IO Earth - Live In The USA

Artur Chachlowski

ImageGdy piszę ten tekst trwa długi majowy weekend. W amerykańskim stanie Pensylwania, w teatrze Majestic w Gettysburgu rozpoczyna się akurat festiwal RoSfest 2013 (4 maja wystąpił na nim nasz Believe). Ta renomowana impreza co roku gromadzi tłumy fanów progresywnego rocka, którzy mają okazję obejrzeć na żywo występy czołowych europejskich reprezentantów gatunku. Co więcej, zwykle każdego roku ukazują się płyty dokumentujące koncerty zarejestrowane w trakcie RoSfest. Niedawno na naszych łamach recenzowaliśmy m.in. albumy „The Gettysburg Address” grupy Moon Safari oraz „Live In The USA: The Bottle Of Gettysburg” The Reasoning nagrane w maju 2011 roku. Teraz trafia nam w ręce koncertowe wydawnictwo zatytułowane „Live In The USA” formacji IO Earth, która była jedną z gwiazd ubiegłorocznej edycji festiwalu.

O tej brytyjskiej grupie pisaliśmy szczegółowo przy okazji omawiania wydanej w zeszłym roku drugiej studyjnej płyty tego zespołu „Moments” (podwójny debiutancki album ukazał się rok wcześniej). Pisaliśmy wtedy, że wiodącą siłą grupy IO Earth jest duet kompozytorski Dave Cureton (g) i Adam Gough (k). Obaj panowie do realizacji własnej wizji zatrudniali różnych muzyków (wśród nich swego czasu znalazł się nawet Steve Balsamo – wokalista znany m.in. ze wspaniałego albumu Kompendium „Beneath The Waves”). Jednak praca w studio i występy na żywo to dwie różne bajki i na scenie teatru Majestic IO Earth pojawił się jako dobrze zorganizowany band ze stabilnym składem (Claire Malin na wokalu, Richard Cureton na perkusji, Christian Nokes na basie oraz Luke Shingler na saksofonie i flecie plus dwaj wspomniani już wcześniej liderzy), który w stu procentach pokrywa się z personalnym zestawieniem, które w zeszłym roku zrealizowało płytę „Moments”.

Nic więc dziwnego, że IO Earth przedstawia się na swojej koncertowej płycie jako zgrany i doskonale rozumiejący się zespół. A przecież grają oni niełatwą muzykę nasyconą różnorodnymi brzmieniowmi pierwiastkami zaczerpniętymi z różnych gatunków. Podczas 77 minut, jakie trwa płyta „Live In The USA” (sam koncert w Gettysburgu był o kwadrans dłuższy) mamy do czynienia ze spektakularnym rockowym graniem z elementami muzyki ambient, free jazzu, prog i space rocka, improwizacji, orientu, a także muzyki operowej. Te ostatnie za sprawą efektownych wokaliz Claire Malin, która niestety kilka tygodni temu ze względów zdrowotnych opuściła IO Earth. Tak więc, album „Live In The USA” nabiera obecnie dodatkowego waloru dokumentalnego. Z tego co wiem, zespół IO Earth już znalazł nową wokalistkę (Lindę Odinsen) i zdążył nawet zakontraktować swoją obecność na przyszłorocznych progrockowych imprezach: festiwalu Celebr8.2 oraz Cruise To The Edge. Kto wie, być może niedługo zawita też z koncertami do naszego kraju (wiem, że ostatnio były ku temu przymiarki), dlatego też warto teraz przyjrzeć się niemałym scenicznym możliwościom grupy i uważnie posłuchać zawartości tej koncertowej płyty.

Jej program wypełnia udana mikstura nagrań znanych z obydwu studyjnych albumów zespołu. A że, jak już wspominałem, muzyka IO Earth do łatwych (nie tylko w odbiorze, ale i do zagrania) nie należy, to muzykom tworzącym ten oryginalny i wspaniale rokujący na przyszłość zespół, należy się ogromny szacunek za to, że potrafili w warunkach festiwalowych nie tylko wiernie oddać charakter swoich studyjnych nagrań, ale i nadać im nowego, chwilami nieco rozimprowizowanego, charakteru. Polecam. „Live In The USA” to – póki co – jedna z najciekawszych koncertowych płyt, jakie ujrzały światło dzienne w 2013 roku.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!