Galahad - Studio 95 (cassette)

Kev Rowland

26 października 1985 roku, zaledwie trzy miesiące po powołaniu do życia grupy Galahad i dwa miesiące po swoim pierwszym publicznym występie, zespół wszedł do Studio 95 w Boscombe w hrabstwie Dorset, aby nagrać pięć piosenek. W tamtym czasie grupa ta składała się z siedmiu osób i tylko trzech z uczestników tej sesji doczekało sesji na kasetę „In A Moment of Madness” z 1989 roku, która była oficjalnym debiutem zespołu, a tylko jeden z nich funkcjonuje w zespole do dziś. Oczywiście tą osobą jest wokalista Stu Nicholson, natomiast gitarzysta i jeden z założycieli, Roy Keyworth, działał w grupie Galahad jeszcze przez długi czas, ale basisty Paul Wattsa nie było już w zespole, kiedy w 1991 roku ukazała się ich debiutancka płyta „Nothing Is Written”. Pozostali członkowie formacji w tamtym czasie to: Nick Hodgson (instrumenty klawiszowe, melotron, clavinet, minimoog, syntezator smyczkowy), Mike Hooker (instrumenty klawiszowe, fortepian Fendera Rhodes, organy Hammonda), Paddy O'Callaghan (perkusja) i John O'Callaghan (gitara rytmiczna). W tym składzie nagrali pięć piosenek w studiu na analogowej maszynie Tascam 8 z kilkoma nakładkami i aż do teraz pozostawały one w głębokim uśpieniu.

Dla każdego Galafana, szczególnie tych zainteresowanych początkami zespołu, niniejszy zestaw to prawdziwe złoto i to nie tylko dlatego, że zawiera nagrania siedmioosobowego składu, ale także dlatego, że cztery z pięciu piosenek są doskonale znane każdemu, kto lubi wczesny okres działalności zespołu. Pierwszym z tych utworów jest „Dreaming From The Inside”, który kilka lat później został nagrany ponownie i wydany jako singiel (z piosenką „The Opiate” na stronie B). Tę późniejszą wersję można znaleźć na wydanej później kompilacji „Other Crimes & Misdemeanors II”, ale miło jest usłyszeć tą nagraną zaraz po tym jak tylko zespół zaczął funkcjonować. Pod wieloma względami nieco zaskakujące jest to, że wszystkie dobrze znane numery są bardzo podobne do późniejszych wersji, biorąc pod uwagę, że skład ten miał dwóch gitarzystów i dwóch klawiszowców, a poza tym działali oni razem przez bardzo krótki okres czasu. Nagranie „Second Life” zostało odświeżone na potrzeby kasety „In A Moment of Madness”, którą wciąż mam i pamiętam, że często ją odtwarzałem, kiedy dostałem ją po raz pierwszy (32 lata temu!). Jako trzecia z kolei pojawia się króciutka wersja „Painted Lady”, która ukazała się później na „Other Crimes & Misdemeanours”, ale wydaje się, że to chyba dwa ostatnie utwory na tym wydawnictwie wzbudzają największe zainteresowanie.

Pierwszym z nich jest galahadowa wersja „L'Arlesienne Suite nr 2 – Farandole” George’a Bizeta, która wcześniej była dostępna jedynie w serii „OCD” i nie znalazła się potem na wydanej przez nią taśmie „One Knight at Mr C's” w 1987 roku, więc prawdopodobnie już wtedy usunięto ją z repertuaru, mimo że była dla Galahadu na tyle ważna, aby nagrać ją podczas debiutanckiej sesji. Ostatnią piosenką na taśmie jest 11-minutowa wersja „Ghost of Durtal”, która była dla Galahadu niezwykle ważną kompozycją przez całe lata 90. i była często grana na żywo, pojawiając się na koncertowych wydawnictwach, takich jak „The Christmas Lecture” czy „Classic Rock Live”.

Słuchanie muzyki z tej kasety jest jak podróż wehikułem czasu, ale wiem, że każdy kto poznał twórczość grupy Galahad poprzez pryzmat późniejszych albumów, zapewne będzie się zastanawiać, dlaczego robię wokół tych wczesnych nagrań takie zamieszanie, skoro nie mają one ani głębi, ani mocy nowszego materiału. Proszę jednak pamiętać, że jest to ten styl muzyki, którą Galahad grał, kiedy po raz pierwszy zacząłem się nim zachwycać w okolicach 1991 roku. Z tamtych czasów został już tylko Stu, ale właśnie te wczesne nagrania miały bezpośredni i osobisty związek z tym zespołem, z którym po raz pierwszy zetknąłem się w szczególnym czasie, kiedy progresywny gatunek funkcjonował w głębokim podziemiu.

Dla mnie z całą pewnością jest to wydawnictwo na co najmniej 4 gwiazdki, lecz jestem w pełni świadomy, że wielu nie zgodzi się z tak wysoką oceną. Jest jednak mało prawdopodobne, że mają oni takie same, tak długie i tak dobre wspomnienia związane z grupą Galahad jak ja. Z niecierpliwością czekam więc na nowy studyjny album (już wkrótce!), ale miło było choć na moment (szaleństwa?) cofnąć się w czasie i posłuchać jak zespół, który obecnie dziarsko wkracza w swoją czwartą już dekadę, prezentował się na samym początku swojej kariery.

 

Tłumaczenie: Artur Chachlowski                                    

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!