoszować  się mistrzowską grą,  jaką zaprezentowali na tym koncercie członkowie zespołu Transatlantic. Uczta dla miłośników muzycznych wędrówek w świecie rocka progresywnego. Kto był w poznańskiej  Arenie  na ich koncercie,  ten chętnie powspomina piękne chwile w trakcie oglądania i słuchania tego DVD.

-Porcupine Tree „Anesthetize”. Byłem na koncercie w Wrocławiu 28.10.2009r. Zawsze, gdy oglądam to DVD  sięgam wspomnieniami do tego magicznego wieczoru w Hali Orbita.

-Quidam „Strong Together Live”. Muzyka, obraz i realizacja wszystko ze  znakiem jakości  „Q”. Niezwykłe Sanktuarium dla miłośników zespołu Quidam, pełna energii  i dodatkowych smaczków muzyka, która została zagrana podczas tego koncertu i na szczęście nagrana dla potrzeb tego wydawnictwa.

-Roger Waters „In The Flash Live”. Nie wyobrażam sobie, aby wśród moich muzycznych fascynacji zabrakło tak wielkiego artysty, jakim jest R. Waters. Oglądając i słuchając tego koncertu nadal pojawia się gęsia skórka na ciele. Ten muzyczny spektakl z genialnymi wizualizacjami, które możemy oglądać podczas tego koncertu i podziwiać grę na instrumentach zaproszonych muzyków oraz śpiew trzyosobowego chórku, który dodaje delikatnego kobiecego uroku. Witaj w krainie obrazu i muzyki na przedstawieniu Rogera Watersa „In  The  Flesh”!

-Mostly Autumn „That Night In Leamington”. Pożegnalny koncert byłej już niestety wokalistki Heather Findlay w zespole Mostly Autumn. To DVD jest zapisem tego  smutnego wieczoru dla miłośników anielskiego głosu H. Findlay, która już nie zaśpiewa u boku Bryana Josha. Koncert ten zawiera najlepsze utwory w dorobku Mostly Autumn. Na pewno będziemy sięgać po to DVD, by spędzić wzniosłe chwile przy muzyce B. Josha i słuchać głosu H.Findlay.

-Joe Bonamassa „Live From Royal Albert Hall”. Utalentowany młody gitarzysta grający muzykę blusowo-rockową. Koncert z jego udziałem jest odlotowo zrealizowany za pomocą 12 kamer pod nadzorem Kevina Shirleya (pracował m.in. dla Dream Theater, Led Zeppelin, Iron Maiden, i The Black Crowes). To świadczy o wysokim poziomie i jakości obrazu oraz dźwięku. Na scenie wraz z Bonamassą grają: Rick Melick, Carmine Rajas, Bogie Bowles i Anton Fig (obaj na instrumentach perkusyjnych), Lee Thornbury, Sean Freeman  i Mike Felthman. Samego Bonamassę i zebraną licznie publiczność  zaszczycił Eric Clapton i Paul Jones. Więcej rekomendacji  chyba nie trzeba. Myślę, że magia i duch tej sali koncertowej wpłynął  na samego  artystę, który czaruje nas  swoim głosem i dźwiękami  granymi na swoich gitarach, których używa podczas tego show,  wprowadzając całą salę w bluesowo-rockowy nastrój.

 

IV. Najlepsza Literatura Muzyczna.

-Łukasz Hernik „Genesis – „W krainie muzycznych olbrzymów”

-Piotr Kaczkowski „Rozmowy Trzecie”

-Gerald Scarfe „Pink Floyd The Wall: Album, Spektakl, Film…”

-Agnieszka Wilczyńska „Camel - Lot śnieżnej gęsi”

-Michał Wilczyński „UK – Presto Vivace”

-Maurycy Nowakowski „Steve Hackett - Szkice, burze, orchidee”

 

V. Ulubione Muzyczne Audycje Radiowe.

-„Noc Muzycznych Pejzaży”. Audycja jest nadawana w Programie III Polskiego Radia z piątku na sobotę pomiędzy godziną 2:00, a 6:00, prowadzona przez Piotra Kosińskiego miłośnika progresywnych i bluesowych kompozycji. Utwory, jakie można usłyszeć podczas tej audycji  doskonale wtapiają się  w klimat nocnych pejzaży malowanych tajemniczymi dźwiękami  gitar, instrumentów klawiszowych,  wzbogaconych czarującymi wokalami. Bardzo dużo muzyki  nowej, jak i wspomnienia  o zespołach, które już nie nagrywają płyt, ale warto  przypomnieć  ich dokonania w tym programie.

-„Mały Leksykon Wielkich Zespołów”. Muzyczna podróż do świata muzyki pełnej zadumy, emocji, wrażliwości na otaczający nas świat i ludzi, czasami ukazująca gorzką prawdę o nas samych. Audycję prowadzi Artur Chachlowski  i jest ona nadawana co środę po godzinie  20:00  przez  120 minut  w Radio Alfa Kraków. W audycji tej możemy cieszyć  się wielkimi progresywnymi melodiami i  poczuć, jakie piękno  jest ukryte w tych utworach

-„Minimax”. Audycję zapoczątkował znany dziennikarz muzyczny Piotr Kaczkowski,  w Trójce pod jego czasową nieobecność  aktualnie zastępuje go Leszek Adamczyk. Minimaxu można słuchać w każdą niedzielę w Programie III Polskiego Radia od godziny 21:00 do 00:00. Prezentowana muzyka w tej audycji jest bardzo różna stylistycznie,  ma duże grono stałych słuchaczy, którzy dorastali od początku powstania Minimaxu. Piotr Kaczkowski ma niesamowity magnes przyciągania  do swoich audycji,  jak i muzyki, którą  prezentuje.

-„Mikrokosmos”. Autorem tego programu jest Grzegorz Zembrowski, nadawana jest Programie III PR  od 2:00 w nocy z niedzieli na poniedziałek i trwa do 4:00. Muzyka, jaką można usłyszeć podczas tej audycji jest czasami tak tajemnicza i nieznana, jak otaczający nas wszechświat. Prowadzący Mikrokosmos odkrywa przed nami nowe, nieznane muzyczne galaktyki lub przypomina te zapomniane. Jest to bardzo ciekawa muzyka i mimo późnej pory nadawania nie usypia.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!