Unreal City - La Crudelta Di Aprile

Robert "Morfina" Węgrzyn

ImagePoczątek omawianej płyty rozwija się niczym akcja z Jamesa Bonda! Zapowiada się mocno, sensacyjnie i z niespodziankami. Motyw hammondowski długo zatrzymuje myśli w pamięci i nagle pojawia się elektroniczny syntezator, taki rodem z lat 80., jak przystało na rasowe produkcje neoprogresywne, a potem zwolnienie i… język włoski (to takie flaki z olejem, nostalgia, smutek, katastrofa, pejzaże, mgła co najmniej do południa) i sto ton melancholii wylanej na autostradę egzystencji. Przepraszam, ale to nie jest moja bajka. Jest ckliwie i jeszcze ckliwiej, do tego stopnia, że aż zgaga się pojawia. Tak zaczyna się album zatytułowany „La Crudelta Di Aprile” włoskiego zespołu o nazwie Unreal City.

Na wstępie uwaga: muzycznie chłopaki z kapeli prężą się i tu i tam, technicznie występują całkiem sympatyczne pochody w stronę gotyckiego rocka, mamy świetne klawisze, niezłe sekcje czy solówki na gitarze, mamy melotronowo-hammondowskie brzmienia, od czasu do czasu pojawiają się skrzypce, ale w całości materiału odczuwam zdecydowany brak jadu (czytaj: krwistego czadu). Nie wiem czym jest to spowodowane, że zdecydowana większość produkcji zespołu brzmi nad wyraz archaicznie, nie dając niezbędnego kopa, a brzmienie jest płytkie i na jednej wysokości. Generalnie brak temu wydawnictwu jakości, niby należy pochwalić zespół za technikę, pomysły i fajny aranż, ale ten materiał nawet nie kopie. To typowo włoski progresywny rock zapatrzony w lata 70. Jeżeli ktoś lubi te klimaty, to proszę bardzo, ja w każdym razie nie za bardzo.

Dlaczego? Bo wydaje mi się, że we współczesnym graniu prog czy artrocka, wielu debiutantom - i nie tylko im - brakuje charakteru, czy nośnego i interesującego w odbiorze brzmienia. Cały czas mam wrażenie, jakby większość tych zespołów brzmiała tak samo, a tylko garstka solidnie. Mamy rok 2013 i to bardzo ważne by zespół miał odpowiedni sound, na konkretnym poziomie, by zwrócić na niego uwagę.

Podsumowując, pomimo sporych możliwości technicznych, które niewątpliwie posiadają członkowie tejże grupy, materiał zamieszczony na „La Crudelta Di Aprile” nie przypadł mi specjalnie do gustu, chociaż zapewne komuś się spodoba, dlatego nie oceniam tej płyty jakoś szczególnie negatywnie. Dodatkowo okładka bardzo mnie przygnębiła - twarz potwora, z ogromnymi oczodołami i otwartą gębą oraz kiepska grafika podkreślają brak finezji. Można by powiedzieć, że okładka dokładnie określa całą zawartość, z jaką mamy do czynienia w środku. Niby mamy na tym wydawnictwie kawał muzy (potwór), a jednak paszcza otwarta, kopara opadła… niestety z nudów. Miejmy nadzieję, że na kolejnej produkcji zespół popracuje nad ciekawszym brzmieniem, aranżem, osłucha się bardziej współczesnych wykonawców i nas nie zawiedzie. Co do szaty graficznej okładki to wystarczy dodać więcej barw, koloru i życia…, bo życie to nie tylko listopad!

Na koniec przedstawmy bohaterów tej recenzji. Grupa Unreal City gra w składzie: Emanuele Tarasconi (kompozytor, wokale), Francesca Zanetta (gitara), Francesco Orefice (bas) i Federico Bedostri (perkusja).

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!