Green Violinist, The - More Thrill & Never Ending Blessings

Andrzej Barwicki

ImageZespół The Green Violinist pochodzi z Belgii, a jego założycielem jest Vincent Defrense, który wcześniej działał w grupie Sioban. Jednak musiało minąć trochę czasu, by w jego pierwotnej kapeli sytuacja się zmieniła, a granie w niej nie dawało mu już tyle radości, więc stwierdził on, że nadszedł właściwy moment, aby stworzyć coś nowego i zrealizować swój od dawna krążący po głowie pomysł, który nazwał The Green Violinist. Inspiracją do wybrania takiej nazwy był obraz sławnego artysty Marka Chagalla pod tytułem takim jak przyjęta nazwa grupy.

Słuchając debiutanckiej płyty noszącej tytuł „More Thrill & Never Ending Blessings” odkryjemy muzyczne wpływy zespołów Barclay James Harvest, Godspeed You Black Emperor, Marillion czy Nicka Drake’a i Paula Simona. Utwory na album powstawały w ciągu kilku miesięcy, a wraz nimi rodziła się jego koncepcja. Ogólnie jest ta płyta poświęcona wszystkim tym, którzy nigdy nie mogą dojść do słowa, zabrać głosu, swobodnie wypowiadać się na rożne tematy. Społeczeństwo odrzuca ludzi nieśmiałych, niepotrafiących dostosować się do istniejącej rzeczywistości, niepasujących do obecnej koncepcji cywilizacji. Sam autor mówi o swej płycie tak:"Chciałem zrobić album, który mógłby być światłem nadziei dla tych wszystkich, którzy nie czują się dobrze należąc do tego brutalnego świata. Poprzez muzykę chcę im powiedzieć, że nigdy nie jesteście i nie pozostaniecie sami”. Płyta miała swoją premierę 28 stycznia 2013 roku i została wydana nakładem wytwórni Galileo Records.

Kompozycja rozpoczynająca to wydawnictwo, „The Great Scapegoat Seeking”, w pierwszych 40 sekundach może nas trochę przerazić słyszanym przeraźliwym okrzykiem, po którym uspokoją nas nastrojowe melodyjne dźwięki. Następnie słyszymy ładne brzmienia klawiszy, gitary akustycznej i fortepianu oraz wokalny duet dający nam przyjemność odkrywania muzyki stworzonej przez Defrense’a. Klimat, wyłaniający się w trakcie słuchania następnego nagrania, urzeka nas gitarą akustyczną i barwą głosu wokalisty. „Velvet Road” rozwija się instrumentalnie w zachwycający sposób, budując nostalgiczny i subtelny obraz twórczości koncepcyjnej The Green Violinist. Z kolei żywiołowość, z jaką grupa odegrała „Shy People”, nasuwa nam skojarzenia z twórczością amerykańskiej grupy R.E.M. To niezwykle przebojowa i skoczna piosenka. Czwarte w kolejności nagranie, „Do Worry Be Sad”, już samą długością wyróżnia się z listy utworów, ponieważ trwa blisko kwadrans. Bardzo wiele dzieje się podczas tych 13 minut z sekundami. Pierwsze cztery minuty są melodyjne, po nich słyszymy przeróżnie zaprogramowane elektroniczne dźwięki. Ale to nie koniec, wpasowany do tego wokal tworzy niesamowitą aurę, a klawisze i gitara akustyczna potęgują epickie wrażenia. Tego trzeba koniecznie posłuchać. Kompozycja ta zrobiła na mnie ogromne wrażenie i często na dłużej zatrzymuję się przy niej.

Ekspresyjne brzmienie, miękkie i płynne przejścia zawierające nutę smutku i rozpaczy - to obraz nakreślony w swej muzyce przez The Green Violinist.   Znakomita aranżacja i harmonia towarzysząca nie tylko w tym przypadku, potrafi zwrócić uwagę słuchacza i oczarować magią stworzonej muzyki. Z kolei „Human Connection” to smutna i przygnębiająca swym brzmieniem, chłodna niczym pierwsze dni tegorocznego kwietnia, ballada. Najkrótsze nagranie z tego krążka, „Any Words You Say Won't Be Enough”, rozpoczyna się od delikatnej gry na fortepianie i wraz z każdym dźwiękiem nabiera tempa. Wszystko to przyozdobione jest krótką gitarową solówką i smyczkami. Ostatnia kompozycja pt. „Bad Inheritance (A Song To Cure)” charakteryzuje się niespokojnym rytmem. Różne odgłosy i śpiew licznego chóru, który tu słyszymy, robią duże wrażenie. Tak właśnie kończy się ten trwający trzy kwadranse album, dostarczający słuchaczowi mnóstwo muzycznych uniesień i zawierający wiele pięknie wykonanych partii instrumentalnych oraz wokalnych. Album, dodajmy, dedykowany pamięci Stuarta „Wooly” Wolstenholme’a – zmarłego ponad dwa lata temu członkowi grupy Barclay James Harvest.

Eteryczny klimat, przenikliwy bas, brzmienie organów, finezyjna gitara, różne pozamuzyczne odgłosy, wiele stylistycznych zmian nastrojów i tempa, jak i różnorodność są potwierdzeniem artystycznej sztuki kreślonej przez The Green Violinist za pomocą dźwięków.  Muzyka z debiutanckiego krążka, po zakończeniu słuchania, nadal wybrzmiewa w naszym wnętrzu. Jest niczym obraz, który tkwi w naszym umyśle i porusza naszą wyobraźnię. Jak mówi sam autor tej ścieżki dźwiękowej: …Bądź sobą, zaufaj sobie, nie bój się, bo nigdy nie jesteś sam. Słuchaj wewnętrznego głosu w każdej chwili, gdy czujesz się zagubiony, nie obawiaj się burzyć stereotypów i spojrzenia poza iluzję...

The Green Violinist tworzą: Vincent Defresne (vocals, acoustic guitar, keyboards), Regis Planque (bass), Emilie Laclais (backing vocals), Gabriel Peeters (drums, programming), Raphael Bresler i Mathieu Vandermolen (guitars).

Polecam Wam zapoznanie się z tą płytą, a zapewniam, że nie pozostaniecie obojętni na debiutujący, w tak pięknie zestrojonym neoprogresywnym stylu, album spod znaku Zielonego Skrzypka.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!