Bonamassa, Joe - Driving Towards The Daylight

Andrzej Barwicki

ImageJoe Bonamassa to muzyk o wspaniałym wyczuciu bluesowo-rockowych dźwięków, tworzący muzykę płynącą wprost z jego muzycznej duszy, z talentem, którym w emocjonalny sposób potrafi dzielić się, dostarczając słuchaczom zniewalających melodii, pełnych czarujących riffów i kapitalnych, budujących napięcie klimatów. To skromny artysta tworzący z prostotą kolejne wielkie dzieło swego życia i wzbogacający albumem „Driving Towards The Daylight” świat bluesa. Joe Bonamassa dosyć regularnie obdarza nas swą muzyką, nie tylko poprzez swoje solowe wydawnictwa, które mam przyjemność recenzować, ale udzielając się również na najnowszych krążkach Beth Hart, Black Country Communion czy Europe. Dźwięki jego gitary, chociaż trwające czasami tylko chwilę, są rozpoznawalne i cieszą odbiorcę swym finezyjnym brzmieniem.

Najnowszy album „Driving Towards The Daylight” pojawił się w maju 2012 roku i jest to już jedenaste wydawnictwo Bonamassy, nagrane w trakcie jego dwunastoletniej solowej kariery artystycznej. Pamiętamy jego debiutancki krążek „A New Day Yesterday”, który ukazał się w październiku 2000 roku (jego producentem był Tom Dowd).  Współpraca z innym znanym i cenionym producentem, Kevinem Shirleyem, rozpoczęła się od krążka „You And Me” i trwa aż do dzisiaj.

Nowe wydawnictwo Bonamassy rozpoczyna utwór „Discolated Boy” z tradycyjnym klasycznym bluesowym graniem, przygotowującym nas do tego, co pokochaliśmy w twórczości tego rewelacyjnego gitarzysty, wokalisty i kompozytora, czym nas oczarował i zachwycił kreując nasz muzyczny gust. Kolejne nagranie, „Stones In My Passway”, pochodzi z repertuaru Roberta Leroya Johnsona, który żył w latach 1911-1938 i był określany mianem „króla gitary bluesowej”, a jego wielki talent przypisywano zawarciu paktu z diabłem. Jego kompozycje i styl gry na gitarze wykorzystywali w swojej twórczości Eric Clapton, Bob Dylan, Jeff Beck, Jimmy Page, a teraz Bonamassa. Następna kompozycja to tytułowa „Driving Towards The Daylight”. Jej znakomity refren potrafi ponieść swym mistrzowskim wykonaniem, a zmienne tempo nadaje jej „przebojowości” najwyższej klasy. Wyrazy uznania należą się wielkim czarnoskórym artystom, których słyszymy w „Who’s Been Talking” z repertuaru związanego z bluesem chicagowskim Howlina Wolfa, oraz „I Got All You Need” Willie Dixona, w którym oczarowują nas dźwięki Hammonda i rytm swingu z tamtej epoki. Nie sposób się nie wzruszyć, słysząc od początku takie riffy, organy i wokal podczas siedmiu minut w „A Place In My Heart”. Trudno wyrazić emocje, jakie towarzyszą w trakcie słuchania tego utworu (napisanego przez Berniego Marsdena w hołdzie Gary’emu Moore’owi), ale za każdy razem porywa mnie on do innego świata. Wykonany trochę ostrzej „Lonely Town Lonely Street”, z niezłymi bębnami i ostrzejszym szarpnięciem strun, nie burzy klimatu całości, a dawka energii oraz klawiszy dodaje wydawnictwu wigoru i hardrockowego czadu. Bardziej rytmiczny nastrój serwuje nam utwór „Heavenly Soul”, w którym jest tempo, rytm i dynamika. To kompozycja z rodzaju tych, które potrafią ukołysać, ale też i pobudzić do życia. Przed nami pozostały jeszcze trzy kawałki. Spokojny „New Coat Of Paint” - z repertuaru Toma Waitsa, z perfekcyjnie zagraną solówką to kolejny dowód na to, jak wiele wyczucia ma Bonamassa, biorąc się za realizację i interpretację nie swoich kompozycji. Przedostatni utwór, „Somewhere Trouble Don’t Go”, wykonany jest w rockowo-bluesowym tempie. Zakończenie płyty godne jest samego mistrza. „To Much Ain’t Enough Love” to klasyk w wykonaniu samego autora Jimmy’ego Barnesa, a gitara Bonamassy w nim brzmiąca to istny majstersztyk.

Dla mnie „Driving Towards The Daylight” to znakomita płyta, której za każdym razem słucha się z wielka radością, jednocześnie poznając, jak ta muzyka poruszyła samego Bonamassę, jaki wpływ na niego wywarła. Dzięki temu możemy wsłuchiwać się i wzruszać talentem i wypracowanym stylem gry tego gitarzysty, który już jest wzorem dla wielu młodych ludzi chcących grać na gitarze.

Do nagrania tego znakomitego albumu przyczynili się: Anton Fig (perkusja), Arlan Schierbaum (klawisze), Brad Whitford, Blondie Chaplin, Harrison Whitford, Pat Thrall (gitara), Michael Rhodes, Carmine Rojas (bas), Jeff Bova (róg), Dong Henthorn (chórki), Jimmy Barnes (wokal), no i sam mistrz Joe Bonamassa (gitara, śpiew, dobro, mandolina). Limitowana edycja w formie digibooka zawiera zdjęcia kilkunastu gitar i krótki opis tych, na których gra Bonamassa.

A o tym jak rewelacyjnie Joe prezentuje się na koncertach, będziemy mogli się przekonać po raz kolejny 20 października 2013 roku, gdy wystąpi on w Sali Kongresowej. Tych, co już mieli okazję oglądać koncert Mistrza nie trzeba zachęcać, zaś ci, którzy jej nie mieli, powinni tam być, by poczuć tę rockowo-bluesową atmosferę i więź powstającą pomiędzy widownią, a tym cudownym gitarzystą.

„…Bez względu na to, kim jesteś, bez względu na to, co robisz, jest miejsce w mojej duszy dla brzmienia tak porywającego głosu i brzmienia gitary...”.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!