Maglev - Overwrite The Sin

Artur Chachlowski

ImageDotarła do nas premierowa płyta holenderskiego projektu o nazwie Maglev. Nazwa pochodzi od nazwiska multiinstrumentalisty Joosta Magleva. Do współpracy przy płycie zatytułowanej „Overwrite The Sin” zaprosił kilka popularnych w świecie progresywnego rocka postaci. Najbardziej znana z nich to Sebas Honing, którego płytę „The Big Shift” przedstawialiśmy niedawno na naszych łamach. To właśnie on z Joostem Maglevem skomponował jeszcze w 2008 roku utwór „The Hands Of Time”, który teraz w swojej długiej, 12-minutowej odsłonie, stanowi finał tej ciekawej płyty. Płyty, na program której składa się pięć dojrzałych, dopracowanych w każdym szczególe utworów.

Joost na swojej płycie nie odkrywa wprawdzie żadnej „progrockowej Ameryki’, ale trzeba też przyznać, że jego album – choć jako całość nie do końca broni się w sposób bezbłędny – ma naprawdę swoje dobre momenty. Dwa najlepsze utwory na płycie to moim zdaniem dwa nagrania otwierające to wydawnictwo: „Play The Game” oraz „Song For A Dead Bard” (z gościnnym, bardzo przyjemnym żeńskim wokalem Scarlet Penty, choć to Joost Maglev prowadzi tu przeważającą część głównej linii wokalnej). To bardzo udane, świeżo brzmiące kompozycje utrzymane w dobrej neoprogresywnej szkole spod znaku Ayreon, Galahad, Pallas czy późnego Genesis. Szczególnie ten pierwszy zachwyca polotem, tempem i ogromnym rozmachem. Utwór nr 3, Judith”, to kawałek utrzymany w mocno teatralnej stylistyce nieobcej naszemu Abraxasowi. Sporo tu odniesień do muzyki wodewilowej, do ekspresyjnie potraktowanych partii wokalnych, jest tu też spora dawka symfoniczno-epickiego rozmachu. Czwarty utwór na płycie, „Confined”, to dziewięciominutowa ballada, być może odrobinę za długa, a tym samym chwilami nudnawa, bo kompozycyjnie rozłażąca się w szwach i nietrzymająca poziomu. No i wreszcie finał płyty w postaci wspomnianej już, skomponowanej wspólnie z Honingiem, kompozycji „The Hands Of Time”. Niby dobry to utwór i przykuwający uwagę słuchacza przez pełnych 12 minut, ale niewystarczająco poruszający, by po jego zakończeniu chciało się szybko wrócić do słuchania płyty od początku. A jej początek, przypominam, jest najlepszy.

No cóż, „Overwrite The Sin” to album może niekoniecznie najwyższych lotów, ale wstydu Maglevowi nie przynosi. Myślę że stanowi on dobry punkt wyjścia do kolejnych muzycznych przygód tego holenderskiego muzyka, oby już bardziej dojrzałych i ciut bardziej przekonywujących. Ameryka tym krążkiem nie została odkryta, ale zapakować tego albumu do walizki na tegoroczne wakacje z pewnością nie zaszkodzi.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!