Soord, Bruce - Luminescence

Jacek Kurek

Tę płytę Artur Chachlowski zapowiadał na łamach MLWZ 18 sierpnia zwracając uwagę na anonsujący ją singiel „Dear Life” opublikowany z wypełnionym nadzwyczajnej urody, wzruszającym teledyskiem. Ukazała się nieco ponad miesiąc później. To jedno z tych muzycznych wydawnictw, których najintensywniej wypatrujemy zmęczeni i udręczeni, wciąż jednak nie tracąc nadziei, że uda nam się ogarnąć trudną, a zarazem fascynującą wartość przemijania, bo… umiejętność dostrzeżenia jego nieoczekiwanie narastającego piękna jest nieodzowną częścią sztuki życia. Pomyślmy o wdzięku otwierającego płytę utworu „Dear Life” - historii opowiedzianej z perspektywy rodzica, który, umierając, zwraca się do ukochanego dziecka. Życie i śmierć to wszak ze wszystkich najbardziej nierozerwalne rodzeństwo…

Kolekcja piosenek z płyty „Luminescence” (trzeciego solowego krążka artysty znanego przede wszystkim z The Pineapple Thief, oczywiście) jest zaproszeniem, by uwierzyć, że upływ czasu, choć w oczywisty sposób związany z nostalgiami raczej sprzyja otwieraniu oczu, niż smutkom. Bruce Soord, odwiedzając ze swym jakże wybornym zespołem, najrozmaitsze miejsca, zachowuje je w pamięci, a niektóre z nich stają się inspiracją dla snutych na płycie tchnących czułością opowieści. Jakże mocno zabiło mi serce, gdy odnalazłem tu także mój ukochany Ołomuniec (piosenka wybrzmiewa cudownymi smyczkami aranżowanymi przez Andrew Skeeta, wspaniale współgrającymi z gitarą Soorda i jego subtelnym głosem). Bruce jest muzykiem czujnym, dysponując terenowym rejestratorem, niczym w pamiętniku zapisuje dźwięki – myśli – słowa – ciszę, stąd na przykład utwór „Nestle In” rozpoczynają przełamujące spokojną aurę albumu policyjne syreny nagrane w Chicago, ale gwaru miejskiego usłyszymy na płycie więcej, a mimo to pozostaje pochwałą ciszy. To przede wszystkim podróż w głąb siebie, w poszukiwaniu nadziei… Łagodny blask płyty Soorda wywodzi się z krystalicznych źródeł dojrzewania artysty świadomego własnej drogi, czy – by ściślej rzec – drogi jako takiej, tej którą idziemy bez względu na wykonywane profesje czy realizowane pasje. Jedni opisują ją wierszem, inni nutami, jeszcze inni w kawiarniach, w których umawiają się na rozmowę z przyjaciółmi czy znajomymi, wielu także trwając przy łóżku umierającego dziecka i wtedy rozmowa nie wygasa już nigdy…

Tymczasem otrzymujmy piękno, świadectwo talentu artysty, który dzieli się własnym doświadczeniem przemijania, jednak ku pokrzepieniu. Z pewnością to, o czym piszę, to nie jedyny powód sięgnięcia po „Luminescence”, to wyjątkowej cudowności ciepło. I tu dochodzimy do pointy, bo choć luminescencja będąc świeceniem zimnym, nie jest promieniowaniem cieplnym, to przecież Bruce Soord właśnie ciepłem promieniuje. Wystarczy posłuchać, zwłaszcza gdy zimno…

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!