Millenium - Ego

Paweł Świrek

Image„Ego” to kolejny tematyczny album krakowskiej grupy Millenium. W stosunku do poprzednich można od razu zauważyć parę zmian. Pierwsza z nich to dodatkowy personel, druga to całkowite odcięcie się od wcześniejszego projektu Ryszarda Kramarskiego - Framauro. Oczywiście nawiązania do wcześniejszych płyt zespołu nadal dają się zauważyć i na „Ego” wyraźnie słychać kontynuację, ale można przekonać się też, że w naturalnym rozwoju swojej wizji artystycznej Millenium jest już dzisiaj o wiele dalej niż jeszcze parę lat temu.

Rozpoczynający płytę utwór „Ego” może kojarzyć się z „Back To Myself”, poprzez fakt, iż jest on zagrany w tej samej tonacji (a-moll). Tym razem otrzymaliśmy jednak dłuższą i bardziej rozbudowaną formę muzyczną. W tle pierwszych taktów tytułowego utworu pojawia się monolog Hamleta: „To be or not to be: that is the question” (być albo nie być – oto jest pytanie). Tytułowy utwór został rozciągnięty aż do 10 minut. Stanowi on coś w stylu prologu. W jego tekście można też znaleźć nawiązania do „Vocandy” . W kolejnym, „Born In 67”, w pierwszych sekundach utworu pojawiają się dźwięki tykającego zegarka. Z tym tytułem wiąże się kilka ciekawostek. Pierwszą jest fakt, iż Ryszard Kramarski, lider i klawiszowiec zespołu Millenium jest właśnie z rocznika 1967. Ten sam rok to także lato miłości, wiążące się z epoką hipisowską. Sam utwór poniekąd daje słuchaczowi dokładnie to, czego na przykład zabrakło na ostatnim albumie Moonrise („Stopover – Life”): pełny dramaturgii głos Łukasza Galla znakomicie oddaje nastrój utworu. Całości dopełnia też piękne brzmienie trąbki, a w tle wokaliza Karoliny Leszko oraz solo saksofonu tenorowego, na którym gra saksofonista grupy Moonrise - Dariusz Rybka. Taki dobór saksofonu nadaje muzyce rockowego wydźwięku i nie kojarzy się w żaden sposób z zespołami popowymi. W warstwie tekstowej pojawiają się pytania, czy to dobrze być urodzonym w 1967 roku, wspomnienia dzieciństwa bez komórek i internetu oraz innych wymysłów cywilizacji. Kolejne nagranie, „Dark Secrets”, można również uznać za ukłon w stronę wcześniejszych płyt, chociaż pod koniec niespodziewanie robi się w nim bardziej rockandrollowo i tanecznie. Momencik! Ale coś takiego już było w twórczości zespołu i to właściwie na początku jego kariery, a mianowicie w utworze „Lady Cash Cash” z płyty „Vocanda”. Tym razem mamy podobny motyw, ale zagrany zupełnie inaczej i rozwinięty z innej bazy. Początek „When I Fall” może się trochę kojarzyć z „Eternal Tale”. Tym razem otrzymaliśmy balladę, śpiewaną w refrenie dwugłosowo. Pod sam koniec pojawiają się dźwięki przypominające sekcję smyczkową. Wreszcie przyszła pora na danie główne uczty pod nazwą „Ego” w postaci wspaniałej kompozycji zatytułowanej „Lonely Man”, która została udostępniona na dziesięć dni przed premierą płyty. Jest to kolejny, rozbudowany i pełen niespodzianek, utwór. Na początku wszystko spokojnie się rozwija, a potem mamy niespodzianki wokalne. Najpierw Karolina Leszko, wspomagająca Łukasza, a bliżej końca całkiem sporo zaśpiewał sam Ryszard Kramarski. Jego głos zwykle stanowi chórki na płytach, tym razem mamy jednak dużo więcej. Wcześniej mamy jeszcze fragment zaśpiewany przez Karolinę Leszko na przemian z Łukaszem Gallem. Ten interesujący duet wokalny poprzedzony jest piękną solówką saksofonu, który przy wielogłosowym fragmencie znakomicie uzupełnia utwór. Pod sam koniec utworu pojawia się znakomita dramaturgia znana z płyty „Exist” . Jest to niewątpliwie najlepszy utwór na płycie, świetnie przemyślany i moim zdaniem powinien wybić tę płytę do rangi płyty roku 2013. Według mnie trochę dziwnie pomyślane zostało zakończenie płyty – to nagle urywający się dźwięk werbla. Płytę kończy spokojny i również chwytający za gardło utwór „Goodbye My Earth”, który wydaje się być czymś w rodzaju pożegnania z nienajlepszym ze światów. W tle delikatnych dźwięków fortepianu słychać tykający zegar – bardzo podobny zabieg do tego mającego miejsce na płycie „Exist” (tyle, że tam były dzwony i bicie serca). I po tym wszystkim aż chce się wrócić do początku.

Tematycznie album porusza się po obszarach zbliżonych do tych, które występują na płycie „Exist”, lecz muzycznie momentami jest sporo nawiązań do „Vocandy”. Taki też był zamysł twórców, by zrobić album łączący płyty „Vocanda”, „Reincarnations” i „Exist”. Teksty dużo opowiadają o samotności. Jak się pobuszuje po portalach społecznościowych, to można tam odnaleźć bardzo wiele samotnych osób, właśnie z rocznika 67. Ten album mógłby być o którejkolwiek z nich….

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!