Ten - Heresy And Creed

Robert "Morfina" Węgrzyn

ImageAngielska formacja Ten to grupa muzyków dobrze znających swój fach, działająca na rynku muzycznym - z niewielką przerwą - od 1995 roku. Inicjatorami powstania zespołu byli brytyjski wokalista, autor utworów Gary Hughes i gitarzysta Vinny Burns (znany z działalności w grupie Dare, Ultravox czy Asia). Niedługo potem do składu dołączył ex-basista grupy Dare - Martin „Shelley” Shelton oraz byli członkowie kapeli Kage w osobach klawiszowca Geda Rylandsa i gitarzysty Johna Halliwella. Przez lata działalności grupy przewinęło się przez nią bardzo wielu muzyków i obecnie skład stanowią wspomniani już wyżej Gary Hughes i John Halliwell oraz czterej panowie: Dan Mitchell (gitara), Steve McKenna (gitara basowa), Max Yates (perkusja) i Darrel Treece–Birch (klawisze). Tego ostatniego z wymienionych muzyków słuchacze i czytelnicy Małego Leksykonu Wielkich Zespołów mieli okazję poznać przy okazji omawiania obiecującego debiutanckiego albumu zespołu Nth Ascention pt. „Frequencies Of Day And Night”, jest on bowiem pomysłodawcą, twórcą i głównym kompozytorem tej kapeli.

Formacja Ten ma na swoim koncie cztery EP-ki i aż dziewięć pełnowymiarowych albumów, z czego na naszych łamach omawialiśmy szerzej dwa tytuły („The Twilight Chronicles” z 2006 roku i „Stormwarning” z roku 2011). Wydany przez Frontiers Records najnowszy krążek „Heresy And Creed” jest już dziesiątym albumem w dorobku tej kapeli. Zatem, jak widać, panowie działają ostro. Ten to z całą świadomością zespół hardrockowy, czujący się jak ryba w wodzie również w „miękkich” AOR-owych brzmieniach. Na płycie „Heresy And Creed” nie ma praktycznie słabych punktów, wszystko jest zagrane bezbłędnie, świetnie brzmiące, podane w dobrych proporcjach i doskonale przemyślane. Jest na tej płycie 13 doskonale brzmiących piosenek, z których praktycznie każda mogłaby stać się przebojem. Tak, przebojowość i melodyjność to mocna strony tego albumu, który swoim potencjałem może równać się z takimi tegorocznymi hitami, jak nowe płyty Muse, Keane czy The Killers. Z tym, że w tej całej przebojowości muzyka Ten bliższa jest tradycjom klasycznego rocka. Gdzieniegdzie pojawia się też zaczarowany, acz niepozbawiony słodyczy, klimat progresu („The Lights Go Down”, „Raven’s Eye”, „The Last Time”), a nawet melodyjnego metalu („Insatiable”, „Unbelievable”). Momentami brzmienie zespołu ociera się nieco o komercję (na przykład w finałowym „The Riddle” czy też w samo wpadającym w ucho „Another Rainy Day”). Chwytliwość większości kompozycji i ich rytmika fajnie wchodzą w głowę, aranżacje są kompletne, a całość świetnie zagrana. Nic tylko chwalić i chwalić. Dlatego gorąco polecam ten album, bo jest on naprawdę bardzo dobry!

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!