Porcupine Tree - Octane Twisted

Agnieszka Lenczewska

ImageNie wiem czy doczekamy się kolejnego studyjnego wydawnictwa Porcupine Tree. Prace nad nowym albumem tak popularnych w naszym kraju Jeżozwierzy zostały odłożone ad acta lub jak kto woli ad graecas calendas. Na pocieszenie zniecierpliwiony, spragniony jak kania dżdżu fan porkowych dźwięków otrzymał ładne, solidnie zagrane i jak zwykle przepiękne wydane koncertowe nagrania Porcupine Tree. Zasobniejsi mogli zaopatrzyć się w wersję deluxe (2CD/DVD), ci mniej zamożni tylko w wersję audio. Jedni i drudzy otrzymali miłą pamiątkę z trasy promującej album The Incident. Materiał zgromadzony na Octane Twisted zebrany jest z dwóch koncertów. Dysk pierwszy i większość drugiego to zapis koncertu Porcupine Tree w Chicago, zaledwie kilka utworów (Even Less, Dislocated Day, Arriving Somewhere But Not Here) pochodzi ze spektakularnego występu Stevena Wilsona i kompanów z prestiżowej Royal Albert Hall (ubolewam, że nie zdecydowano się wydać zapisu londyńskiego koncertu w całości). Każdy kto pamięta koncerty Porcupine Tree z wrocławskiej Orbity, czy łódzkiej Wytwórni wie, że pierwsza część show składała się z zagranego w całości The Incident. Albumu, który podzielił fanów bardzo mocno. Jeśli miałabym oceniać po latach ten materiał to jednak... nie broni się, ani pod względem muzycznym (momenty są), ani nawet produkcją (to wyczyszczone do bólu prosektoryjne brzmienie). Zaprezentowany przed publicznością „broni się” całkiem nieźle, chociaż i tak wszyscy czekali na to, jak określił mój znajomy „co po przerwie”. Oczywiście w klimacie koncertowego żywiołu ten materiał zyskał nieco brudu, zabrzmiał potężniej, ciężej.  Przyznam się szczerze, że CD1 z Octane Twisted słucham dość rzadko i wybiórczo. Zdecydowanie więcej, a pod względem muzycznym lepiej „dzieje się” na dysku nr 2. Tym bardziej, że muzycy wrócili do starego, sprawdzonego repertuaru (Stars Die, Dislocated Day czy wydłużona wersja Even Less). I również emocji w tych utworach zdecydowanie więcej, niż w przypadku The Incident. Przypomniały się czasy Coma Divine, najlepszej moim zdaniem próby uchwycenia „na żywo” koncertowego żywiołu jakim jest Porcupine Tree.

Dołączone do dwóch płyt CD bonusowe DVD też nie przynosi rewelacji. Ot, to tylko wizualna wersja materiału znanego z CD1. Ładnie skręcone z sześciu kamer. Ogląda się to DVD bez większych emocji i bez bólu. Zachwytów nie stwierdzono, ale też nie zanotowano większych wpadek. To po prostu solidny, dobrze zagrany, świetnie brzmiący fragment koncertu Porcupine Tree. Zabrakło tym razem artystycznej opieki, współpracującego od blisko 10 lat z Wilsonem, Lasse Hoile (tym razem za materiał filmowy odpowiadał Gavin Harrison i Eric Dorris). Montaż całości jest statyczny i mało dynamiczny, co jednak nie razi. Jak zwykle w przypadku Porcupine Tree i dzieł sygnowanych nazwiskiem Stevena Wilsona materiał brzmi świetnie. I to jest ta dobra strona Octane Twisted.

Zabrakło mi na tym albumie... emocji, życia, koncertowego „szwungu” i żywiołu. Wszystko jest pięknie, niemal od linijki zagrane. Czysto, ładnie, w punkt. Gdzie ma być „pierdolnięcie” to jest „pierdolnięcie”, gdzie potrzeba jest nieco melancholii, jest melancholijnie. Controlling crowd od A do Z. Nie jest to koncertówka, która porywa, o której będzie się mówić w przyszłości. Octane Twisted nie trafi na listę 100 najlepszych koncertowych albumów wszech czasów. Miło, że ten materiał jest dostępny i został wydany. To ładna, sympatyczna pamiątka z The Incident Tour. I nic więcej. Byłoby jeszcze przyjemniej, gdyby Wilson zebrał ekipę i nagrał dobry album pod szyldem Porcupine Tree. Analizując jego (SW) plan zajęć na 2013 rok musimy liczyć się z tym, że nie doczekamy się w przyszłym roku dźwięków sygnowanych nazwą Porcupine Tree. I być może nie doczekamy się ich już nigdy. Ot, taka gorzka refleksja po wysłuchaniu tego albumu. Łabędzi śpiew? Chociaż jak mawiają: never say never.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!