Knight Area - Hyperdrive

Artur Chachlowski

ImageKnight Area to niezwykle regularny zespół. Co 2-3 lata częstuje nas swoim nowym produktem. Produktem także bardzo regularnym. Bez większych stylistycznych zmian, bez brzmieniowych wolt, bez zbędnych eksperymentów i poszukiwań na siłę jakiegoś novum. To jedna strona medalu. Ta optymistyczniejsza. Sceptycy powiedzą pewnie, że to zespół bardzo powtarzalny. I przewidywalny. W sumie to prawda, ale jest jeszcze druga, jaśniejsza strona takiego spojrzenia na sprawę. W tej całej swojej konserwatywności i oporze przed zmianami, zespół Knight Area jest niezwykle szczery w swojej artystycznej wypowiedzi, a przy tym niesamowicie uczciwy wobec swoich fanów. Co więcej, każda kolejna płyta – pomimo, że w sumie nie tak bardzo odległa stylistycznie od swoich poprzedniczek – jest fascynująca i niezwykle przyjemna w odbiorze. Ba, każde nowe dzieło Holendrów wydaje się intrygujące i zawsze przynosi odbiorcy mnóstwo pozytywnych wrażeń muzycznych.

Nie inaczej jest z wydanym w połowie października przez renomowaną amerykańską wytwórnię Laser’s Edge albumem zatytułowanym „Hyperdrive”. To kolejny mocny punkt w dyskografii zespołu, trzymający poziom i zawierający sporo materiału, który wpada w ucho już przy pierwszym przesłuchaniu. Knight Area bazuje na tych samych wzorcach i patentach, co w przypadku poprzednich płyt: dużo tu dobrej melodyki, niemal przebojowej progrockowej muzyki (jeżeli jest w ogóle coś takiego jak „przebojowy prog rock”, to produkcje grupy Knigt Area mogłyby być uważane za żywy tego przykład, niczym wzorzec metra w podparyskim Sèvres), brzmienie oparte jest na keyboardach, ale nie brakuje w nim też soczystych gitarowych solówek. A nad wszystkim króluje charakterystyczny, młodzieńczy wokal Marka Smita…

Nowa płyta Holendrów zbudowana jest z małych klocuszków w postaci 4-5 minutowych utworów. Jedynie umieszczona na końcu kompozycja „Hypnotized” to blisko 8 minut odrobinę bardziej złożonego grania. Reszta to wdzięczne, melodyjne i – jako się rzekło – przebojowe progrockowe piosenki. Już pierwszy utwór na płycie, „Afraid Of The Dark”, to rzecz momentalnie zapadająca w pamięć. Nagranie nr 2 – „The Lost World” – to także mocny kandydat na murowany przebój. Idąc dalej mamy jeszcze co najmniej kilka chwytliwych piosenek, z których najlepiej wypadają „Living In Confusion” oraz liryczny „This Day”. Na płycie mamy też maksymalne podkręcenie tempa, jak w „Running Away”, mamy soniczne jak wyciszenie w „Songs From The Past”, mamy efektowny (i też przebojowo brzmiący!) instrumental „Stepping Out”, jest wreszcie wspomniany już, ocierający się o epik finałowy utwór zatytułowany „Hypnotized”…

„Hyperdrive” to bardzo udany album. Niby nie wnosi nic nowego do naszej dotychczasowej wiedzy o grupie Knight Area, niby niczym nie zaskakuje, ale słucha się go doskonale.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!