Iron Maiden - Maiden England '88

Andrzej Rafał Błaszkiewicz

ImageNigdy bym nie przypuszczał, że przyjdzie mi do głowy pomysł na tekst o jakiejkolwiek płycie Iron Maiden. Od lat towarzyszy mi przekonanie o tym, że nie można nic więcej napisać o muzyce wielkich mistrzów gatunku ponad to, co zostało napisane. Recenzowanie dawno wydanych płyt Pink Floyd, Yes, Genesis, Deep Purple i Black Sabbath oraz tysiąca innych artystów mających olbrzymi wkład w rozwój muzyki mija się kompletnie z celem. Natomiast jak najbardziej wskazane jest pisanie o tym co nowe, nieznane, godne propagowania. Czasem jednak przychodzi pokusa, by zanurkować w przeszłości, która – jak się po latach okazuje – nie zawsze bywa odkryta, oczywista i do końca zbadana. Wielu wykonawców posiada w swoich przepastnych archiwach olbrzymi zasób fonograficznych perełek, które skrzętnie ukrywane są przed światem. Bywa i tak, że coś z tych gromadzonych przez lata zasobów wycieknie do fanów, którzy rozniosą zdobycz poprzez internet w najodleglejsze zakątki świata. Takie okoliczności zaostrzają apetyt wielu sympatyków tego czy owego zespołu, powodując tym samym ogromne ciśnienie na artystę, by podzielił się w sposób oficjalny tym, co krąży w formie bootlegów.

Taka sytuacja jest przyczyną tego, iż sięgnąłem po świeżutką płytę absolutnego klasyka heavy metalu, brytyjskiej formacji Iron Maiden. Oto właśnie na rynku ukazuje się materiał „Maiden England ‘88”, znany wcześniej z kasety VHS i tworzonych z niej nawet na winylach bootlegów. Po dwudziestu pięciu latach od znakomitej światowej trasy promującej najlepszy moim zdaniem krążek Iron Maiden „Seventh Son Of A Seventh Son” dostajemy wyczyszczony, zremasterowany, wreszcie w całości, oszałamiający materiał koncertowy i to na wszystkich możliwych nośnikach. Dla typowego kolekcjonera przyzwyczajonego do cyfrowego brzmienia przygotowane zostało podwójne wydawnictwo CD, zaś dla tych, którzy oprócz słuchania muszą koniecznie patrzeć, by przeżyć koncert, mamy DVD. Dla analogowych staruszków – takich jak ja – koncert wydany został na dwóch płytach winylowych.

„Maiden England ‘88” to koncertowy zapis dwóch listopadowych wieczorów, które wydarzyły się w N.E.C. Arena w Birmingham. Tym razem zespół oddaje w ręce fanów pełny zapis tamtych wyprzedanych do ostatniego miejsca koncertów. Na materiale VHS zabrakło bisów: „Run To The Hills”, „Running Free” i owianego legendą „Sanctuary”. Muszę przyznać, iż zaskoczył mnie ten materiał po latach. Jak przystało na prawdziwego fana klasycznego rocka, jestem w posiadaniu chyba wszystkich koncertowych wyczynów Iron Maiden zapisanych na płytach winylowych oraz na DVD, a jednak zostałem powalony na łopatki przez moich metalowych ulubieńców. Nie kryję, że szczególną estymą darzyłem do tej pory „Live After Death”, może dlatego, że z sentymentem wracam do 1984 roku, kiedy to Żelazna Dama po raz pierwszy zawitała do Polski. Teraz do moich ulubionych koncertowych krążków Iron Maiden dołączam „Maiden England ‘88”.

Zespół jest jak zwykle w doskonałej, niemożliwej do ogarnięcia zwykłym rozumem formie. Z głośników aż kipi energią, która porywa słuchacza w inną rzeczywistość. Zwierzę sceniczne, jakim jest Bruce Dickinson, utrzymuje niebywały kontakt z publicznością, panuje nad nią bez reszty, włada jak wielotysięczną armią. Publiczność jest mu całkowicie poddana. Głównym walorem tego wydawnictwa jest dla mnie jednak wykonywany z ogromnym polotem, wyczuciem i wyobraźnią materiał z mojej ukochanej płyty Maidenów „Seventh Son Of A Seventh Son”. Album otwiera hipnotyczna kompozycja „Moonchild”, zaraz po niej następuje „The Evil That Men Do”. Taki początek koncertu zwiastuje nieziemskie rockowe misterium. Jest to swego rodzaju zew natury i manifestacja jej najpotężniejszych sił. Ten koncert jest jak ogromna wieczorna nawałnica z piorunami po ciężkim upalnym dniu.

