Uniqplan - Wilderness

Maurycy Nowakowski

ImageNawet ślepej kurze czasem trafi się ziarno. Tegorocznym ziarnem ślepej kury (dalej zwanej polską sceną muzyki popularnej) jest warszawski kwartet Uniqplan. Debiut tego zespołu, zatytułowany „Wilderness”, jest zapewne jaskółką, która żadnej wiosny nie uczyni, ale dobrze, że taka płyta się ukazała. Jeśli ktoś utracił wszelkie nadzieje na to, że polski rynek muzyczny może jeszcze resztką sił wypluć z siebie coś wartościowego, polecam „Wilderness” Uniqplan, bo to płyta bezczelnie przebojowa, ale przy tym inteligentna, bezpretensjonalna, trzymająca przyzwoity poziom artyzmu, niezawstydzająca nachalnością melodii, czy kiczowatym banałem. To przebojowość raczej w starym, dobrym, eleganckim stylu Talk Talk, Depeche Mode, Eurythmics, czy Hurts, niż sezonowych wynalazków sceny pop.

Uniqplan to kwartet ze śpiewającym gitarzystą, opierający brzmienie na instrumentach klawiszowych. Krótkie formy piosenkowe ze świetnymi melodiami, prowadzone zwykle prostymi, ale niebanalnymi rytmami tanecznymi, prezentowane są w stylu mieszającym wpływy elektroniki lat osiemdziesiątych ze współczesnym indie rockiem. Materiał podobać się może przede wszystkim pod względem kompozytorskim, bo prawda jest taka, że „This Makes Sense”, „Freeland”, czy „Stranger” to najlepsze polskie pop-rockowe piosenki od wielu, wielu lat. Lepiące się uszu melodie, bujające rytmy i przede wszystkim dynamika godna najlepszych gitarowych zespołów brytyjskich ostatniej dekady. W trzy, - czterominutowych piosenkach jest miejsce i na motoryczny riff („Stranger”), i na ścianę dźwięku (refren „This Makes Sense”!) i przede wszystkim na bogato, inteligentnie i ze smakiem wykorzystane keyboardy. Teksty mamy tu angielskie podane przez więcej niż przyzwoitego wokalistę (przekonujący akcent i zalążki fajnej maniery, która, miejmy nadzieję, zaowocuje niebawem oryginalnym stylem śpiewania).

„Wilderness” to więcej niż obiecujący debiut. To bardzo dobra, konsekwentna, stylowo przebojowa płyta. Trzymam kciuki za Uniqplan. Wchodzą z dużym talentem i świetnym pomysłem na trudny, chimeryczny i często nieumiejący sprzedać jakości rynek. Mają papiery na to, żeby dla polskiego indie/elektro stać się tym, czym dla progresji jest dziś Riverside, a dla rocka Coma. Warto też pomyśleć o innych rynkach, bo to zdecydowanie towar eksportowy.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!