Znakomicie zabrzmiały pozostałe utwory z promowanego na tych koncertach albumu. „Can I Play With Madness”, „Infinite Dream”, „The Clairvoyant” są podstawą misternie budowanego przez zespół klimatu. Magnum opus tego występu jest zniewalająco piękna interpretacja tytułowego utworu „Seventh Son Of A Seventh Son”. Usłyszeć go na żywo ostatnimi czasy nie było łatwo. To absolutnie wielki, przepotężny, nieziemski i klasyczny kawał prawdziwej rockowej muzyki. Uczta dla duszy. O wyjątkowości tego albumu świadczy także wykonywanie rzadko słyszanych na późniejszych trasach koncertowych kompozycji takich jak: „Still Life” i „Die With Your Boots On” z albumu „Piece Of Mind”, „Heaven Can Wait” i „Wasted Years” z „Somewhere In Time” czy rzadko grany utwór „Killers”. Pojawienie się wyżej wymienionych kompozycji z pewnością czyni to wydawnictwo nieco bardziej wyjątkowym. Nie mogło się też obejść bez żelaznego koncertowego zestawu, zatem znajdziemy tu „The Number Of The Beast” i „Hallowed Be Thy Name”.

Mimo iż muzyka Żelaznej Dziewicy jest mi znana na wskroś, to wciąż odczuwam ciarki na całym ciele, kiedy trzymam nowe wydawnictwo tego zespołu w swoich rękach. Wiem, czego mogę się spodziewać, doskonale potrafię przewidzieć jak to zabrzmi, a jednak emocje są tak silne, iż nie potrafiłem sobie odmówić tych kilku słów na temat „Maiden England ‘88”. Wrażenia są tak mocne, gdyż potęguje je winylowa edycja tego materiału. Wielka, lakierowana, twarda i rozkładana okładka z charakterystycznym logo zespołu, koperty na płyty wykonane z papieru kredowego i 180-gramowe krążki. Od razu pozwolę sobie wytknąć wydawcy malutki feler wszystkich nowych edycji historycznego już dziś repertuaru Iron Maiden. Wydawanie muzyki na tzw. picture-discach nie jest miłe dla uszu audiofila. Te krążki po prostu trzeszczą. Może nie wszystkie, jednak kilka musiałem już wymienić. Edycja zasługuje na ocenę bardzo dobrą, jakość dźwięku – tylko dobra. Nie ma się czemu dziwić, że wydania first press osiągają dość wysokie ceny na portalach aukcyjnych. Jako że duszę swoją zaprzedałem Eddiemu przed laty, jestem niewolnikiem Iron Maiden, więc i kolorowe winyle z jego podobizną przygarnę. „Maiden England ‘88” to bardzo interesująca wycieczka w przeszłość. Dopiero od kilku lat mamy komfortową sytuację być uczestnikami każdej wielkiej trasy koncertowej zespołu poprzez jej dokumentację na DVD, CD i LP. Z lat 80. mieliśmy tylko oficjalne „Live After Death”, stosunkowo niedawno wznowione na DVD i LP oraz nieco zakurzone i zapomniane „Maiden Japan”, jeszcze z Paulem Di’Anno. Kolejny dokument obrazujący niekwestionowaną wielkość i oryginalność zespołu jest więc mile widziany. We wstępie wspominałem o tym, że przed laty materiał ten istniał w formie VHS bez trzech bisów. Teraz dostajemy lekko podrasowaną dźwiękowo całość tamtych dwóch listopadowych koncertów. Z przyjemnością sięgnę po zapis DVD, aby przenieść się w czasie do licealnych czasów i po prostu trochę poszaleć przed ekranem telewizora.

Iron Maiden to bardzo oryginalna egzystencja muzyczna na firmamencie rockowego sklepienia. Zespół otoczony kultem fanów nie istnieje w ogóle w mediach. Pomijam tu wszelkiego rodzaju audycje autorskie. Nie ma muzyki tego zespołu na playlistach. Możemy usłyszeć tu i ówdzie Deep Purple, Thin Lizzy, AC/DC, Led Zeppelin czy nawet Black Sabbath, ale muzyki Iron Maiden ze świecą szukać. A tymczasem zespół istnieje bez mała czterdzieści lat w prawie niezmienionym składzie. Było trochę zmian na początku i w latach 90., ale fundamenty grupy zostały nienaruszone. Muzycy konsekwentnie dbają o swój wizerunek, nie poddają się żadnej modzie na brzmienie czy styl muzyczny. Ich konsekwencja i upór w tym, co robią budzi we mnie najwyższy szacunek i podziw. Iron Maiden to po prostu solidna marka. Dlatego też pozwoliłem sobie na mały pean na ich cześć. Polecam wszystkim „Maiden England ‘88”, sprawi on wam dużą frajdę. Dobra zabawa gwarantowana. Up The Irons !!!

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!